Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Artur Nawrocki
|

Czy jest szansa na podniesienie ratingu Polski?

0
Podziel się:

Prof. Dariusz Filar mówi, co powinniśmy zrobić z zegarem liczącym dług publiczny.

Czy jest szansa na podniesienie ratingu Polski?
(East News)

Money.pl: Minister finansów Jacek Rostowski zwrócił się z prośbą do prof.Leszka Balcerowicza, aby ten usunął zegar mierzący wzrost długu publicznego Polski. Czy Pana zdaniem nie jest za wcześnie na tego typu sugestie?

Prof. Dariusz Filar, ekonomista, były członek Rady Polityki Pieniężnej: Moim zdaniem jest za wcześnie. W ostatnim tygodniu spłynęły dane Eurostatu i z nich jednoznacznie wynika, że w 2011 roku polski dług nadal wzrastał. Europejski urząd statystyczny wyliczył, że w 2010 roku mieliśmy relację długu do PKB na poziomie 54,8 procenta, a na koniec ubiegłego roku poziom wzrósł do 56,3 procenta.

Wskaźniki sporządzane przez Główny Urząd Statystyczny są oczywiście ważne z punktu widzenia ustawy o finansach publicznych. Nie możemy bowiem przekroczyć progu 55 procent relacji długu do PKB według metodologii GUS.

Jeśli jednak chcemy porównać naszą sytuację do innych państw europejskich, to dane Eurostatu powinny być głównym źródłem oceny zdrowia finansów publicznych. Także dla inwestorów i agencji ratingowych istotne jest jak wyglądamy na tle danych porównywalnych z innymi krajami.

Czytaj więcej [ ( http://static1.money.pl/i/h/108/m94060.jpg ) ] (http://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/zdaniem;rostowskiego;dlug;publiczny;spadnie;do;45;proc;w;2015,75,0,928331.html) *Sen Rostowskiego? Dług publiczny spadnie... * Minister finansów chce wyeliminować nadmierny deficyt już w przyszłym roku, a w 2015 roku osiągnąć zerowy deficyt finansów publicznych Będziemy mogli pomyśleć o zatrzymaniu zegara długu, kiedy pojawią się twarde dane świadczące o znacznej redukcji deficytu budżetowego.

Warto zwrócić uwagę, że zegar powieszony na skrzyżowaniu Alei Jerozolimskich i ulicy Marszałkowskiej w Warszawie pokazuje wartości nominalne, czyli ile miliardów złotych państwo jest winne wierzycielom, a nie jego relację w stosunku do PKB.

A żeby zmniejszyć kwotę długu publicznego musielibyśmy co roku wypracowywać nadwyżki budżetowe.

Wydaje mi się, że można przestroić zegar długu, tak żeby uwzględniał wolniejsze tempo przyrastania. To jednak można zrobić dopiero wtedy, gdy pojawią się twarde dane potwierdzające zapowiedzi ministra finansów.

Jakie są zatem szanse, że Jackowi Rostowskiemu uda się zbić * *poniżej 50 procent relację * *długu publicznego do PKB w 2014 roku, jak prognozuje resort finansów?

Sam minister finansów zaznaczył, że poprawa może nastąpić pod warunkiem ukształtowania się bardzo korzystnej sytuacji. Prognozy Jacka Rostowskiego są oparte na bardzo optymistycznej ścieżce wzrostu gospodarczego i to nie tylko w tym roku. O koniunkturę w 2012 raczej nie mam obaw, jednak przewidywania na następne lata są dosyć odważne.

To wszystko zakłada jeszcze kontynuowanie zacieśnienia polityki fiskalnej, w sensie ograniczania wydatków z budżetu. Jeśli rząd ma taki plan, to musi jeszcze wprowadzić ustawy redukujące obciążenia państwowej kasy.

Dotychczasowe działania rządu w postaci likwidacji lokat antybelkowych, podatku od kopalin oraz reformy OFE nie są wystarczające?

To wszystko ułatwia osiągnięcie tego celu, pytanie tylko czy jest wystarczające do tego żeby osiągnąć zmianę relacji długu do PKB. Oceniam Polskę przez pryzmat działań krajów, które są w gorszej sytuacji niż nasze państwo.

Czytaj więcej [ ( http://static1.money.pl/i/h/117/m180853.jpg ) ] (http://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/dlug;publiczny;mocno;w;dol;prof;orlowski;nie;kryje;watpliwosci,3,0,1072643.html) *Doradca premiera recenzuje Rostowskiego * Prof. Orłowski: _ To, co mówi Rostowski wcale nie oznacza, że problemy minęły _. Członkowie strefy euro podejmują na bieżąco kroki zmierzające do ograniczenia wydatków i deficytu. Na takim tle wypadamy mniej korzystnie. Schodzimy z deficytu 7,8 proc. w 2010 do 5,1 proc. w 2011 roku. Nieźle, gdyż jest to lepiej niż oczekiwano, jednak to jest poprawa o zaledwie 2,6 punktu procentowego.

Jeżeli popatrzymy na przykład na Portugalczyków, to zauważymy że oni zeszli z deficytu 9,8-procentowego na 4,2 procenta w 2011 roku. Udało się zatem zmniejszyć dziurę budżetową o ponad 5 punktów procentowych. Oczywiście można tłumaczyć to trudną sytuacją Portugalii, która niejako wymusiła radykalne kroki. Niemniej jednak pokazuje to, że znaczne zmniejszenie deficytu jest osiągalne.

Kolejnym przykładem są nasi południowi sąsiedzi. Słowacy mieli dziurę budżetową wysokości 7,7 procenta i zeszli na 4,8 procenta. Nawet Słowacja, która ma znacznie niższy poziom zadłużenia, z ograniczeniem deficytu poradziła sobie lepiej niż Polska.

Z drugiej strony to właśnie Polsce udało się uniknąć recesji. Może drakońskie ograniczanie wydatków nie jest najlepszym rozwiązaniem?

To prawda - zacieśnienie polityki fiskalnej ma swój koszt w ograniczaniu wzrostu gospodarczego. Reakcja gospodarki na ograniczanie wydatków w każdym państwie jest inna. Tutaj kluczowe jest określenie tzw. wskaźnika poświęcenia, czyli tego jak zmniejszanie dziury budżetowej odbija się na wzroście PKB. To pozwoli zdecydować, co dla danego państwa jest bardziej korzystne.

Biorąc pod uwagę zapowiedzi ministra finansów o spodziewanych nadwyżkach budżetowych, jak Pan ocenia szanse na podwyższenie ratingu Polski w czasie najbliższych sześciu miesięcy?

Oj nie, to byłoby zdecydowanie za szybko. Nie wierzę, żeby to się stało w tak krótkim czasie.

Czy reforma emerytalna podwyższająca wiek emerytalny do 67 lat zachęci agencje ratingowe do zrewidowania ocen dla Polski?

Możliwe, że zmienią nam perspektywę ze _ stabilnej _ na _ pozytywną _, co samo w sobie byłoby bardzo dobre. Nie oczekuje natomiast tak szybkiego podciągnięcia ratingu Polski. Dzieje się tak, gdyż agencje są teraz dużo ostrożniejsze. Mają one świadomość, że najwyższą ocenę kredytową - potrójne A - dla wielu państw utrzymywały zbyt długo.

Grecja rating A straciła dopiero w grudniu 2009 roku, co było trzy lata temu, a powinna go utracić dobre kilka lat wcześniej. To, co agencje robią teraz to jest dostosowywanie oceny kraju do ich realnej sytuacji.

Skoro agencje nie są skłonne do podwyżek, to które państwo oprócz świeżo zdegradowanej Hiszpanii jest najbardziej zagrożone? Mówi się o Belgii, Holandii oraz Francji.

Na 137 krajów, które ocenia agencja Standard & Poor's, zostało tylko 13 z najwyższym ratingiem AAA. Co oznacza w ogóle potrójne A z punktu widzenia agencji? To znaczy, że kraj jako pożyczkobiorca na pewno spłaci swój dług w terminie i wywiąże się ze wszystkich zobowiązań wynikających z jego obsługi. Podsumowując jest to inwestycja bezpieczna.

Zmniejszająca się pula papierów o najwyższej jakości sprawia, że ceny niemieckich lub szwajcarskich obligacji biją rekordy, a ich rentowności są niższe. Kraje, które nie mają AAA takie jak Francja i Stany Zjednoczone, są jednak wciąż wysoko oceniane przez inwestorów.

Czyli inwestycja w papiery państwa mające co najmniej jedno A, daje szansę na odzyskanie pieniędzy powyżej 95 procent?

Dokładnie tak, do grupy o tej ocenie należy miedzy innymi Polska, Chile, Izrael oraz Słowacja. Ta grupa solidna, ale nie rewelacyjna - to nie są Niemcy, ani Kanada.

Kto jest zagrożony obniżką ratingu? Holandia jest ciekawym przypadkiem. Nadal ma potrójne AAA, dług publiczny minimalnie przekraczający 60 proc. w stosunku do PKB, deficyt poniżej 5 procent, natomiast w 2008 roku mogła się pochwalić nadwyżką budżetową. Kryteria z Maastricht, choć przekroczyła, to jednak w niewielkim stopniu. Co ciekawe rząd tę sytuację chciał jeszcze poprawić, ale presja opozycji sprawiła, że gabinet premiera musiał ustąpić.

Pojawiło się zatem ryzyko polityczne, że Holendrzy mogą zrezygnować z dalszego ograniczania deficytu. Agencja ratingowa może interweniować i ostrzec ich, przez co ujawni się wychowawcza funkcja agencji ratingowych.

Powtórzyłby się zatem scenariusz z sierpnia 2011, kiedy S&P zdecydował się na obniżenie ratingu Stanów Zjednoczonych. Wtedy było to pewnego rodzaju sposobem wywarcia presji na senat, aby republikanie i demokraci szybciej dogadali się w kwestii limitu zadłużenia. W przypadku Holandii może być podobnie.

Czytaj więcej o ratingach w Money.pl
Szokująca informacja na temat dziury budżetowej Ministerstwo Finansów ujawniło najnowsze dane dotyczące kasy państwa.
Agencje ratingowe rządzą polską gospodarką. Zobacz jak Nawet sama groźba obniżenia wiarygodności kredytowej kraju może mieć dramatyczne konsekwencje dla naszych finansów.
S&P tnie rating dużego unijnego kraju Agencja ratingowa Standard & Poor's obniżyła rating Hiszpanii o dwa stopnie - z A na BBB z perspektywą negatywną.

Minister finansów Jacek Rostowski niedawno skierował się z prośbą do prof. Leszka Balcerowicza o usunięcie zegara mierzącego rosnący dług publiczny. Czy zdaniem profesora nie jest jeszcze troszkę za wcześnie na tego typu sugestie?
Moim zdaniem jest to za wcześnie. W ostatnim tygodniu spłynęły dane Eurostatu i z nich jednoznacznie wynika, że w roku 2011 polski dług nadal wzrastał. Zdaniem europejskiej instytucji w 2010 roku mieliśmy relacje długu do PKB w wysokości 54,8 procenta, z kolei na koniec 2011 ta liczba wzrosła do 56,3 procenta.
Wskaźniki sporządzane przez polski Główny Urząd Statystyczny są oczywiście ważne z punktu widzenia ustawy o finansach publicznych, żeby tego progu 55 procent nie przekroczyć. Jeśli jednak chcemy porównać naszą sytuację do innych państw europejskich, to jednak dane Eurostatu powinny być głównym źródłem oceny zdrowia finansów publicznych. Także dla inwestorów i agencji ratingowych istotne jest jak wyglądamy na tle danych porównywalnych z innymi krajami.
To, że dług publiczny rósł w 2011 roku wątpliwości nie ma. Pierwsze dane świadczą, o tym że nadal on rośnie, wolniej, ale nadal wzrasta. Będziemy mogli pomyśleć o zatrzymaniu zegara długu, kiedy pojawią się dopiero twarde dane. Warto zwrócić uwagę, że zegar powieszony na skrzyżowaniu Alei Jerozolimskich i ulicy Marszałkowskiej pokazuje wartości nominalne, czyli ile dokładnie pieniędzy państwo jest winne wierzycielom.
A żeby zmniejszyć czy nawet zatrzymać wartość nominalną musielibyśmy rok w rok wypracowywać nadwyżki budżetowe
Dlatego wydaje mi się, że można przestroić ten licznik. Uwzględnić spowolnienie tempa wzrostu długu, ale to jednak można zrobić dopiero wtedy, kiedy pojawią się twarde dane potwierdzające zapowiedzi ministra finansów. Jak wspomniałem wcześniej nie musi to oznaczać, że nominalny dług zacznie spadać, mimo że będzie się poprawiać jego relacja w stosunku do PKB.
Jakie są zatem szanse, ze Jackowi Rostowskiemu uda się zmniejszyć dług publiczny w relacji do PKB poniżej 50 procent w 2014 roku?
Sam minister finansów zaznaczył, że poprawa tej relacji może nastąpić pod warunkiem ukształtowania się bardzo korzystnej sytuacji. Prognozy Jacka Rostowskiego są oparte na bardzo optymistycznej ścieżce wzrostu gospodarczego i to nie tylko w tym roku. O koniunkturę w 2012 raczej nie mam obaw, jednak szacunki na następne lata są dosyć odważne.
To wszystko zakłada jeszcze kontynuowanie zacieśnienia polityki fiskalnej, w sensie ograniczania wydatków. To może by intencją rządu, jednak musi przejść przez proces legislacyjny. Prognozy są mocno optymistyczne, jednak jak wspomniałem wcześniej, do osiągnięcia jedynie przy zaistnieniu korzystnych warunków makroekonomicznych i budżetowych.
Czyli dotychczasowe działania rządu w postaci likwidacji lokat antybelkowych, podatku od kopalin czy reformy OFE nie są wystarczające?
To wszystko ułatwia osiągnięcie tego celu, pytanie tylko czy jest wystarczające do tego żeby osiągnąć efekt w postaci zmiany relacji długu do PKB. Oceniam Polskę poprzez pryzmat działań krajów, które są w gorszej sytuacji niż nasze państwo. Państwa strefy euro podejmują na bieżąco kroki zmierzające do ograniczenia wydatków i deficytu. W tym porównaniu wypadamy mniej korzystnie – my schodzimy z deficyty 7,8 proc. w 2010 do 5,1 proc. w 2011 roku. Bardzo dobrze, gdyż jest to lepiej niż oczekiwano, jednak to jest poprawa o 2,6 punktu procentowego.
Jeżeli popatrzymy na przykład na Portugalczyków, to zauważymy że oni zeszli z deficytu 9,8-procentowego na 4,2 procenta w 2011 roku. Udało się zatem zmniejszyć deficyt o ponad 5 punktów procentowych. Oczywiście można sobie tłumaczyć to trudną sytuacją Portugalii, że niejako są zmuszeni do radykalnym kroków. Niemniej jednak pokazuje to, że znacznie zmniejszenie deficytu jest jak najbardziej osiągalne.
Kolejnym przykładem są nasi południowi sąsiedzi. Słowacy mieli dziurę budżetową wysokości 7,7 procenta i zeszli na 4,8 procenta. Nawet Słowacja, która ma znacznie niższy poziom zadłużenia, też dokonali mocnej konsolidacji finansów publicznych.
Z drugiej strony to właśnie Polsce udało się uniknąć recesji. Może drakońskie ograniczanie wydatków nie jest najlepszym rozwiązaniem?
To prawda - zacieśnienie polityki fiskalnej ma swój koszt w ograniczaniu wzrostu gospodarczego. Reakcja gospodarki na ograniczanie wydatków w każdym państwie jest inna, i tutaj kluczowe jest określenie tzw. wskaźnika poświęcenia czyli jak redukcja deficytu odbija się na wzroście PKB. To pozwoli na zdecydować, co dla danego państwa jest bardziej korzystne.
Biorąc pod uwagę wszystkie wymienione czynniki, jak profesor ocenia szanse na podwyższenie ratingu Polski w horyzoncie najbliższych sześciu miesięcy?
Oj nie, to było zdecydowanie za szybko. Nie wierzę, żeby to się stało w tak krótkim czasie.
Wydaje się, że tutaj swoistym katalizatorem jest reforma emerytalna podwyższająca wiek emerytalny do 67 lat, która zachęci agencje ratingowe do zrewidowania ocen Polski.
Możliwe, że nam zmienią perspektywę ze stabilnej na pozytywną, co samo w sobie byłoby bardzo dobre. Nie oczekuje natomiast tak szybkiego podciągnięcia ratingu Polski. Dzieje się tak, gdyż agencje są teraz dużo ostrożniejsze. Mają one świadomość, że najwyższą ocenę kredytową - potrójne A – dla wielu państw zbyt długo utrzymywały.
Grecja rating A straciła dopiero w grudniu 2009 roku, co było trzy lata temu, a powinna spaść dobre kilka lat wcześniej niż to się stało. To, co agencje robią teraz to jest dostosowywanie oceny kraju do ich realnej sytuacji.
Skoro agencje nie są skłonne do podwyżek, to które państwo oprócz świeżo zdegradowanej Hiszpanii jest najbardziej zagrożone? Mówi się o Belgii, Holandii czy Francji.
Na 137 krajów, które ocenia agencja Standard & Poor's, to zostało tylko 13 krajów z najwyższym ratingiem AAA. Co oznacza w ogóle potrójne Az punktu widzenia agencji ? To znaczy, że kraj jako pożyczkobiorca na pewno spłaci swój dług, spłaci go w terminie i wywiąże się ze wszystkich zobowiązań wynikających z obsługi tego długu. Podsumowując jest to inwestycja bezpieczna. Kraje, które nie mają AAA takie jak Francja czy Stany Zjednoczone, one wciąż mają wysoką ocenę.
Czyli inwestycja w papiery państwa posiadające co najmniej jedno A, daje nam szansę na odzyskanie pieniędzy powyżej 95 procent?
Dokładnie tak, do grupy o tej ocenie należy miedzy innymi Polska, Chile, Izrael czy Słowacja. To jest taka grupa solidna, ale nie rewelacyjna – to nie są Niemcy czy Kanada. Zmniejszająca się pula papierów o najwyższej jakości sprawia, że ceny niemieckich czy szwajcarskich obligacji biją rekordy, a ich rentowności są niższe.
Kto jest zagrożony obniżką ratingu? Holandia jest ciekawym przypadkiem. Nadal ma potrójne AAA, dług publiczny minimalnie przekraczający 60 proc. w stosunku do PKB, deficyt poniżej 5 procent, natomiast w 2008 roku mogła się pochwalić nadwyżką budżetową. Kryteria z Maastricht, choć przekroczone to jednak w niewielkim stopniu. Co ciekawe rząd tą sytuację chciał jeszcze poprawić, jednak presja opozycji sprawiła, że gabinet premiera musiał ustąpić.
Pojawiło się zatem ryzyko polityczne, i w tym miejscu agencja ratingowa może wejść i ostrzec Holendrów, którzy mogą zrezygnować z dalszego ograniczania deficytu. Uaktywni się zatem funkcja wychowawcza agencji ratingowych. Czyli powtórka z sierpnia 2011, kiedy S&P zdecydował się na obniżenie ratingu Stanów Zjednoczonych byłoby pewnego rodzaju sposobem wywarcia presji na kongres by szybciej się dogadał, w kwestii polityki fiskalnej.

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)