Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Wiemy ile kosztowała nas sprawa Rywina

0
Podziel się:

Aż ponad 400 tys. zł wyniosły wydatki organów ścigania na realizację pomysłów specjalnej komisji śledczej, która miała wyjaśnić tak zwaną sprawę Rywina. Zapłaciliśmy za to my – podatnicy. Zrobiono nas przy tym na szaro, bo zapłaciliśmy praktycznie za nic. Raport komisji niczego nie dowodzi.

Wiemy ile kosztowała nas sprawa Rywina

Aż ponad 400 tys. zł wyniosły wydatki organów ścigania na realizację pomysłów specjalnej komisji śledczej, która miała wyjaśnić tak zwaną sprawę Rywina. Zapłaciliśmy za to my – podatnicy. I zrobiono nas przy tym na szaro, bo zapłaciliśmy praktycznie za nic. Raport komisji niczego nie dowodzi.

Koszty sprawy Rywina ujawniła w poniedziałek "Trybuna". Dziennik podał także ile pieniędzy straciła na największej polskiej aferze Telewizja Polska. jeszcze dokładnie liczy, ile kosztowała ją sprawa Lwa Rywina. Koszty transmisji obliczono na kwotę ok. 1,1 mln zł. Wliczone są w to tzw. koszty emisji, które wyniosły prawie 363 tys. zł. Każde posiedzenie komisji uszczupliło więc budżet telewizji publicznej o ok. 14 tys. zł - pisze "Trybuna".

Członkowie komisji śledczej byli w ubiegłym roku najczęściej pokazywanymi na szklanym ekranie politykami. W ciągu 15 miesięcy TVP 3 transmitowała ponad 600 godzin obrad sejmowych śledczych. Bywały okresy, że komisja pracowała 6 dni w tygodniu od godziny 9.00 do 16.00. W tym czasie telewizja publiczna nie mogła nadawać normalnego programu, również reklam. Obliczenie strat TVP z tego powodu nie jest proste - podaje gazeta.

Z danych opublikowanych na stronach internetowych TVP wynika, że wartość bloków reklamowych w Trójce w dzień powszedni między godziną 9.00 a 16.00 wynosi ok. 60 tys. zł. Posiedzeń komisji transmitowanych w tych akurat godzinach było ponad 80. Straty z reklam można więc ostrożnie obliczać na 4 mln 800 tys - pisze publicysta "Trybuny".
Najwięcej osób usiadło do telewizorów w sobotę 22 lutego 2003 r., gdy przed komisją stanął Lew Rywin - 1 mln 647 tys. (4,5 proc. widowni), co oznacza, że ponad 30 proc. ludzi oglądających w tym czasie telewizję przełączyło swój telewizor na komisję śledczą. Potem było coraz gorzej. Ostatnie posiedzenie komisji z 5 kwietnia br., gdy przyjmowano ostateczne sprawozdanie, mało kogo już interesowało - pisze "Trybuna".

A za co tak naprawdę zapłaciliśmy? Wygląda na to, że za telewizyjne reality show. I to kiepsko zakończone. „Komisja śledcza skończyła swoją działalność w niesławie” - tak Jan Rokita (PO) skomentował przyjęcie raportu Anity Błochowiak (SLD), w którym posłanka dowodzi, że Lew Rywin przyszedł do Agory, by wyłudzić pieniądze dla siebie, a nie dla "grupy trzymającej władzę", bo taka w ogóle nie istniała.
"Trzeba mówić dzisiaj prostym, szczerym i uczciwym tekstem o tym, co się stało. Kupili po prostu Kopczyńskiego na rzecz tezy, że Rywin był sam. Wprowadzili w upadającym SLD dyscyplinę, w wyniku czego nawet poseł Szteliga, choć przecież wiemy, że ma inne zdanie, ze strachu poparł tezę, że Rywin był sam, a w krytycznym momencie przedstawiciel PSL nie pojawił się na głosowaniu" - powiedział dziennikarzom Rokita.

Podczas głosowania raport Błochowiak, oprócz autorki, poparli: Bohdan Kopczyński (niezrz.), Stanisław Rydzoń (SLD), Jan Łączny (Samoobrona) oraz Jerzy Szteliga (SLD). W posiedzeniu komisji nie uczestniczył Józef Szczepańczyk z PSL.
"Te trzy elementy: kupienie Kopczyńskiego, zastraszenie Szteligi, niepojawienie się Szczepańczyka spowodowały, że praca komisji kończy się w sposób głęboko wstydliwy. Ja się czuję głęboko zawstydzony i chcę pomimo wszystko powiedzieć po prostu „przepraszam” wszystkim, którzy przywiązali się do nadziei na lepszą Polskę w wyniku prac komisji śledczej" - oświadczył Rokita.
Dodał, że "mimo wszystko ten rok pracy komisji miał jakiś głęboki sens - coś przez ten rok się przecież istotnego stało". "Pointa jest wyjątkowo ponura i smutna" - zaznaczył.
"Komisja kończy w niesławie. Jeżeli raport komisji jest zbiorem fałszerstw rzeczywistości, powstaje w wyniku kupowania posłów, zastraszania ich bądź przypadkowych nieobecności, to rzeczywiście to jest daleko idącą miarą upadku polskiego parlamentaryzmu. Ten finał jest także świadectwem fiaska parlamentaryzmu polskiego" - ocenił Rokita.

W opinii szefa klubu Platformy, "wszystko może się zdarzyć" w głosowaniu nad raportem z prac komisji. "Jeśli jest tak, że rozpadający się SLD nadal na drodze transakcji, kupowania posłów, jest w stanie kupować Leppera, jest w stanie kupować Jagielińskiego, to być może nadal tam dysponuje kupioną
większością i w wyniku transakcji jest w stanie przeprowadzić nawet tezę, że Rywin do Agory nigdy nie przyszedł" - powiedział Rokita.

"Komisja śledcza była safari", jej celem było pogrążenie jednych i wykreowanie drugich, a jakikolwiek raport nie ma większego znaczenia, bo społeczeństwo swoje już wie - ocenił publicysta "Przeglądu" Robert Walenciak.
W jego ocenie "jedni posłowie chcieli pogrążyć politycznych przeciwników, a drudzy chcieli obronić kolegów. W niewielkim stopniu chodziło o dociekanie prawdy" - ocenił.
"Sprawiedliwość została oddana w ręce polityków, więc sama konstrukcja okazała się wielkim niewypałem. Jedni opluwają swoich wrogów, a drudzy bronią swoich kolegów. Prawda jest głosowana - kto ma większość, ten ma prawdę. To bez sensu" - dodał.
Jak powiedział, dziś safari straciło rację bytu, bo "Leszek Miller lada moment nie będzie premierem i odejdzie z Aleksandrą Jakubowską. Robert Kwiatkowski nie jest już prezesem Telewizji Polskiej, wiarygodność „Gazety Wyborczej” została nadszarpnięta - to też się udało załatwić posłom prawicy". Z drugiej strony - jak dodał - wylansowany został poseł Jan Rokita (PO).
Walenciak podkreślił, że ciałem kompetentnym do stwierdzenia, jak było naprawdę, jest niezawisły sąd. "Komisja okazała się narzędziem nieprzydatnym do rozwiązania takiej sprawy jak sprawa Rywina, od tego są sądy. Mam nadzieję, że politycy nie będą już się brali za ocenianie polityków" - powiedział.

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)