Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jan Winiecki
|

Winiecki: Żaden kraj nie jest greckim państwem miastem

0
Podziel się:

Nigdzie nie decyduje się już o każdej decyzji władz publicznych w głosowaniu.

Winiecki: Żaden kraj nie jest greckim państwem miastem

Zacznę od przypomnienia stwierdzenia Hanny Arendt o tym, że spektrum polityczne nie jest bynajmniej linią prostą, gdzie od jednego końca do drugiego odległość jest największa. Autorka owa stwierdziła - i słusznie - że spektrum polityczne ma kształt litery _ U _ i tym, którzy są blisko końca jednego lub drugiego skrzydła jest bliżej do siebie nawzajem niż do tych ulokowanych na środku spektrum.

Mądrość Hanny Arendt miałem okazję potwierdzić po raz kolejny podczas niedawnej dyskusji o _ Planie Balcerowicza _. Został on skrytykowany tak od strony socjalistów, jak i od strony nacjonalistów, iż był rzekomo jakąś (niedemokratyczną) próbą narzucenia społeczeństwu modelu liberalnego, bez pytania tegoż społeczeństwa o zdanie. I red. Żakowskiemu, i prof. Nowakowi chciałbym przypomnieć, że współcześnie żaden kraj nie jest antycznym greckim państwem miastem i nigdzie nie decyduje się już o każdej decyzji władz publicznych w głosowaniu. Nawet Szwajcaria, z jej wbudowana w konstytucję tradycją plebiscytu, jest odległa od tego modelu.

W naszej odzyskanej wolności wybrane w 1989 roku władze otrzymały mandat na zmiany w gospodarce, które uczyniłyby z Polski normalny kraj zachodni, o czym marzyli wszyscy. Normalny kraj zachodni zaś, to była wówczas gospodarka rynkowa, minimum 85 procent majątku produkcyjnego w rękach prywatnych i decydująca rola inicjatywy, innowacyjności i przedsiębiorczości jednostek w rozwoju gospodarczym (czyli tworzeniu bogactwa!).

Tak jest: jednostek. Ten punkt jest najważniejszy i bardzo nielubiany przez kolektywistów różnych maści. Warto bowiem zwrócić uwagę na to, co radykalnie różni i socjalistów, i nacjonalistów od klasycznych liberałów (klasycznych, nie tych, którzy w USA nazywają się liberałami!). I socjaliści, i nacjonaliści stawiają na prymat interesów kolektywu: społeczeństwa lub narodu, nad interesami jednostki. Liberalizm odwrotnie: państwo, czy społeczeństwo, może być naprawdę wolne, czy naprawdę bogate tylko wolnością i bogactwem swoich obywateli.

Zwracał już na to uwagę sam Adam Smith, który podkreślał kontrast XVI-wiecznej doktryny merkantylizmu z jej naciskiem na kontrolę handlu w interesie władcy (rozumianego jako interes państwa) i na interesy jednostek, które z wolnego handlu czerpią korzyści, tworząc bogactwo kraju (czyli jego obywateli). Myślę, że i Żakowski, i Nowak doskonale by się czuli w zaprzeszłym świecie merkantylizmu, choć Żakowski miałby problemy z terminologią.

Niestety, termin: _ społeczeństwo _ został upowszechniony po merkantylizmie przez innego liberała, Adama Fergusona, współtworzącego w drugiej połowie XVIII wieku sławne Szkockie Oświecenie (pozbawione, w odróżnieniu od francuskiego, skłonności totalitarnych!).

Wracając do Balcerowicza i jego programu, obaj krytycy przemian gospodarczych ostatniego dwudziestolecia nie rozumieją jednej jeszcze, choć doktrynalnie mniej ważnej kwestii. Otóż nie potrafią rozróżnić legitymacji wyborczej reform, prowadzonych przez rząd Tadeusza Mazowieckiego i jego następców od zdolności rozumienia tego, czym jest ta wymarzona zachodnia gospodarka z jej bajeczną dla nas wówczas zamożnością. Wielu bowiem oczekiwało kapitalistycznej obfitości w sklepie, ale socjalistycznego opie...ania się w robocie. Ale to już całkiem inna historia...

wiadomości
felieton
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)