Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Maciej Czujko
|

Rybiński: Prywatyzacja nie wypali, podwyższyć podatki

0
Podziel się:
Rybiński: Prywatyzacja nie wypali, podwyższyć podatki

Money.pl: Od losów planu prywatyzacji zależy przyszłość portfeli Polaków. Jeśli nie uda się uzyskać zaplanowanej kwoty, dług publiczny przekroczy 55 proc. PKB i trzeba będzie awaryjnie obniżać dziurę budżetową. Co to oznacza dla szarego obywatela?

Krzysztof Rybiński, były wiceprezes NBP, partner Ernst & Young: Jeśli chcemy zrozumieć, w jaki sposób taka procedura dotyka obywatela, wystarczy spojrzeć na byłe republiki bałtyckie, gdzie właśnie obniża się pensje urzędników o 10-20 procent. Albo na Kalifornię - tam z kolei gubernator zwalnia jedną trzecią policjantów i strażaków. Jeśli w trybie kryzysowym tniemy deficyt, to takie właśnie decyzje trzeba podejmować.

**A przekroczymy ten próg?

To raczej nie jest pytanie czy, ale kiedy. Myślę, że stanie się to najprawdopodobniej w 2011 roku. No chyba, że minister finansów odwlecze to smutne wydarzenie w czasie. Zastosuje kreatywną księgowość, w której jest bardzo sprawny.

Wyobrażam sobie więc, że wkrótce np. ZUS nie otrzymuje ani grosza z budżetu, a wszystkie potrzebne pieniądze pożycza na rynku. Albo ministerstwa, by uzyskać fundusze na płace dla pracowników, zaciągają kredyty w bankach.

Celowo Pan przesadza...

Tak. To są żarty, ale smutne, bo obrazują częściowo sposób rozumowania naszego rządu, któryutworzył fundusz drogowy i tym samym wyprowadził te wydatki z budżetu. To jest właśnie kreatywna księgowość. Na Boga, by nie doszło do takich wynaturzeń, żeby w ogóle Polska nie przekroczyła tego 55-procentowego progu, potrzebne są natychmiastowe reformy finansów.

Jakie?

Trzeba podnieść podatki. Na razie rząd robi to powierzchownie - przez podnoszenie różnych opłat skarbowych, czy mandatów. Te główne nie idą jednak w górę, ale i tak pójdą. Będą musiały. Trzeba też podjąć szereg politycznie niewygodnych zmian. Np. zająć się KRUS-em, bo po części korzystają z niego rolnicy, którzy nie powinni. Należy też podnieść wiek emerytalny. To tylko przykłady. Lista koniecznych reform ma 20-30 punktów. W budżecie jest bardzo dużo niepotrzebnych wydatków.

Przydałoby się też zrealizować plan prywatyzacyjny. Niestety, ciężko uwierzyć w to, że w przyszłym roku uzbiera się z niej 25 miliardów złotych, skoro w tym nie uda się zgromadzić połowy tej kwoty.

To nie jest kwestia wiary, tylko odpowiednich mechanizmów, analiz na wysokim poziomie i skutecznego poszukiwania wielu zainteresowanych.

Tak powinno być, a jak jest dotychczas?

Jeśli w dwuletnim planie prywatyzacji, pierwszy rok jest zrealizowany tylko w niedużej części, to można z dużą dozą pewności założyć, że i w drugim będzie podobnie. To nie jest tak, że nagle otworzy się worek z zainteresowanymi, którzy będą brali wszystko, co rząd zaoferuje.

Trzeba realistycznie spojrzeć na otoczenie makroekonomiczne i finansowe. Za niektóre spółki chcemy za dużo pieniędzy. W innych są bardzo silne związki zawodowe. A bardzo często obok tego pojawiają się przeróżne komplikacje prawne. Łatwo jest więc deklarować, a trudniej zrobić.

Ale determinacji rządowi chyba nie brakuje.

Myślę, że w ministerstwie skarbu jest sporo ludzi, którym nie tylko brak determinacji, ale którzy wręcz liczą na to, że jednej czy drugiej firmy nie uda się sprzedać. Często jest tak, że ministerialni urzędnicy dorabiają jako członkowie rad nadzorczych w spółkach skarbu państwa. Jaki mogą więc mieć interes w tym, by poszły one w prywatne ręce, skoro stracą wtedy swoje stanowiska. Trzeba by pomyśleć o jakimś systemie motywacji finansowej urzędników - np. premie za udane prywatyzacje.

Motywacji nie powinno brakować jednak inwestorom. Przecież fakt, że jesteśmy jedynym krajem w Europie, który uniknął recesji, musi ich do nas przyciągać.

Tak się właśnie dzieje. Prywatyzacyjne sukcesy zawdzięczamy właśnie naszej wiarygodności zbudowanej na podstawie dodatniego PKB. Proszę jednak pamiętać, że na reputację pracuje się długo, ale bardzo szybko się ją traci. Wystarczy więc, że rząd zaniecha reform i weźmie się za kreatywną księgowość. Albo np. zmieni ustawę tak, by zadłużać kraj powyżej 55 proc. PKB bez żadnych konsekwencji. I wtedy możemy się pożegnać z naszą wiarygodnością. Inwestowanie w naszym kraju stanie się ryzykowne, a obligacje pójdą w górę. Tego się obawiam.

A tego, że wypłaty dywidend, którymi w tym roku rząd ratuje budżet, osłabią atrakcyjność wydrenowanych spółek? Przecież płacą je te same przedsiębiorstwa, które mają być w przyszłym roku prywatyzowane.

Każdy akcjonariusz ma prawo zarobić na spółce, którą ma w portfelu, ale musi przyjąć zrównoważoną metodę, by nie odbierać pieniędzy tym firmom, które nie mają nadmiaru kapitału. Myślę, że w niektórych przypadkach ministerstwo przesadziło.

W których?

Niestety, nie mogę wskazać palcem, bo jestem audytorem w kilku spółkach skarbu państwa.

Raport Money.pl
*Dług ponad 50 proc. PKB. Rząd musi zacisnąć pasa * Ministerstwo Finansów zmienia prognozy - szacuje, że w przyszłym roku nasz dług publiczny przekroczy próg ostrożnościowy 50 proc. PKB. Czytaj w Money.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)