Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jan Osiecki
|

Santorski: Prawdziwa cnota nagrań się nie boi

0
Podziel się:
Santorski: Prawdziwa cnota nagrań się nie boi

Money.pl: Po emisji w TV „taśm Gudzowatego” i przedrukowaniu ich przez media pojawia się pytanie: czy biznesmeni czują się tak zagrożeni, że nagrywają wszystkie swoje rozmowy, aby mieć ewentualnie materiał do wykorzystania w sądzie?

Dr Jacek Santorski, psycholog biznesu: Z tego co się orientuje wynika, że biznesmeni raczej odczuwają potencjalne zagrożenie tym co się nazywa dywersją PR-ową.

Money.pl: Na czym polega takie zagrożenie?

J.S.: Biznesmeni obawiają się, że jakaś wyrwana z kontekstu spontaniczna wypowiedź np. na temat klienta, czy informacja o kawie z lekarzem będącym na szkoleniu organizowanym przez firmę farmaceutyczną na imprezie wykraczającej poza standardy zwykłej gościnności – może być użyta przy okazji jakiejś kampanii medialnej. Obawiają się, że będą bohaterami materiałów wykazujących rozmijanie się menedżerów czy osób z działów obsługi klienta z pewnymi standardami etycznymi, prawnymi czy dobrymi obyczajami.

Na to w tej chwili menedżerowie bardzo uważają. Moim zdaniem zresztą dobrze na tym wychodzą.

Money.pl: Czyli wcześniej przygotowuje się jakieś dowody tak na „wszelki wypadek”, tak jak to zrobił Gudzowaty?

J.S.: Trzeba się liczyć z tym, że dziennikarze będą ciągle szukać materiałów. Mam wrażenie, że tego rodzaju zagrożenie dywersją PR-ową, czy zagrożenie medialne jest bardzo poważnie traktowane, o wiele poważniej niż zagrożenie prawne, ponieważ niewielu ludzi w biznesie działa na granicy prawa. Natomiast łatwo jest wobec kogoś sformułować zarzut, że ktoś był w nieodpowiednim towarzystwie czy coś się nie tak powiedziało – dlatego menedżerowie muszą się z tego rodzaju niebezpieczeństwem liczyć.

Money.pl: I dlatego nagrywają spotkania? Ale czy takie wzajemne nagrywanie się nie wytworzy jakiejś spirali strachu, która sparaliżuje normalne działania biznesowe?

J.S.: Ludzie bardzo profesjonalni od dawna mówią o czymś co się nazywa „zarządzaniem językiem”. Chodzi o to żeby słowa wypowiedziane przez nas zawsze służyły nam, a nie przeciwko nam.

Bardzo profesjonalny menedżer, z dobrej światowej korporacji, nawet w domu o pracy rozmawia jak dyplomata i nie powie złego słowa o konkurencji. W pewnym sensie ma takie zachowania we krwi.

Tak więc profesjonalistom takie sytuacje, w których ukradkiem ktoś nagrywa spotkanie, nie zaszkodzą. Po prostu prawdziwa cnota takich praktyk się nie boi. Natomiast ci, którzy coś ściemniają teraz mogą spać mniej spokojnie i mogą u nich w trakcie rozmów biznesowych powstawać paranoiczne obawy.

Money.pl: A czy Pana zdaniem Gudzowaty nagrywał Michnika świadomie, wiedząc że wykorzysta w jakiś sposób te taśmy, czy nagranie rzeczywiście „wypłynęło” przypadkiem?

J.S.: Wolałbym nie spekulować w ten sposób o konkretnych osobach, które np. kiedyś mogłyby być moimi klientami.

Mogę natomiast powiedzieć, że tak ogólnie w nagrywaniu rozmów biznesmenów biją mężowie i żony. Ilość zleceń u detektywów i ilość zamówień na urządzenia monitorujące na potrzeby rodzinne zrosła w ostatnim okresie wielokrotnie.

Rodzice, których stać na zatrudnienie pomocy domowych monitorują nianie żeby sprawdzić czy dobrze się zachowują, mężowie kontrolują swoje żony, żony swoich mężów, więc zapanowała ogólna fascynacja kontrolowania wszystkich i wszystkiego.

Choć przypuszczam, że tak jak kiedyś reality TV było takim szaleństwem, tak i ta moda kiedyś przeminie.

wiadomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)