Money.pl: Od kilku dni słyszymy, że winne całemu złu w Polsce są Wojskowe Służby Informacyjne. Czym właściwie tak naprawdę były *WSI*?
Jerzy Szmajdziński, SLD, *były minister obrony narodowej:* Zawsze tym samym. Służbą która miała gromadzić informacje potrzebne do budowania programów: przebudowy, modernizacji wyposażenia i rozwoju sił zbrojnych, a także ochrony kontrwywiadowczej i rozpoznania tam gdzie na misjach są żołnierze. WSI powstały w 1991 roku. Wielu oficerów wywodziło się z drugiego zarządu wywiadu sztabu generalnego, z Wojskowych Służb Wewnętrznych - wtedy podlegali pierwszej weryfikacji, a później przez całe lata następowały zmiany i odchodzenie. Lata 1997-2001 to był największy ruch kadrowy, który zrealizowała Akcja Wyborcza Solidarność i generał Rusak.
Money.pl: WSI to tak naprawdę była niewielka służba, bo odejmując techników, operatorów, liczyła około tysiąca osób. Czy takie służby mogły mieć wpływ na całą Rzeczpospolitą?
J.Sz.: To jest oczywiście stworzenie z WSI takiego mitycznego straszaka i takiego czarnego luda, który za wszystkimi zdarzeniami stał. Ostatnio wepchnął pana Lipińskiego i Mojzesowicza do sypialni pani Beger - więc to naprawdę znajdowanie alibi dla swojej niedoskonałości, dla swoich słabości, dla nie radzenia sobie z rządzeniem. Do tej pory jak coś nie szło w rządzeniu to winna była opozycja i media, a teraz dodaje się jeszcze WSI, które kilka dni temu przestały istnieć.
Money.pl: Czy likwidacja WSI i zastąpienie ich dwoma nowymi służbami, przy jednoczesnym zwolnieniu około 60 proc. stanu osobowego nie zaszkodzi naszym wojskom, które mają misje w Iraku i Afganistanie?
J.Sz.: Niestety może, mamy do czynienia z destabilizacją, z brakiem pewności tej kadry. A także, co ważniejsze, ci którzy chcą się decydować na współpracę ze służbami - wiedzą jedno: że można współpracować, kiedy jest o nich cicho, kiedy nie towarzyszy im żadna sensacyjność, kiedy nie towarzyszy im zagrożenie, że mogą być ujawnieni przez tego czy innego polityka, dla którego liczy się bieżąca walka polityczna, a nie bezpieczeństwo państwa.
Money.pl: Do niedawna byliśmy potęga wywiadowcza w Iraku. To WSI wywiozły stamtąd agentów CIA tuż przed Operacją Pustynna Burza. Czy w tej chwili fakt, że w Iraku jest siatka wywiadowcza, ale nie ma centrali w Warszawie, może osłabić nasz potencjał wojskowy i zagrozić misji w Iraku?
J.Sz.: Wolę nie wchodzić w tę dyskusję, to powinno być zajęcie dla sejmowej komisji do spraw służb specjalnych i stosowne informacje powinny być przedstawione: jak wygląda sytuacja, położenie tych oficerów i ocena jakie mogą z tego wypłynąć konsekwencje. Na pewno nie można zostawić tej problematyki Antoniemu Macierewiczowi.
Money.pl: Jak Pan ocenia fakt postawienia na czele dwóch służb wojskowych, Służby Wywiadu i Służby Kontrwywiadu, które powstały na miejscu WSI, dwóch cywilów?
J.Sz.: Jesteśmy wyjątkiem w krajach Sojuszu Północnoatlantyckiego i na pewno na czele tych służb stoją osoby niekompetentne i nieprzygotowane do tego zasadniczego zadania jakie mają WSI.
Money.pl: Czyli możemy być ośmieszeni w oczach NATO po tym co się stało?
J.Sz.: Już się dawno skompromitowaliśmy.