Wczorajsze wystąpienie Bena Bernanke przed Połączonym Komitetem Ekonomicznym Kongresu sporo „namieszało" na rynku międzynarodowym (i pośrednio - również na lokalnym).
Przewodniczący Bernanke powiedział, że to wciąż inflacja jest największym zmartwieniem Fed, chociaż pogarszająca się sytuacja w sektorze nieruchomości również zwraca na siebie uwagę. Bernanke przyznał, iż „inflacja wciąż pozostaje na niekomfortowo wysokim poziomie", ale za chwilę dodał, że „nadal uważa, że spowolnienie procesów wzrostowych w gospodarce samoczynnie zmniejszy presję inflacyjną". W reakcji na jego słowa dolar umocnił się do euro - EURUSD osiągnął poziom blisko przełamania 1,33. Dzisiejsze dane z USA (PKB, PCE, deflator - wszystkie w ujęciu kwartalnym) mają małe szanse na zmianę poziomów rynkowych, gdyż będzie to ich ostateczna rewizja, a ta rzadko zaskakuje. Warto pamiętać o tym, że zawsze po raporcie o PKB następnego dnia publikowane są dane o wskaźniku PCE w ujęciu miesięcznym - kluczowej figurze inflacyjnej w oczach Fed.
Na rynku lokalnym pro-złotowy wpływ komunikatu RPP został częściowo zanegowany przez umocnienie dolara na rynku międzynarodowym - dlatego możemy dziś zobaczyć poziomy 2,9150 USDPLN i 3,89 EURPLN o ile dodatkowo jen nie będzie się umacniał - powraca temat zamykania carry trade i wpływu tego procesu na waluty rynków wschodzących. Wczoraj warszawska giełda zakończyła dzień na minusie, co „wygląda znajomo" - podobnie było z giełdą, jenem i złotym po krachu giełd w Azji, który rozlał się na inne giełdy na świecie.
Dziś jeszcze w kalendarzu ilość noworejestrowanych bezrobotnych, ale ta figura nie powinna mieć wpływu na eurodolara, warto skupić się raczej na jutrzejszych danych makro, wśród których indeksy koniunktury PMI Chicago i Michigan. Ostatnimi czasy wskaźniki te odnotowywały spadki, które były pretekstem dla rynku do osłabienia dolara.