Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

TVP: Zygmunt Solorz był agentem

1
Podziel się:

Polsat dostał koncesję dzięki esbecji? A może Solorz był zwykłym pionkiem zmuszonym do podpisania lojalki?

TVP: Zygmunt Solorz był agentem
(PAP/Tomasz Gzell)

Właściciel telewizji Polsat Zygmunt Solorz był współpracownikiem służb specjalnych PRL w latach 1983-85 - podano w czwartek wieczorem w programie TVP "Misja specjalna".

Od razu pojawiły się dwie skrajne opinie - że był niewiele znaczącym pionkiem, albo że dzięki współpracy z bezpieką dorobił się majątku a jego telewizja Polsat dostała koncesję.

Zwolennikiem drugiej tezy jest historyk Tadeusz Witkowski, który zapoznawał się z dokumentami na temat Solorza w IPN.

Według autorów reportażu wyemitowanego w czwartkowym programie, na zachowanych w IPN mikrofilmach zachowały się informacje na temat Solorza, który posługiwał się różnymi nazwiskami: Zygmunt Krok i Zygmunt Solorz; jest też zobowiązanie do współpracy z 15 lipca 1983 r., w którym przybrał on pseudonim "Zegarek", później miał też posiadać pseudonim "Zeg".

_ Według autorów reportażu z "Misji specjalnej", Solorza jako ich agenta "chciano wykorzystać do rozpracowywania środowiska emigracyjnego w Monachium", gdzie siedzibę miało m.in. Radio Wolna Europa i polska misja kościelna. _

W dyskusji po emisji reportażu prof. Andrzej Zybertowicz, przedstawiony w programie jako ekspert z dziedziny służb specjalnych uznał, że Solorz działał jako "element środowiska służb specjalnych". Przypomniał, że w 1989 r. uzyskał on kredyt z FOZZ z operacji kierowanej przez wywiad wojskowy PRL - ta informacja pojawiła się na procesie ws. FOZZ.

"To wszystko układa się w pewien wzór funkcjonowania tajnych służb. Żadna inna stacja przez kilka lat nie uzyskała koncesji - Solorz dostaje rynek jakby na wyłączność. W tym kontekście pytanie, jakie już kilka lat temu stawiał Antoni Macierewicz o oligarchów polskiego biznesu - czy oni są właścicielami oficjalnie deklarowanego majątku, czy tylko depozytariuszami majątku bogactwa interesu, za którym stoi ktoś inny - jacyś inni właściciele" - dodał Zybertowicz.

Solorz dla "Życia Warszawy":_ Podpisałem to, co mi SB kazało podpisywać. Nie czuję się jednak winny, bo na nikogo nie donosiłem i nikomu nie zaszkodziłem. _Sam Solorz w kilku wypowiedziach publicznych oświadczał, że nie był agentem. Podczas wywiadu telewizyjnego z 1994 r. mówił, że nigdy nie ukrywał tego, iż ma kilka paszportów i nazwisk. Wyjaśniał, że zmieniał je tylko ze względów "osobistych i rodzinnych". Zaprezentowano też jego wypowiedź z tego samego roku, na której oświadczył, że "nigdy nie był współpracownikiem żadnych służb specjalnych, a kapitał ma udokumentowany".

Z akt IPN, na które powołali się autorzy materiału wynika, że w październiku 1983 r. Solorz przeszedł wstępne przeszkolenie zorganizowane dla niego przez specsłużby. "Oficer scharakteryzował go jako osobę przedsiębiorczą i operatywną" - mówił Witkowski.

"Zmuszono go do podpisania zobowiązania do współpracy, ale tej współpracy nigdy nie podjął" - oświadczył w programie mec. Józef Birka, szef rady nadzorczej Polsatu i bliski współpracownik Solorza. Przyznał, że w latach 80. Solorz był za granicą nielegalnie i szantaż służb specjalnych, które zmusiły go do podpisania zobowiązania polegał na tym, że gdyby zobowiązania nie podpisał, nie otrzymałby paszportu i miał sprawę karną.

_ Solorz ma 51 lat. Jest jednym z najbogatszych Polaków. Amerykański "Forbes" szacuje jego majątek na 2 mld dolarów, umieszczając go na 382. miejscu w świecie. Jest przewodniczącym Rady nadzorczej Polsatu, głównym akcjonariuszem Elektrimu, posiada pakiety kontrolne Invest-Banku, Polisy Życie i Towarzystwa Emerytalnego Polsat. _

Birka dodał, że stwierdzenia Witkowskiego o tym, iż gdyby nie zobowiązanie Solorza do współpracy, nie zbiłby on fortuny i nie otrzymałby koncesji dla TV Polsat, jest "krzywdzące i nieuprawnione". Podkreślił, że jest zbulwersowany tak postawioną tezą reportażu.

W 1994 r. w telewizyjnym wywiadzie zapytano Solorza jak to możliwe, że w 1983 r. mógł swobodnie wjeżdżać do Polski i z niej wyjeżdżać, nie mając m.in. uregulowanej sprawy służby wojskowej. "Przyjechałem legalnie na paszporcie konsularnym i legalnie wyjechałem" - odparł Solorz. "Jeżeli otrzymałem paszport konsularny - wydaje mi się, że zostałem dobrze sprawdzony" - dodał.

Według autorów reportażu z "Misji specjalnej", Solorza jako ich agenta "chciano wykorzystać do rozpracowywania środowiska emigracyjnego w Monachium", gdzie siedzibę miało m.in. Radio Wolna Europa i polska misja kościelna. Stąd pojawiło się zadanie zbliżenia się do związanego z rozgłośnią księdza Jana Ludwiczaka i aktorki Barbary Kwiatkowskiej, znanej i aktywnej w środowiskach Polonii.

Solorz w tym czasie miał firmę przewozową, która dostarczała do Polski dary z Zachodu. Występujący w reportażu emerytowany pułkownik wywiadu Henryk Bosak przyznał, że peerelowskie służby pozyskały z grupy przewoźników "2-3 współpracowników, którzy przywozili do Polski dary", zarabiając przy tym na przywożeniu innych towarów dla siebie. Mieli też - według Bosaka - dostarczać służbom "jakieś materiały, fotografie", które im odbierano przed granicą, by nie mieli z tego tytułu kłopotów.

"To były małe sprawy. Mógł być jakiś "Zegarek". Tam był jakiś Krok - nie wiem, czy to nazwisko, czy pseudonim" - powiedział Bosak. Gdy powiedziano mu, że Krok to nazwisko znanej osoby - Zygmunta Solorza, Bosak odparł "chyba bym skojarzył, że to obecnie właściciel Polsatu".

"Misja specjalna" podała, że agent "Zeg" przekazał informację o paczce do jednego z opozycjonistów, w której miał być lakier, a w rzeczywistości była w niej farba drukarska. SB miała zrobić użytek z tej informacji, ale ogólnie - jak poinformowano - w raporcie oceniającym działalność agenta "Zeg" uznano, że jego wiadomości są mało przydatne.

W materiale podano też, że zanim Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji przyznała telewizji Polsat - jako pierwszej w kraju stacji komercyjnej - ogólnopolską koncesję na nadawanie programu (uczyniła to jednogłośnie), pod adresem Solorza pojawiły się "zastrzeżenia Urzędu Ochrony Państwa". "Opinia kontrwywiadu UOP wzbudziła szereg emocji" - powiedział ówczesny szef UOP Gromosław Czempiński.

Ówczesny prezes KRRiT Marek Markiewicz powiedział natomiast, że to on prosił, by służby specjalne przedstawiły swe ewentualne przeciwwskazania wobec wszystkich uczestników procesu koncesyjnego - jeśli jakieś by były. Odnosząc się do stanowiska UOP w sprawie Solorza, Markiewicz stwierdził, że nie było tam "informacji stanowiących przeszkodę", by koncesji udzielić.

"Dużo znaków zapytania, ale właściwie nic konkretnego" - tak notatkę UOP opisał inny członek KRRiT Marek Siwiec.

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(1)
rocznik 52
3 lata temu
dno