Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jacek Gratkiewicz
Jacek Gratkiewicz
|

Obama jest dobry, zapewni ciepłą wodę w kranach

0
Podziel się:

W jaką stronę zmierza Ameryka - tłumaczy prof. Dariusz Filar.

Obama jest dobry, zapewni ciepłą wodę w kranach

Money.pl: Barack Obama wygrał wybory w USA. Nie ma zmiany w Białym Domu, czy to oznacza, że nie będzie poprawy sytuacji gospodarczej?

Prof. Dariusz Filar, *ekonomista, członek Rady Gospodarczej przy premierze, były członek Rady Polityki Pieniężnej: *Według mnie kontynuacja prezydentury będzie równocześnie oznaczała kontynuację polityki pieniężnej FED, czyli mówiąc wprost, kontynuację pomysłu USA na kryzys.

Czyli sposobem na wyciąganie kraju z kryzysu będzie nadal drukowanie dolarów?

Wszystko wskazuje na to, że FED będzie ciągle tłoczyć do amerykańskiej gospodarki nowe pieniądze.

Tylko jak długo to będzie działało?

W krótkiej perspektywie najbliższego roku, to może podtrzymywać wzrost gospodarczy Ameryki na poziomie mniej więcej 2 proc.

A w dłuższej perspektywie?

Mamy dwa scenariusze. Optymistyczny, że ta podtrzymywana amerykańska gospodarka zdoła w ten sposób doczekać kolejnego technologicznego przełomu, czyli momentu, w którym pojawi się coś takiego, jak w latach dziewięćdziesiątych internet. Zdynamizuje gospodarkę i pozwoli wejść jej na ścieżkę wzrostu.

Jest także scenariusz pesymistyczny, który zakłada, że w dłuższej perspektywie będzie to oznaczało wzrost inflacji i przecenę dolara.

Ameryka pewnie sobie z tym poradzi, a reszta świata?

Może mieć poważne problemy.

Obama jest prezydentem, który zadłuża Amerykę jak nikt dotąd, a jednak dostał kolejną szansę. To oznacza, że sobie z kryzysem radzi?

Mam takie poczucie, że jest to tylko odsuwanie prawdziwych rozwiązań na później. Przy czym to odsuwanie jest robione skuteczniej, niż w Europie.

Dlaczego w Europie to nie wychodzi?

Dlatego, że USA to jeden kraj i jedno centrum decyzyjne. W Europie próbuje się robić to samo, ale na skutek niezdolności do podejmowania decyzji przez kolegialne ciała Unii Europejskiej, to wszystko daje gorsze efekty.

W Stanach Zjednoczonych mimo wielu różnic etnicznych, socjalnych, kulturowych, Obamie udaje się przekonać do siebie obywateli. Poza tym on jest kimś takim, kto zapewnia im _ ciepłą wodę w kranach _. Takie poczucie bezpieczeństwa bardzo na wyborców działa.

Mówi Pan, że Stany Zjednoczone i Obama odsuwają prawdziwe rozwiązania. Prawdziwe czyli jakie?

Jednym z najważniejszych jest oddłużenie Ameryki. Dług publiczny na dzień wyborów wynosił 16,2 bln dolarów, czyli 107 proc. PKB USA. Przy takim poziomie długu Stany Zjednoczone mogą mieć problem.

Tylko, jak mówiłem wcześniej, to jest Ameryka i nawet jeśli wystąpi tam duża inflacja i dolar osłabnie, to kraj da sobie radę. Dla Stanów to będzie dużo mniejszy cios niż dla reszty świata, która nagle się obudzi i zobaczy bardzo drogie surówce. Poza tym PKB USA w trzecim kwartale wzrosło o 2 procent w skali rocznej. Jednak wzrost jest wciąż zbyt mały, by zmniejszyć bezrobocie.

Na przełomie listopada i grudnia Obama będzie musiał przekonać Republikanów do zwiększenia limitu zadłużenia. Tylko, że może znów mieć z tym problem, bo w Izbie Reprezentantów większość mają Republikanie.

Raz była już taka sytuacja, kiedy wydawało się, że partie nie potrafią się dogadać. Liczę się z tym, że i tym razem będą spory, ponieważ mówimy o rzeczach fundamentalnych. Podejrzewam jednak, że w końcu będziemy mieli kolejne zwiększenie limitu zadłużenia.

Gdyby jednak została postawiona twarda bariera wzrostu długu, to wtedy administracja byłaby pod presją ograniczenia wydatków i powiększenia dochodów, co w rezultacie mogłoby nawet nie dać tego krótkookresowego podtrzymywania wzrostu, o którym mówiliśmy przed chwilą.

Poziom długu - jak już wspomniałem - zbliża się do maksymalnego obecnie pułapu zadłużenia rządu USA, czyli 16,4 bln dolarów. Próg ten został podwyższony na początku sierpnia 2011 roku decyzją Kongresu, którą poprzedził długotrwały spór między Republikanami a Demokratami.

Osiągnięte niemal w ostatniej chwili porozumienie odsunęło od USA groźbę kryzysu niewypłacalności. Podejrzewam, że ta sytuacja powtórzy się i tym razem, czyli dyskusja będzie trwała długo, po czym bariera pójdzie do góry.

Jeśli się nie dogadają?

To, jak wynika z umowy z zeszłego roku, zmusi administrację do automatycznych cięć wydatków rządowych i podniesienia podatków. To niestety, oby tak się nie stało, może wtrącić gospodarkę USA w ponowną recesję.

Na drugiej stronie przeczytasz, czy Barack Obama spełni swoje obietnice

Obama w trakcie kampanii sporo obiecał, od podniesienie podatków dla najbogatszych przez wyższe podatki od nieruchomości, aż po milion nowych miejsc pracy. Biorąc pod uwagę amerykańską gospodarkę to jest realna liczba?

Trudno powiedzieć. Zresztą Amerykanie chyba bardziej niż inne społeczeństwa są przyzwyczajeni do tego, że hasła z kampanii wyborczej to są co najwyżej kierunki działań, a nie zobowiązania, które należy traktować w sposób sztywny.

Kampania w USA to jest w dużej mierze walka o emocje i walka o model prowadzenia polityki gospodarczej, a nie o konkretne działania. Sądzę, że Obama na pewno będzie się starał w jakimś stopniu stymulować rynek pracy, ale czy zdoła zbudować aż milion miejsc pracy? Nie potrafię na to odpowiedzieć.

Rynki finansowe bez większej euforii, ale pozytywnie przyjęły wybór Amerykanów. Wcześniej jednak wielu analityków w USA mówiło, że może lepiej byłoby, żeby wygrał Romney. Inwestorów nie wystraszyła reforma służby zdrowia? Według wyliczeń będzie ona kosztowała w latach 2012-2020 około 1,2 biliona dolarów.

Bo na rynkach finansowych myśli się raczej krótkookresowo. Fakt, że wygrał Obama i przez to nie będzie zasadniczych zmian w polityce gospodarczej USA, daje poczucie bezpieczeństwa i uspokojenia. To rynkom w zupełności wystarczy.

Obama znajdzie te olbrzymie pieniądze na sfinansowanie reformy zdrowotnej?

Jeśli to miałyby być dodatkowe środki, to może to być ogromny problem. Co z kolei stawia pytanie, na ile ten budowany system będzie efektywny.

Jak ocenia Pan politykę Stanów Zjednoczonych wobec kryzysu w ogóle?

Mam poczucie, że Stany Zjednoczone poradziły sobie z kryzysem sprawniej niż Europa, co wynikało - jak mówiłem - z tego, że w USA mają jeden ośrodek decyzyjny. Na pewno lepiej uporządkowali sektor finansowy, ponieważ konsekwentnie przeprowadzili wystarczającą liczbę kontrolowanych upadłości podmiotów finansowych, na to Europa się nie zdecydowała. Także w tym zakresie mają lepszą sytuację.

Natomiast, reasumując, nawet jeśli te działania Stanów Zjednoczonych są lepsze, to, jak mówiłem, są tylko doraźne. Z Romneyem wiązano nadzieje na pewną zasadniczą przemianę gospodarczą.

Obama w pierwszym przemówieniu po ogłoszeniu wyników mówił: _ Najlepsze czasy dopiero przyjdą _. Czy aby na pewno?

Byłoby dobrze, gdyby przyszły. Niestety, to zdanie Obamy to tylko słowa zwycięzcy wyborów, który musi budować pewien społeczny nastrój wokół swojej osoby.

Czytaj więcej w Money.pl
Mocarstwo tuż przed decydującym pojedynkiem Mitt Romney i Barack Obama mobilizują zwolenników by poszli do głosowania. Najnowsze sondaże wskazują na to, że...
Tam ciężarówki posłużą jako lokale wyborcze W USA w strefach najbardziej dotkniętych huraganem Sandy, zwłaszcza w stanie New Jersey, za biura do głosowania będą służyć we wtorek wojskowe ciężarówki.
Obama i Romney na finiszu. Nowy sondaż Dziś w Boca Raton na Florydzie odbędzie się wieczorem (czasu lokalnego) trzecia i ostatnia debata telewizyjna obu polityków, poświęcona w całości polityce zagranicznej.
wiadomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)