W nadchodzącym tygodniu, przy braku istotnych wydarzeń w kraju, rynki powinny poruszać się pod wpływem impulsów z zagranicy. Około godziny 9.30 za euro płacono 3,887 zł wobec 3,9020 zł w piątek popołudniu. Dolara wyceniano na 3,9970 zł wobec 3,0080 zł w piątek.
"Sądzimy, że w tym tygodniu kurs EURPLN pozostanie w przedziale 3,85-3,95 (3,89-3,9 wsparcie, 3,95 opór), natomiast USDPLN pozostanie w przedziale 2,95-3,05. Wypowiedzi na szczycie G7 na temat jena mogą być ważne dla walut gospodarek wschodzących ze względu na ryzyko aprecjacji jena lub wzrostu stóp procentowych w Japonii, co zaszkodziłoby znacznym pozycjom inwestorów, którzy finansują zakupy na rynkach wschodzących pożyczając jena" - napisali analitycy BZ WBK w porannej nocie.
Również rynek długu będzie pozostawał pod wpływem czynników zewnętrznych, a najważniejszym wydarzeniem w kraju będzie aukcja dwulatek.
Przetarg obligacji 2-letnich OK0709 odbędzie się 7 lutego. MF zamierza sprzedać papiery za 1,0-1,5 mld zł.
Około godz. 9.30 dochodowość obligacji dwuletnich (OK1208) wynosiła 4,48 proc. wobec 4,45 proc. w piątek. Rentowność papierów pięcioletnich (PS0511) wynosiła 4,91 proc. wobec 4,90 proc., natomiast dochodowość dziesięcioletnich papierów (DS1017) ukształtowała się na poziomie 5,17 proc. tak jak w piątek.
"W tym tygodniu w Polsce nie będzie żadnych publikacji danych, więc zmiany cen obligacji mogą w większym niż zwykle stopniu podążać za globalnymi trendami. Najciekawszym wydarzeniem tygodnia może być aukcja nowej serii dwulatek OK0709. Naszym zdaniem potencjał do dalszego wzrostu cen polskich obligacji jest niewielki, chyba że styczniowe dane o inflacji i płacach pozytywnie zaskoczą. Z drugiej strony niska podaż papierów w najbliższych tygodniach może powstrzymać znaczącą wyprzedaż. Z tego względu w tym tygodniu oczekujemy dalszej konsolidacji, jednak w średnim okresie podtrzymujemy naszą opinię, iż coraz bardziej +jastrzębie+ stanowisko RPP będzie musiało wywołać wzrost rentowności, zwłaszcza na krótkim końcu krzywej" - napisali analitycy Citibank.
