Zdaniem autorki mimo, że strony, deklarując, że walczą w słusznej sprawie są ustawieni po przeciwnej stronie barykady, to jednak pracobiorcy nie mogą istnieć bez pracodawców. "Chyba, że jedynym kadrowym miałoby być państwo" - zastanawia się Sadura.
Jej zdaniem, równoważenie interesów zatrudnionych, dających pracę i tych, którzy na nią w beznadziei czekają, wyglądało na tak trudne, jak pogodzenie ognia i wody. Zwłaszcza po fiasku rozmów związkowców z przedsiębiorcami, a potem grożeniem protestami przez OPZZ i "S". "Czy gotowość do ustępstw ze strony rządu przybliży kompromis, który byłby w interesie nas wszystkich?" - pyta Sadura. Jej zdaniem, każdy z nas jest w tej sprawie stroną. Uważa ona, że zmiany w Kodeksie pracy nie uzdrowią naszej gospodarki i rynku pracy, ale zmniejszą chorobę. "Choć za to lekarstwo niektórzy będą musieli zapłacić zmniejszeniem swoich przywilejów" - dodaje autorka.
T/gut/magos