Money.pl: Rząd przymierza się do cięć w administracji. Chce też oszczędzać zmniejszając limity mianowań urzędników. Czy faktycznie mam zbyt wielu urzędników?
Prof. Krzysztof Rybiński, wykładowca SGH, były wiceprezes NBP:Przybyło ich bardzo dużo. W 1990 roku mieliśmy 159 tysięcy urzędników. A już w I kwartale 2010 roku, według danych GUS, urzędników wszystkich szczebli administracji publicznej mieliśmy już ponad 430 tysięcy.
Ale z tych 430 tysięcy ponad połowę stanowią urzędnicy z administracji samorządowej, w której to przybyło najwięcej ludzi w ostatnich latach. Czyli przerosty zatrudnienia nie są takie same w całej administracji.
[ ( http://static1.money.pl/i/h/48/t86832.jpg ) ] (http://news.money.pl/artykul/premier;wyznaczyl;czlowieka;do;walki;z;biurokracja,249,0,667897.html) Premier wyznaczył człowieka do walki z biurokracją
Oczywiście. Ale na innych szczeblach administracji również przybyło bardzo dużo ludzi. Powstało choćby Ministerstwo Rozwoju Regionalnego, którego wcześniej nie było. To już jest kilkaset etatów więcej. W innych resortach zatrudnienie również wzrosło, więc nie można wszystkiego zwalać na samorządy.
Premier zapowiedział, że w kolejnych latach rocznie przybywać ma maksymalnie 500 urzędników. Dotychczasowy przyrost wynosił trzy razy więcej. Jest to chyba pewien sukces?
W tej walce odniesiemy sukces jeżeli liczba etatów w ogóle nie wzrośnie w ciągu roku. Ograniczanie liczby zatrudnianych urzędników nie jest rozwiązaniem, jeżeli oznacza to dalszy wzrost ich ogólnej liczby.
Polska cierpi na syndrom Parkinsona. Parkinson zaobserwował, że mimo tego, że Wielka Brytania przestała być mocarstwem kolonialnym, utraciła dominację na morzu, zmalała liczba okrętów i marynarzy, to liczba urzędników morskich wzrosła dwukrotnie. Nie mieli już czym zarządzać, więc zarządzali sami sobą.
Dzisiaj ten syndrom jest obecny w każdej jednostce administracyjnej w Polsce. Z tym trzeba walczyć, bo to jest choroba. Tak jak człowiek może być chory na raka, tak urząd ma chorobę Parkinsona.
*To może w takim razie należy ograniczyć radykalnie liczbę urzędników? *
To nie jest sposób. Tutaj sytuacja jest podobna do raka. Jeżeli źle się go usunie to pojawi się w innym miejscu w groźniejszej formie. Jeżeli usuniemy automatycznie 10 proc. wszystkich urzędników, to problem nie zostanie rozwiązany. Za jakiś czas okaże się, że część trzeba przywrócić, a może nawet zatrudnić jeszcze więcej ludzi.
[ ( http://static1.money.pl/i/h/208/t90832.jpg ) ] (http://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/628;mln;zl;mozemy;wygrac;na;wojnie;z;biurokracja,69,0,584005.html) 628 mln zł możemy wygrać na wojnie z biurokracją To w takim razie co pana zdaniem należy zrobić?
Są potrzebne reformy, które przyczynią się do poprawy jakości pracy. Polska jest chyba jedynym krajem w Europie, gdzie jakość pracy urzędników systematycznie spada, podczas gdy w innych państwach rośnie.
Wynika to z tego, że u nas nie stosuje się podejścia nastawionego na wyniki. Nie ma mechanizmu wiążącego wysokość wynagrodzenia z jakością pracy, a to że jakiś urząd uzyskał certyfikat ISO o niczym nie świadczy. Certyfikat ląduje na ścianie, ale procedury zostają po staremu. Tutaj potrzebne są nowoczesne metody motywacji i zarządzania, których brakuje.
Ale urzędnicy mówią, że jest ich za mało i to wpływa na jakość pracy, bo są przepracowani. Może rzeczywiście jest ich za mało, żeby efektywnie obsługiwać petentów?
Wszyscy urzędnicy są bardzo zajęci i zapracowani. Ale gdy się przyjrzymy ich pracy, to okaże się że wiele z tych osób jest zajętych przepływem kwitów. Pilnują kolejnych pieczątek i podpisów. Znam przypadek, że dokument pokonał po urzędzie dwa kilometry zanim otrzymał wszystkie pieczątki i podpisy.
Pamiętam też przypadek studentki, która wysłała zapytanie do urzędu, gdyż potrzebowała jednej informacji do pracy licencjackiej. W urzędzie jej pytanie zostało rozesłane do 40 departamentów, żeby każdy się ustosunkował. I takich patologii jest dużo więcej. To trzeba zmienić.
No dobrze, ale takie zmiany leżą w gestii dyrektora zarządzającego daną placówką. Premier tutaj raczej niewiele ma do powiedzenia i nie może ustawowo narzucić właściwych metod pracy.
Ale premier może dać przykład i zacząć porządkować ten bałagan. Nie może być tak, że w pięciu miejscach pracuje się nad jednym problemem. Premier powinien wdrożyć efektywny system zarządzania administracją na swoim podwórku. Następnie przejmą go ministerstwa, a potem podległe im instytucje. Nigdy nie uda się zmienić systemu zarządzania, jeżeli nie angażuje się w to lider.
Tymczasem ostatnie trzy lata zostały w tej kwestii zmarnowane. Brak konsekwentnego wdrożenia budżetu zadaniowego powoduje, że nie widać ile w administracji jest pustych przebiegów, ilu urzędników jest tak naprawdę niepotrzebnych.
[ ( http://static1.money.pl/i/h/73/t87369.jpg ) ] (http://msp.money.pl/wiadomosci/zarzadzanie/artykul/do;konca;roku;zniknie;jedna;czwarta;przepisow;utrudniajacych;dzialalnosc,163,0,595619.html)Zniknie 1/4 przepisów utrudniających działalność
Gdyby administracja podchodziła do sprawy profesjonalnie, z zastosowaniem nowoczesnych metod zarządzania, to okazałoby się, że przerost zatrudnienia wynosi około 30 proc. Myślę, że w administracji pracuje około 100 tysięcy urzędników za dużo.
A może taka armia urzędników jest potrzebna, bo zajmuje się wdrażaniem prawa tworzonego przez parlament? Tylko od początku obecnej kadencji Sejm przyjął 655 ustaw.
To prawda, że liczba urzędników jest efektem legislacyjnej biegunki parlamentu. Sejm potrzebuje bardzo dużej ilości węgla aktywnego, żeby powstrzymać tą biegunkę. Według OECD mamy najbardziej przeregulowaną gospodarkę w Europie. Gdyby jednak ograniczyć te regulacje, to okazałoby się, że wielu urzędników nie jest potrzebnych.
Jednak z danych Eurostatu wynika, że jeśli chodzi o liczbę urzędników w Unii Europejskiej na 1000 mieszkańców, to lokujemy się poniżej średniej.
To są dane sprzed dwóch lat. Jeżeli doliczymy te 30-40 tysięcy, które zatrudnione zostały w ostatnim czasie to okaże się, że jesteśmy na poziomie średniej. Jeżeli Polska będzie miała przeciętny europejski poziom innowacji gospodarki, czy przeciętny średni dochód na mieszkańca, to może będzie nas stać na przeciętny poziom urzędników. Ale ponieważ w większości kategorii jesteśmy poniżej średniej, zwyczajnie nie stać nas na tak dużą armię urzędników. W Polsce potrzeba wiele inwestycji i wiele trzeba zmienić, ale nie możemy tego robić, bo większość środków pożerają pensje urzędnicze.
Powiedział pan, że niepotrzebnych jest około 100 tys. urzędników. Jednak dla takiej liczby ludzi trzeba by znaleźć nowe zajęcie. Ponadto dochodziłyby wysokie koszt odpraw.
Trzeba się zastanowić czy lepiej raz wydać większe środki na odprawy, czy borykać się z tym problemem przez kolejne lata i ponosić ogromne koszty co roku. Natomiast jeśli ograniczono by nadprodukcję i psucie prawa, jeżeli pozwolono by gospodarce działać we własnym rytmie, znosząc większość barier biurokratycznych, to w sektorze prywatnym powstałaby wystarczająca liczba miejsc pracy na przyjęcie zwalnianych urzędników.
[ ( http://static1.money.pl/i/h/76/t12364.jpg ) ] (http://msp.money.pl/wiadomosci/zarzadzanie/artykul/tylko;kilka;dni;na;zlozenie;wniosku;o;dotacje;na;e-biznes,76,0,680012.html)Kilka dni na złożenie wniosku o dotację na e-biznes Może w takim razie należy się skupić na informatyzacji urzędów? Przyszłość należy przecież do e-administracji.
W Polsce odnieśliśmy wielki sukces, bo udała się informatyzacja urzędów. W jednej miejscowości liczba komputerów przewyższyła nawet liczbę urzędników.
Ale nic z tego nie wynika. Nie poprawiła się przez to jakość usług, Ani nie wzrosło zaufanie petentów do urzędników. W raporcie ONZ zajmujemy 33 miejsce na 45 możliwych. Pod względem informatyzacji administracji wyprzedziła na Bułgaria i dogoniła Rumunia.
My dzisiaj staramy się wdrażać e-administrację, ale to się skończy wielką porażką. Na obecną kulturę pracy nakłada się nowe narzędzia. Jeżeli tak się stanie to będziemy mieli poważny kłopot i na długie lata utkniemy z tym samym problemem. Za parę lat będziemy mieli jedynie parę procent korzystających z e-administracji, bo ergonomia tych usług będzie zła i nieużyteczna
W takim razie może czas zastąpić starych urzędników młodymi, którzy rozumieją współczesny świat?
Tak mi się wydaje. Tak to obecnie wygląda, że rządzą pięćdziesięcio- i sześćdziesięciolatkowie, którzy kompletnie nie rozumieją współczesnego świata . Urzędnicy muszą wreszcie zrozumieć, że żyjemy w świecie Facebooka, gmaila i chmury. I na to należy stawiać.
Czytaj w Money.pl src="http://www.money.pl/u/money_chart/graphchart_ns.php?ds=1290430656&de=1321916400&sdx=0&i=&ty=1&ug=1&s%5B0%5D=on&s%5B1%5D=lpg&s%5B2%5D=pb95&w=460&h=250&cm=1&lp=1"/>Źródło: e-petrol.pl