Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jan Winiecki
|

Winiecki: Słaby adwokat zasługuje na marne wynagrodzenie

0
Podziel się:

Rozbijanie korporacji, utrudniających dostęp do atrakcyjnych zawodów, jest hasłem politycznie popularnym.

Winiecki: Słaby adwokat zasługuje na marne wynagrodzenie

Politycy walczą wówczas z elitą zawodową, z uprzywilejowanymi, oczywiście w interesie przeciętnego obywatela. Z podkreśleniem przymiotnika: przeciętny.

Zdolni studenci prawa, wyróżniający się już w czasie studiów nie mają na ogół problemów z dostaniem się np. na aplikację adwokacką. Nie jest bowiem prawdą, że aplikację kończą tylko dzieci aktualnych adwokatów. Aby ograniczyć się do rodziny, adwokat (prokurator, sędzia) musiałby mieć taką liczbę dzieci, że rozwiązałoby to problemy demograficzne kraju!

Rzecz dotyczy właśnie tych przeciętnych. Takich, jak np. Zbigniew Ziobro, który był - jak mu to wypomniał jeden z jego profesorów - przeciętnym studentem (i nie jest zaskoczeniem, że i z aplikacją też miał problemy).

Nie powinno też być zaskoczeniem, że był również marnym ministrem sprawiedliwości, bo rzucając pomówieniami na lewo i prawo, nie tylko nie doprowadził do skazania któregoś z pomówionych, ale nawet do sformułowania aktu oskarżenia.

Powstaje pytanie, czy przeciętni nie powinni mieć też prawa do wykonywania zawodu. Moja odpowiedź jako klasycznego liberała brzmi: oczywiście tak! Ze wszystkimi tego jednakże konsekwencjami, dla jakości, a więc i ceny, takiej przeciętnej usługi. Tak bowiem, jak mamy restauracje I, II i III kategorii, tak też powinniśmy mieć odpowiednie do tychże kategorii ceny owych usług.

Cena usługi ze strony absolwenta studiów prawniczych bez aplikacji powinna być odpowiednio najniższa, cena usługi aplikantki czy aplikanta _ terminujących _ u doświadczonego, nierzadko wybitnego, adwokata powinna być wyższa, a cena usługi mistrza w zawodzie, czyli adwokata - najwyższa. I klient będzie mieć wówczas swobodę wyboru oferty według jakości i ceny, odpowiadającej danej kategorii jakości.

Jako liberał poczuję się wówczas usatysfakcjonowany, że oferta rynkowa we wzmiankowanym zawodzie spełnia reguły wolnego rynku: swobodę wejścia na rynek oraz właściwe relacje jakości i ceny.

Takie rozwiązanie byłoby znacznie bardziej korzystne dla tychże relacji niż próba narzucenia adwokatom jakąś regulacją np. obowiązku przyjmowania na aplikację dowolnej liczby aplikantów.

Po pierwsze spadłaby wkrótce jakość świadczonych usług, gdyż aplikacje takie miałyby jedynie formalny charakter. Z iIoma osobami bowiem może doświadczony adwokat podzielić się swoimi doświadczeniami, odpowiedzieć na cisnące się pytania dotyczące subtelności interpretacji prawa czy taktyki prowadzenia obrony? Z jedną, może z dwiema? Moje doświadczenie akademickie z asystentami na uczelni podpowiada, że nie więcej.

Gdyby wymuszono dowolną liczbę aplikantów pozostaliby oni niemal równie niedouczeni, zwłaszcza w sprawach praktyki obrończej, jak absolwenci po studiach prawniczych, którzy nigdy nie przekroczyli progu kancelarii adwokackiej. A przecież wkrótce otrzymaliby, po zdaniu łatwych egzaminów (takich właśnie domagają się bowiem zwolennicy rozbijania korporacyjnych przywilejów!), tytuł adwokata.

I jak za socjalizmu mielibyśmy formalną równość i dramatycznie różną, na ogół obniżającą się, jakość.

Autor jest profesorem ekonomii, członkiem Rady Polityki Pieniężnej

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)