Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jan Płaskoń
|

Zbliżające się wybory będą kolejnym plebiscytem pomiędzy skompromitowaną lewicą oraz rzekomą prawicą, o której aferach w poprzedniej kadencji wyborcy zdążyli już zapomnieć.

0
Podziel się:
Zbliżające się wybory będą kolejnym plebiscytem pomiędzy skompromitowaną lewicą oraz rzekomą prawicą, o której aferach w poprzedniej kadencji wyborcy zdążyli już zapomnieć.

Podczas towarzyskiego meczu, jaki polskie siatkarki rozegrały – i niestety przegrały – z drużyną Bułgarii trener Andrzej Niemczyk wystawił na kilka sekund debiutującą w reprezentacji zawodniczkę. Dziewczę wykonało piruet pod siatką, musnęło piłkę dłonią i ukontentowane powróciło na ławkę. W tym momencie zrozumiałem, dlaczego aż 16 kandydatów ubiega się w Polsce o urząd prezydencki.

Siatkarka, której nazwiska nie kojarzą nawet pasjonaci tej sportowej dyscypliny, dzięki kilku sekundom spędzonym na parkiecie będzie mogła wpisać sobie do życiorysu występ w narodowej drużynie, niezależnie od tego, czy jeszcze kiedykolwiek w niej się pojawi. Kandydaci również. Nikomu nieznany prawnik z USA Liwiusz Ilasz ma w sondażach poparcie równe błędowi statystycznemu i pewnie taki sam wynik osiągnie w wyborczą niedzielę. Później jednak w swojej amerykańskiej kancelarii będzie wabił klientów kartą, jakiej nie zdobyłby przez lata zawodowej praktyki. Przeciętny Amerykanin nie wie gdzie leży Polska, ale zdaje sobie sprawę, że kandydat do Białego Domu to nie byle kto. Nigdy przy tym do przeciętnego Amerykanina nie dotrze, że aby w Polsce zostać kandydatem, wystarczy zebrać 100 tys. podpisów.

Albo Adam Słomka. Musi chłop zdawać sobie sprawę, że z równym skutkiem mógłbym wystartować w konkursie Miss Polonia. Ale jak pięknie będzie za dwadzieścia lat opowiedzieć wnukom, że dziadziuś prawie się otarł o prezydencki fotel. To tak jak z powstańcami śląskimi. Zbierając kiedyś materiały do reportażu, długo nie mogłem zrozumieć mechanizmu, który sprawiał, że im więcej czasu upływało od powstań, tym więcej objawiało się bohaterów tamtych walk. Wreszcie odkryłem ten mechanizm. Nazywa się on bajdurzenie. Albo konfabulacja, jeśli ktoś chce bardziej metodologicznie.

Z podobnych powodów gromadzą się tabuny kandydatów na listach do Sejmu i Senatu. Oni dobrze wiedzą, że są przegrani już na starcie, ale będą mogli umieścić ten epizod w biografii czy w curriculum vitae przy staraniu się o jakąś posadę. W rubryce „osiągnięcia zawodowe” kandydatka do parlamentu z pewnością brzmi lepiej niż tylko gospodyni domowa. Przywilejem demokracji jest to, że każdy może się dobijać o władzę. Dlatego trzy tygodnie przed wyborami z ogarkiem w ręku można szukać pomysłów na Polskę i życie Polaków w wydaniu poszczególnych partii. Roi się natomiast od potyczek na wypreparowane życiorysy i coraz mocniejsze inwektywy.

Dlatego też zbliżające się wybory będą kolejnym plebiscytem pomiędzy skompromitowaną lewicą, która ma niewiele wspólnego z lewicowością oraz rzekomą prawicą, o której aferach i skandalach w poprzedniej kadencji wyborcy zdążyli już zapomnieć. Optymiści uważają, że za cztery lata wszystko się zmieni. Jak najbardziej. Wtedy wyborcy będą glosować odwrotnie niż teraz.

wiadomości
felieton
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)