To jest strategiczny błąd Platformy

*Kazimierz Kik, politolog: *Tak zwykło się uważać do tej pory, a jest to poparte obserwacją, że w przypadku kiedy do wyborów idzie mała część wyborców, to są to tak zwane _ żelazne elektoraty _. A pod tym względem bardziej _ żelazny elektorat _ ma PiS.

Wyborcy Platformy są mniej skonkretyzowani, bardziej ruchomi. Zwróćmy uwagę na różnicę w latach 2005-2007. W 2005 część późniejszego elektoratu Platformy nie uczestniczyła w wyborach, w 2007 uczestniczyła ze względu na groźbę PiS-u, a teraz ta groźba już nie istnieje. Istnieje za to niezbyt dobre doświadczenie rządów PO. Więc ten _ ruchomy _ elektorat PO może odpłynąć na lewo albo do domu, czyli nie pójdzie głosować.

Aż tak to nie. Natomiast może ona spłaszczyć wyniki wyborów. To znaczy Ci, którzy popierają PO niekoniecznie pójdą do wyborów, a zatem dzisiejsze 47 procent może zmniejszyć się do 32. Elektorat PiS z kolei pójdzie do wyborów i może znacząco zmniejszyć przewagę Platformy.

[

Przedwyborcze debata? Tylko z tym, kogo naprawdę kocham! ]( http://www.money.pl/archiwum/felieton/artykul/przedwyborcze;debata;tylko;z;tym;kogo;naprawde;kocham,9,0,903689.html )

Platforma walczy o frekwencję. Dowodem była propozycja Donalda Tuska w sprawie debat pomiędzy nim a Kaczyńskim. Te debaty na nowo mogłyby spolaryzować kraj, mogłyby przyciągnąć nowych wyborców, tych którzy nie interesują się polityką.

Dlatego zresztą PiS nie godzi się na debaty. Wie, że mogłoby to podnieść temperaturę w kraju. Oni chcą wygaszać atmosferę i zmniejszać zainteresowanie wyborami. Zwróćmy uwagę, że PiS jeździ tylko do swoich wyborców i dba o to, żeby elektorat był stabilny i zwarty. I robią to z premedytacją, bo wiedzą, że nie przekonają do siebie nieprzekonanych. Nie ma debat, nie ma koncentracji uwagi na wyborach i na polityce, to Kaczyńskiemu odpowiada.

Platforma w tej kwestii zrobiła co mogła, ale jej sztab popełnił błędy. Zwróćmy uwagę na to, że PO i Donald Tusk proponując debatę z Kaczyńskim, podjął próbę przekształcenia tych wyborów w plebiscyt, jak to było w 2005 i 2007. To zaś z kolei prowadziłoby do zmarginalizowania innych partii, czyli na przykład SLD.

To jednak paradoksalnie nie służy Platformie. Ponieważ, jak mówiliśmy wcześniej, przez niższą frekwencję mogą spłaszczyć się wyniki wyborów i Platformie może nie starczyć współpraca z samym PSL. W takiej sytuacji zmarginalizowane SLD nie będzie chciało zaryzykować koalicji z PO.

Krótko mówiąc PO chcąc spolaryzować scenę polityczną zupełnie niepotrzebnie stara się pomniejszyć, kompromitować i odstręczać SLD. W tych wyborach przy niskiej frekwencji żadna partia nie będzie mogła rządzić samodzielnie. A przy spłaszczonych wynikach koalicja z PSL, to może być za mało. Platforma więc stosuje błędną taktykę. Poza tym Platforma jest zapatrzona w sondaże i wydaje im się, że takie będą wyniki wyborów. Nic bardziej błędnego.

Dokładnie. W ten sposób kompromitowało to PO. Dlatego Platforma już w kampanii powinna myśleć o koalicjantach i działać na rzecz izolowania PiS-u, a nie spychania na margines SLD. To jest, moim zdaniem, strategiczny błąd Platformy, który może odcisnąć się negatywnie na oczekiwaniach PO, co do możliwości tworzenia koalicji.