Nie ma w ostatnich miesiącach dobrego klimatu dla IPCC, oenzetowskiej komisji do spraw zmian klimatycznych.Jej członkowie, w większości zwolennicy tezy o ludzkim pochodzeniu obecnego ocieplenia, a także organizacje ekologiczne muszą tłumaczyć się z kolejnych wpadek. Komisja uchodzi za ciało naukowe i o swoich raportach mówi, iż ucieleśniają najnowszą wiedzę na temat zmian klimatycznych.
Do tej najnowszej wiedzy krytycy mają od dawna wiele wątpliwości. Stąd określenie jednego z najgłośniejszych krytyków, prof. Freda Singera, iż jest to junk science, _ nauka śmieciowa _, na wzór terminu finansowego junk stocks, _ akcje śmieciowe _. Prawdopodobieństwo osiągnięcia przez nie zysku istnieje, ale jest ono niezwykle małe.
Kolejne wpadki ludzi związanych z wiarą w to, że człowiek jest źródłem globalnego ociepleniapotwierdza podejrzenia krytyków, że prawdopodobieństwo prawdziwości tej teorii jest równie niewielkie.
Najpierw hakerzy upublicznili emailową korespondencję, z której wynika, że grupa klimatologów z University of East Anglia konspirowała w celu uniemożliwienia dostępu do danych, które pozwoliłyby na weryfikację postawionych przez nich tez przez innych badaczy.
A przecież jednym z fundamentów nauk ścisłych jest weryfikacja teorii poprzez powtarzalność dokonywanych eksperymentów! Najwyraźniej owym naukowcom było z powtarzalnością _ nie po drodze _. Władze brytyjskie stwierdziły naruszenie prawa o swobodzie informacji, ale możliwość ukarania uczelni już się przedawniła...
W dodatku owa korespondencja ujawniła także zamiary utrącania niewygodnych artykułów podważających tezy zwolenników ludzkiego pochodzenia obecnego ocieplenia, zmian recenzentów, usuwania z kolegiów redakcyjnych krytycznych klimatologów i inne grzechy przeciw dobrym obyczajom naukowym.
Kolejną wpadką było umieszczenie w ostatnim (czwartym) raporcie IPCC ostrzeżenia, że w ciągu ćwierćwiecza rozpuszczą się wszystkie lodowce w Himalajach (z winy działalności ludzkiej oczywiście). Przewodniczącego IPCC, zresztą też Hindusa (prof. Pachauriego), skrytykował właśnie minister Indii do spraw środowiska. Pachauri próbował kręcić, że on sam zauważył błąd i kazał sprostować dane, ale sprawa jest jeszcze bardziej kompromitująca.
[
O szczycie klimatycznym czytaj w Money.pl ]( http://www.money.pl/archiwum/wydarzenia/szczyt;klimatyczny.html )
Otóż pewien naukowiec w 1999 roku spekulował w rozmowie z dziennikarzem londyńskiego _ Sunday Times _ o takiej możliwości, nie podając żadnych badań naukowych jako podstawy takiej prognozy.
To z kolei wystarczyło zwolennikom globalnego ocieplenia z organizacji WWF, by umieścić tezę z tej rozmowy w swojej propagandowej broszurze (jej zadaniem, jak każdej wypowiedzi _ ekoświrów _, jest straszenie ludzi rzekomymi katastrofami). A _ naukowy _ raport IPCC z 2007 roku zadeklarował, że himalajskie lodowce znikną do 2035 roku - i to z (nie wiadomo skąd wziętym) 90-procentowym prawdopodobieństwem.
Tak wyglądają naukowe podstawy raportów IPCC! Ktoś mógłby powiedzieć, że to wyjątek, ale zaprzecza temu kolejna wpadka ostatnich tygodni. Otóż okazało się, że raport IPCC z 2007 roku cytował wyniki badań, które dowodziły, iż katastrofy naturalne (huragany, powodzie, itd.) były od 1970 roku następstwem globalnego ocieplenia. Ale raport końcowy z badań, który ukazał się rok później stwierdzał, iż brak jest statystycznie udowodnionych związków między globalnym ociepleniem, a katastrofami naturalnymi!
W mediach zaczynają pojawiać się głosy, domagające się oczyszczenia IPCC z propagandowych działań, rezygnacji Pachauriego, itp. Ale - jak sądzę - to dopiero początek procesu topnienia nie tyle lodowców, ile wiarygodności nowej religii, jak teorię o ludzkim pochodzeniu globalnego ocieplenia nazwał jeden z nieprzekonanych klimatologów.
Autor jest profesorem ekonomii, członkiem Rady Polityki Pieniężnej