Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Andrzej Zwoliński
|

Senyszyn: Mówienie, że trzeba podwyższyć VAT 2011 to wciskanie ciemnoty

0
Podziel się:

Oszczędności rząd powinien zacząć szukać od siebie. Rzucanie uwag w rodzaju chyba trzeba podnieść podatki by zasypać dziurę budżetową jest niepoważne - mówi Money.pl Joanna Senyszyn, profesor ekonomii, europosłanka SLD.

Senyszyn: Mówienie, że trzeba podwyższyć VAT 2011 to wciskanie ciemnoty
(PAP/Wiktor Dąbkowski)
Money.pl: Po zapowiedzi ministra Michała Boniego, że nie unikniemy podniesienia podatków by zasypać dziurę budżetową, kolejni prominentni politycy Platformy wypowiadają się w podobnym duchu. Wczoraj marszałek Grzegorz Schetyna potwierdził, że prawdopodobnie nie da się uniknąć podniesienia składek rentowych, oraz VAT. Jesteśmy już w tak złej sytuacji, że nie ma innego wyjścia jak podnosić podatki?
Joanna Senyszyn, profesor ekonomii, europosłanka Sojuszu Lewicy Demokratycznej: Mamy do czynienia ze starymi numerami. O podnoszeniu podatków celowo nie mówiono w czasie kampanii wyborczej. Wtedy Jarosław Kaczyński natychmiast by zapowiedział, że on nie tylko nikomu nie zabierze, ale wszystkim jeszcze doda. Przy beznadziejnej kampanii Bronisława Komorowskiego pomysł z podnoszeniem podatków byłby samobójem.

Ale musimy podnosić podatki czy nie?

[ ( http://static1.money.pl/i/h/74/t20042.jpg ) ] (http://www.money.pl/archiwum/mikrofon/artykul/gomulka;nie;powiem;tuskowi;gdzie;szukac;oszczednosci,64,0,643136.html) Gomułka: Nie powiem Tuskowi, gdzie szukać oszczędności

Sytuacja nie jest jeszcze podbramkowa, ale za rok, jeżeli nic nie będziemy robić może to być absolutnie konieczne. Rosnący deficyt godzi w naszą wiarygodność na arenie międzynarodowej.

Rząd musi zacząć działać już teraz. Za rok wszyscy będziemy żyli wyborami. Ogłoszenie wówczas planu podwyżek podatków czy cięć budżetowych oznaczałoby polityczną katastrofę dla Platformy Obywatelskiej. A tak niepopularne decyzje rządzący podejmą teraz i przez rok będą wciskać ludziom ciemnotę, że to dla ich dobra.

Mówienie, że trzeba podwyższyć VAT to wciskanie ciemnoty?

Oczywiście. Przecież rząd nie przedstawił wiarygodnej analizy sytuacji ani spójnej koncepcji ratowania budżetu. Miota się od ściany do ściany. Nawet poszczególni ministrowie kłócą się ze sobą, bo każdy z nich ma swój pomysł.

Jeżeli chodzi o podatek VAT, to najwyższa stawka nie zostanie podniesiona, ewentualnie mogą zostać zlikwidowane pozostałe stawki. To nawet byłoby zgodne z pewną tendencją w Unii Europejskiej.

Kiedyś mówiono o wprowadzeniu jednej 15-procentowej stawki VAT na wszystkie artykuły, ale ten temat umarł. Szkoda, bo to nie byłoby złym rozwiązaniem. Obawiam się jednak, że ten rząd postąpi jak to ma w zwyczaju. Zacznie szukać pieniędzy nie w kieszeniach najbogatszych, ale najbiedniejszych grup społecznych.

Co to znaczy, że do tej pory szukano pieniędzy w kieszeniach biedniejszych?

Tak było przez ostatnie lata. Doskonałym przykładem jest likwidacja podatku od spadków w pierwszej grupie. Idea może jest i słuszna, ale ten podatek powinien być zniesiony tylko do pewnej kwoty. Nic nie uzasadnia tego by milionowe fortuny przechodziły z ojca na córkę lub syna bez żadnego podatku.

Jeżeli chodzi składki emerytalne i rentowe to SLD ostrzegał przed tym już w 2007 roku, kiedy rząd PiS je obniżył. Nie słuchano nas, obniżono stawki na czym najbardziej skorzystali najbogatsi i jednocześnie narażono budżet na znaczne zmniejszenie dochodów. Tak się kończy populistyczna polityka.

Rząd nie powinien więc podwyższać składek?

Na pewno nie wszystkim. Nie wyobrażam sobie by osobom zarabiającym na poziomie minimum socjalnego zabierać cokolwiek. Te osoby powinny zostać zwolnione od płacenia podatku PIT. Niech płacą lepiej zarabiający. Rząd jest w trudnej sytuacji, bo musi powiedzieć obywatelom, że zabierze im to, co nie tak dawno dostali.

Takie decyzje są bardzo niepopularne. Jeśli PO się na nie zdecyduje, zjedzie w rankingach co najmniej o kilka pkt. procentowych i nie wiadomo, czy to nie byłby początek końca dominacji tej formacji politycznej.

Fakty są jednak takie, że by zbić deficyt budżetowy do poziomu 3 procent PKB trzeba znaleźć co najmniej 50 mld złotych. Co rząd musi zrobić by tego dokonać?

Ten rząd musi przegrać wybory i oddać władzę Lewicy. W kadencji 2001-2005 pokazaliśmy, że potrafimy zlikwidować o wiele większy deficyt. Inna sprawa, że dziurę Bauca zasypywaliśmy bardziej jak liberałowie niż jak socjaliści. I ponieśliśmy za to polityczną odpowiedzialność. Straciliśmy miłość i poparcie wyborców.

Na nowe polityczne rozdanie trzeba czekać ponad rok, czyli do wyborów. Jak ratować się teraz?

Dobrze oceniam pomysł minister Jolanty Fedak, aby większość naszych składek z II filaru zamiast do OFE wpłacać do ZUS. To dałoby spore pieniądze dla budżetu. Początkowo premier Donald Tusk był temu dość przychylny, jednak banki przywołały go do porządku, bo to głównie banki straciłyby na takiej operacji.

Można też ewentualnie wrócić do wysokości składek z 2007 roku, ale wraz z wprowadzeniem zwolnienia zarabiających minimum socjalne z płacenia podatku PIT. Ja rozumiem, że z punktu widzenia Michała Boniego, są to kwoty humorystyczne, ale dzięki nim ci najbiedniejsi wiążą koniec z końcem.

Poza tym, zamiast mówić tylko o podwyższaniu, rząd musi też zaproponować oszczędności, a te najlepiej zacząć o siebie. Niestety ten rząd nie jest w stanie tego zrobić bo żyje w oderwaniu od rzeczywistości.

Gdzie można znaleźć oszczędności?

Źródeł jest wiele, na przykład Kościół. Niech płaci normalne podatki, przestańmy go stale dofinansowywać, a budżetu zyska nawet 4,5 -5 mld złotych rocznie. Wystarczy zostawić pół miliarda na utrzymanie zabytkowych świątyń, bo to nasze kulturalne dziedzictwo, a co do reszty - zamknąć kurek. W jednym z wystąpień sejmowych podałam premierowi Donaldowi Tuskowi na tacy to rozwiązanie, ale nie skorzystał. Taki biskupobojny.

Poza tym, źródeł oszczędności należy szukać w rozbuchanej administracji rządowej. Można obciąć wydatki na IPN. Teraz dostaje grubo ponad 200 mln złotych rocznie, kilkadziesiąt milionów można mu odebrać. Należy też przejrzeć wydatki wszystkich ministerstw, kancelarii premiera i prezydenta.

Przecież w ministerstwach szukano już oszczędności ponad rok temu? **[

Rybiński: Lepiej byłoby dla PO, gdyby wybory wygrał prezes PiS ]( http://www.money.pl/archiwum/mikrofon/artykul/rybinski;lepiej;byloby;dla;po;gdyby;wybory;wygral;prezes;pis,221,0,639965.html )**

Efekt jest taki, że kancelaria premiera zatrudnia kilkudziesięciu doradców, którzy nie wiadomo w jakich sprawach doradzają, a biorą po 5, 7 tysięcy złotych.

Zdaję sobie sprawę, że oprócz tego co można by było zaoszczędzić na Kościele to sumy rzędu kilkuset milionów złotych rocznie, ale od tego rząd powinien zacząć by wykazać dobrą wolę. **

To przekonałoby Polaków do zgody na poniesienie kosztów walki z kryzysem naszych finansów?

Ludzie są z natury dość spolegliwi. Gdyby rząd pokazał, że tnie wydatki możliwie bezboleśnie, a jednocześnie szuka oszczędności u siebie, obywatele podeszli by do tego z większym zrozumieniem. Jeżeli jednak widzą, że rząd działa w myśl tego co powiedział kiedyś Urban, czyli, że _ on się i tak wyżywi _, to nie zgodzą się na płacenie rachunku za kryzys.

Trzeba odwrócić proporcje, pokazać, że samemu się ograniczyło wydatki, że obcięło się różnym darmozjadom i dopiero po tym wszystkim zaproponować debatę pod hasłem: Co robimy dalej. Trzeba oczywiście zaproponować kilka różnych rozwiązań. Nie ma cudów. Platforma poniesie polityczną cenę, ale przynajmniej będzie to uczciwe postawienie sprawy.

SLD poprze propozycje cięć i podwyżek?

W tej sprawie musiałyby się wypowiedzieć władze partii. Teraz trudno dyskutować, bo nie ma konkretnych propozycji. Na razie PO wypuszcza próbne balony i czeka na reakcję. Jak można wierzyć premierowi, który jesienią 2007 obiecywał finansowanie _ in vitro _ z pieniędzy publicznych, a po dwóch tygodniach się wycofał. Później na tej samej zasadzie kastrował pedofilów. To są równie śmieszne propozycje, bo pozbawione rachunku ekonomicznego.

Jeśli zapowiada się podwyżkę składek emerytalnych, trzeba powiedzieć jakie to będzie miało skutki dla budżetu i dla obywateli. Podwyższenie składek i podatków nie będzie przecież bez wpływu na nasz rozwój, trzeba jednak taki rachunek zrobić. Niech rząd przestanie chlapać, co mu ślina na język przyniesie i wreszcie zaproponuje konkretne rozwiązania. I niech się z nich nie wycofuje po tygodniu, gdy sondaże pokażą spadkową tendencję notowań PO. Wreszcie po trzech latach rządów trzeba być poważnym.

Czytaj w Money.pl
[ ( http://static1.money.pl/i/h/135/t102535.jpg ) ] (http://www.money.pl/emerytury/raporty/artykul/zus;przykrecil;srube;zniknela;polowa;rencistow,208,0,648400.html) ZUS przykręcił śrubę, zniknęła połowa rencistów W dziesięć lat liczba osób pobierających renty zmalała z 2,7 do 1,3 miliona. Na ich świadczenia budżet wydaje ponad 7 mld zł mniej.
[ ( http://static1.money.pl/i/h/51/t85811.jpg ) ] (http://www.money.pl/podatki/wiadomosci/artykul/czeka;nas;podwyzka;podatkow,235,0,617707.html) Czeka nas podwyżka podatków? Podniesiona ma być składka zdrowotna. W zmian ministerstwo proponuje ulgi na polisy.
[ ( http://static1.money.pl/i/h/84/t89172.jpg ) ] (http://www.money.pl/podatki/wiadomosci/artykul/podarunki;dla;dlugoletnich;malzonkow;beda;zwolnione;z;podatku,199,0,628679.html) Podarunki dla długoletnich małżonków będą zwolnione z podatku? Takimi podarunkami gminy honorują małżonków _ o długoletnim pożyciu _.
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)