Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Winiecki: Europa liderem zwijania gospodarki

0
Podziel się:

To nie jest felieton o zachodnioeuropejskim państwie opiekuńczym, które radykalnie spowolniło wzrost gospodarczy krajów Europy, uginających się pod ciężarem ogromnej skali socjalu.

Winiecki: Europa liderem zwijania gospodarki

To nie jest felieton o zachodnioeuropejskim państwie opiekuńczym, które radykalnie spowolniło wzrost gospodarczy krajów Europy, uginających się pod ciężarem ogromnej skali _ socjalu _. Nie jest to też tekst o _ stymulusach _ i ich dodatkowym obciążeniu relacji wydatków publicznych do PKB oraz wielkości długu publicznego.

Jakby mało było Europie Zachodniej być wielbłądem dwugarbnym (socjalno-stymulusowym), wpadła ona na _ atrakcyjną _ myśl, by stać się wielbłądem trójgarbnym. To znaczy do wymienionych dwóch garbów dodać trzeci, to jest ekoenergetyczny.

Komisarz do spraw globalnego ocieplenia, Connie Hedgaard, stwierdziła, że kryzys finansowy i głęboka recesja uczyniła zmniejszenie emisji gazów cieplarnianycho 20 proc. rzeczą w miarę łatwą i wobec tego proponuje podniesienie poziomu zobowiązań do zmniejszenia emisji o 30 proc.

Tak się jednak składa, że wzrost zużycia energii wytwarzającej gazy cieplarniane jest dość wyraźnie skorelowany ze wzrostem PKB, czyli wzrostem zamożności. I jeśli nie ma poważnych alternatywnych źródeł energii, to znaczy takich, których koszty nie byłyby wielokrotnie wyższe, to tego rodzaju cięcia oznaczać muszą spadek i tak słabej w krajach _ starej _ Unii dynamiki PKB.

A żeby było śmieszniej i głupiej, to nawet przyjmując, że globalne ocieplenie: (a) ma miejsce naprawdę w długim okresie i (b) jest następstwem działań człowieka, to i tak – jak zwraca uwagę znany krytyk, Duńczyk Bjoern Lomborg – jedynym efektem będzie spadek temperatury o 0,05 stopni Celsjusza, pięć setnych jednego stopnia w ciągu pozostałych 90 lat obecnego stulecia.

_ Stara _ Europa już obecnie rośnie wolniej niż Stany Zjednoczone, nie mówiąc o _ nowej _ Europie, czy azjatyckich tygrysach, a zwłaszcza Chinach i Indiach. Ogromny ciężar kosztów, jakie musi i tak wziąć na siebie energetyka i energochłonne gałęzie gospodarki, aby dostosować się do już przyjętych absurdalnych planów i tak spowoduje wzrost cen i w efekcie dalsze spowolnienie i tak już ledwie pełzającego wzrostu gospodarczego.

Bardziej złośliwi od pogodnego duńskiego statystyka komentatorzy, podrzucają swoim czytelnikom taką oto konspiracyjną teorię. Otóż Europa próbowała dogonić Amerykę pod względem innowacyjności i kilkoma innymi. Niestety, środek do tego celu, jakim miała być tzw. Strategia Lizbońska, okazał się niczym innym, jak poganianiem zdechłego mustanga.

Wobec tego – sugerują złośliwcy – Europa, nie mogąc być liderem wzrostu gospodarczego, postanowiła zostać liderem upadku gospodarczego, czyli nie rozwoju, lecz zwijania gospodarki. I dlatego namawia – wykorzystując swoją siłę perswazji (tzw. _ soft power _) – kraje Unii Europejskiej, by gigantycznymi kosztami ekoenergii osłabiły jeszcze bardziej wzrost własnej gospodarki. Jedynym amatorem takich działań wydaje się być prezydent USA, Barack Obama, i część Demokratów, też cierpiąca na eurozidiocenie. Cały mniej zamożny czy wręcz biedny świat mówi mniej lub bardziej stanowczo: NIE!

Ciekawe, czy i ten garb uda się nałożyć na siebie samego Zachodowi? Trzeba przyznać, że szanse na to są wcale niemałe.

Powyższy felieton nie przedstawia stanowiska redakcji Money.pl - jest wyrazem osobistych opinii autora.

FELIETON EKONOMICZNY

Jan Winiecki

Wielbłąd trójgarbny, czyli o skłonności Europy

do zadawania ekonomicznych ciosów sobie samej

To nie jest felieton o zachodnioeuropejskim państwie opiekuńczym, które radykalnie spowolniło wzrost gospodarczy krajów Europy, uginających się pod ciężarem ogromnej skali „socjalu”. Nie jest to też tekst o „stymulusach” i ich dodatkowym obciążeniu relacji wydatków publicznych do PKB oraz wielkości długu publicznego.

Jakby mało było Europie Zachodniej być wielbłądem dwugarbnym (socjalno-stymulusowym), wpadła ona na „atrakcyjną” myśl, by stać się wielbłądem t r ó j g a r b n y m. To znaczy do wymienionych dwóch garbów dodać trzeci, to jest ekoenergetyczny.

Komisarz do spraw globalnego ocieplenia, Connie Hedgaard, stwierdziła, że kryzys finansowy i głęboka recesja uczyniła zmniejszenie emisji gazów cieplarnianych o 20% rzeczą w miarę łatwą i wobec tego proponuje podniesienie poziomu zobowiązań do zmniejszenia emisji o 30%. Tak się jednak składa, że wzrost zużycia energii wytwarzającej gazy cieplarniane jest dość wyraźnie skorelowany ze wzrostem PKB, czyli wzrostem zamożności. I jeśli nie ma poważnych alternatywnych źródeł energii, to znaczy takich, których koszty nie byłyby wielokrotnie wyższe, to tego rodzaju cięcia oznaczać muszą spadek i tak słabej w krajach „starej” Unii dynamiki PKB.

A żeby było śmieszniej i głupiej, to nawet przyjmując, że globalne ocieplenie: (a) ma miejsce naprawdę w długim okresie i (b) jest następstwem działań człowieka, to i tak – jak zwraca uwagę znany krytyk, Duńczyk Bjoern Lomborg – jedynym efektem będzie spadek temperatury o 0,05°C, pięć s e t n y c h jednego stopnia w ciągu pozostałych 90 lat obecnego stulecia.

„Stara” Europa już obecnie rośnie wolniej niż Stany Zjednoczone, nie mówiąc o „nowej” Europie, czy azjatyckich tygrysach, a zwłaszcza Chinach i Indiach. Ogromny ciężar kosztów, jakie musi i tak wziąć na siebie energetyka i energochłonne gałęzie gospodarki, aby dostosować się do już przyjętych absurdalnych planów i tak spowoduje wzrost cen i w efekcie dalsze spowolnienie i tak już ledwie pełzającego wzrostu gospodarczego.

Bardziej złośliwi od pogodnego duńskiego statystyka komentatorzy podrzucają swoim czytelnikom taką oto konspiracyjną teorię. Otóż Europa próbowała dogonić Amerykę pod względem innowacyjności i kilkoma innymi. Niestety, środek do tego celu, jakim miała być tzw. Strategia Lizbońska, okazał się niczym innym, jak poganianiem zdechłego mustanga.

Wobec tego – sugerują złośliwcy – Europa, nie mogąc być liderem wzrostu gospodarczego, postanowiła zostać l i d e r e m u p a d k u gospodarczego, czyli nie rozwoju, lecz z w i j a n i a gospodarki. I dlatego namawia – wykorzystując swoją siłę perswazji (tzw. _ soft power _) – kraje Unii Europejskiej, by gigantycznymi kosztami ekoenergii osłabiły jeszcze bardziej wzrost własnej gospodarki. Jedynym amatorem takich działań wydaje się być prezydent USA, Barack Obama, i część Demokratów, też cierpiąca na eurozidiocenie. Cały mniej zamożny czy wręcz biedny świat mówi mniej lub bardziej stanowczo: NIE!

Ciekawe, czy i ten garb uda się nałożyć na siebie samego Zachodowi? Trzeba przyznać, że szanse na to są wcale niemałe

ekologia
wiadomości
felieton
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)