Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jan Płaskoń
|

Zasada zachowania energii według prezesa TVP

0
Podziel się:

Polskie Sieci Elektroenergetyczne zapewniły, że wbrew medialnym krakaniom nie grożą nam na razie planowe ograniczenia dostaw prądu. Nie trzeba zatem obawiać się 10 stopnia zasilania, które było domeną epoki późnego Gierka. Póki co nie trzeba. Jeśli natomiast słoneczko porazi nas dłużej ponadnormatywną dla tej części globu dawką ciepła, wszystko się zdarzyć może.

Zasada zachowania energii według prezesa TVP

Polskie Sieci Elektroenergetyczne zapewniły, że wbrew medialnym krakaniom nie grożą nam na razie planowe ograniczenia dostaw prądu. Nie trzeba zatem obawiać się 10 stopnia zasilania, które było domeną epoki późnego Gierka. Póki co nie trzeba. Jeśli natomiast słoneczko porazi nas dłużej ponadnormatywną dla tej części globu dawką ciepła, wszystko się zdarzyć może.

Jeszcze tydzień temu nikt nie rysował perspektywy wyschnięcia polskich rzek, a tu nagle się okazuje, że woda w Wiśle obniżyła się już do poziomu jednego metra, z różnych stron słychać głosy o potrzebie ogłoszenia stanu klęski żywiołowej i nawet rząd zbiera się z tego powodu na nadzwyczajnym posiedzeniu.

PSE wstrzymały na razie eksport prądu, co na jakiś czas powinno oddalić widmo spędzania wieczorów przy świeczce i bez telewizora. Z pewnością uspokoi to zwłaszcza Bronisława Wildsteina, który ujawnił właśnie rewolucyjny program zmian w ściąganiu abonamentu telewizyjnego. Wzorując się na doświadczeniach czeskich prezes TVP chce, żeby abonament płacił obowiązkowo każdy, kto korzysta z energii elektrycznej. Czyli wszyscy, z wyjątkiem bezdomnych oraz paru mieszkańców bieszczadzkich szałasów.

Można zrozumieć poczucie humoru potomków wojaka Szwejka i Bohumila Hrabala, ale kiedy na równie jajcarski pomysł wpada znany z marsowego oblicza prezes Wildstein, godzi się zapytać, czy aby na pewno wie on, na czym polega obecny ustrój gospodarczy Rzeczpospolitej? Pomijając niuanse, jedna z fundamentalnych reguł gospodarki wolnorynkowej sprowadza się do tego, że jeśli ktoś każe mi płacić za to, czego nie kupiłem, to idę do sądu i wygrywam sprawę na pierwszym posiedzeniu.

Haracz zwany abonamentem już w obecnym kształcie jest naruszeniem praw obywatelskich i dobry adwokat zdyskwalifikowałby go bez trudu przed trybunałem w Strasburgu, tak jak słynne myto pobierane od przywożonych z Zachodu aut. Państwo zmusza bowiem obywatela do płacenia za towar, nie wystawiając mu faktur, co samo w sobie jest przestępstwem karno-skarbowym. Gdyby państwo fakturę wystawiło, obywatel mógłby ją odesłać na Woronicza z uzasadnieniem, że nie zamawiał TVP, ponieważ ogląda TVN oraz Polsat. I jak wtedy udowodnić, że jest inaczej? Powołać urząd z uzbrojonymi komandosami, którzy w środku nocy robiliby naloty na mieszkania?

Istnieje rzecz jasna bardzo proste rozwiązanie. Wystarczy nazwać abonament tym, czym jest on w Polsce faktycznie: ukrytym podatkiem na rzecz państwowej instytucji, na której po każdych wyborach kładzie łapę zwycięska opcja. Wówczas obywatel miałby prawo odliczyć podatek od dochodu, a budżet w końcu by odczuł, że polityczne zawłaszczanie największym rzekomo publicznym medium przekłada się na wymierne koszty.

Wiązanie telewizji z prądem jest wyjściem bardzo ryzykownym, bo nie tylko prąd może pokopać. Zdenerwowana masa ludzka w pewnych sytuacjach również.

felieton
wiadomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)