Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na

Ropa Krauzego nas nie zbawi

0
Podziel się:

Inwestycje polskiego biznesmena w kazachskie złoża nie mają nic wspólnego z bezpieczeństwem energetycznym kraju.

Ropa Krauzego nas nie zbawi

Polski biznesmen może już wydobywać ropę w Kazachstanie. Wbrew powszechnej opinii nie trafi ona jednak do Polski. Gdy okaże się, że złoża są bogate, zapewne Ryszard Krauze z dużym zyskiem sprzeda swoje udziały i na tym skończą się marzenia o polskich złożach surowca.

Spółka Pertolinvest, której właścicielem jest Ryszard Krauze, uzyskała od rządu Kazachstanu ostatnie wymagane pozwolenia i może przystąpić do eksploatacji złóż ropy naftowej. Zapanowała euforia - Polska będzie miała własne złoża ropy i częściowo uniezależni się od Rosji, bo złoża Krauzego zaspokoją polskie potrzeby na długie lata.

Jednak nic bardziej mylnego - ropa z kazachskich złóż nie trafi do Polski tylko do Chin. Fakt, że nabył je Polak nie zapewni Polsce bezpieczeństwa energetycznego. Być może jednak zapewni Krauzemu duże zyski.

W Kazachstanie jest ropa, choć dokładnie nie wiadomo ile. Na pewno jednak nie są to pokłady na miarę saudyjskich, irańskich czy irackich. Są też od nich trudniej dostępne.

_ Wbrew temu, co donoszą media na temat transakcji Pertolinvest, spółka nie kupiła zalegającej w ziemi ropy, a jedynie nabyła połowę udziału w koncesji pozwalającą na eksploatacje pól: Bolz, Dautskoje, Żubantam oraz jedną trzecią część w polu Tiubenżyk. _

Według szacunków BP, osiem państw na świecie ma większe zasoby tego surowca. Amerykański departament energetyki wskazuje na 9 mld baryłek w złożach, które są już udokumentowane. Dla porównania, publikowane dane niezwykle sceptycznie określają wielkość złóż rosyjskich, podając wartość 60 mld baryłek, co stanowi zaledwie połowę zasobów irackich i czwarta część saudyjskich.

Naftowy potencjał Kazachstanu z owymi 9 mld baryłek może w tym zestawieniu wyglądać niezbyt imponująco, ale to tylko pozory. Taka ilość czarnego złota pozwoliłaby przykładowo funkcjonować gospodarce sąsiednich Chin przez prawie trzy i pół roku, a biorąc pod uwagę wielkość niepotwierdzonych złóż, czyli bajeczne 40 mld, nawet przez piętnaście lat.

Bez dwóch zdań Państwo Środka zawsze będzie najważniejszym odbiorcą tamtejszej ropy. Decydującym czynnikiem jest tu logistyka, a precyzyjniej infrastruktura przesyłowa, czyli odbiorca znajduje się tam, gdzie kończy się rura. A rury kładzie się w Kazachstanie w kierunku południowo-wschodnim.

_ Aby znaleźć ropę potrzeba wiele szczęścia - poszukiwania przypominają grę w okręty. Są nieprawdopodobnie kosztowne i żeby móc wreszcie zacząć zarabiać, powinny szybko zakończyć się sukcesem. _

Przed rokiem uruchomiono naftociąg z kazachskiego Atasu do Alashankou w ujgurskiej prowincji Xinjiang na terenie Chin. Choć jest nim transferowanych 20 mln ton ropy rocznie, czyli ponad 300 tys. baryłek dziennie, to stanowi on zaledwie zwiastun zbliżających się zmian.

Prace nad kolejnymi magistralami naftowymi trwają. Po ich uruchomieniu Chiny po prostu wchłoną lwią część kazachstańskiego eksportu tego surowca.

W przypadku Kazachstanu, ze względu na specyficzne położenie geograficzne tego państwa, rozmiary zasobów mają drugorzędne z znaczenie w stosunku do linii przesyłowych. To one bowiem - a nie wielkość złóż - wyznaczają poziom produkcji bardziej, niż gdziekolwiek indziej. I właśnie o możliwości transportu ropy w Polsce często się zapomina podczas dyskusji na temat Kazachstanu.

Sugestie dotyczące szans na przesył ropy za pośrednictwem rosyjskich i ukraińskich rurociągów na terytorium Polski, nawet gdyby te docierały do naszych granic, są irracjonalne ekonomicznie.

Choć kojarzenie naftowych inwestycji firmy Ryszarda Krauzego w Rosji i Kazachstanie z bezpieczeństwem energetycznym Polski jest błędne, to bynajmniej nie umniejsza rozmiaru odniesionego przez naszego biznesmena sukcesu.

_ Wieloletnie koncesje dające prawo do wydobycia zawierają ukrytą między wierszami niepisaną klauzulę: "póki wydający dokument utrzyma się przy władzy bądź nie zmieni zdania". _

Zdołał on się wedrzeć na jeden z najtrudniejszych i najbardziej wymagających rynków w najważniejszym i najlukratwniejszym sektorze tamtejszej gospodarki, będąc na dobrą sprawę branżowym neofitą o niewyobrażalnie mniejszym portfelu niż konkurencja. Podziw budzi przede wszystkim gotowość do podjęcia ryzyka, a to nie jest małe. Nie są to dziewicze tereny naftowe. Na znajdującej się przy rosyjskim zagłębiu naftowym działce Bolz, wiercił już bez powodzenia między innymi Exxon Mobil.

Nawet, gdyby potwierdziły się najbardziej optymistyczne szacunki i na tym obszarze faktycznie byłyby zasoby wielkości 2 mld baryłek - co odpowiada 25-letniemu zapotrzebowaniu naszego kraju - wcale nie oznacza to uruchomienia eksploatacji, bo musi być to ropa nadająca się gatunkowo do przemysłowego wykorzystania.

Poszukiwania takie przypominają grę w okręty, potrzeba do tego wiele szczęścia. Są też nieprawdopodobnie kosztowne i jeśli nie zakończą się w krótkim czasie powodzeniem, a nie znajdzie się ktoś, kto będzie partycypował w kosztach przedsięwzięcia, zakończy się ono finansową katastrofą.

Równie poważne jest też ryzyko polityczne. Eksploatacja naftowego złoża to wieloletni biznes, a autokratyzm rządzącego już szesnasty rok Nazarbajewa (nie licząc czasu, gdy był I sekretarzem KC w Kazachstańskiej SRR), to nieco kruche podstawy stabilności politycznej.

Wieloletnie koncesje dające prawo do wydobycia zawierają ukrytą między wierszami niepisaną klauzulę, brzmiącą mniej więcej "póki wydający dokument utrzyma się przy władzy bądź nie zmieni zdania". To formuła aż nadto dobrze znana największym koncernom.

Pertolinvest przypuszczalnie nie będzie też starał się jej testować na własnej skórze i - jeśli prowadzone przezeń poszukiwania zakończą się powodzeniem - sprzeda swe udziały z ogromnym zyskiem inwestorowi posiadającemu potężniejsze także pozaekonomiczne karty przetargowe i gotowemu podjąć wyzwanie.

wiadomości
gospodarka
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)