O szesnastej kursy były na następujących poziomach: EURUSD – 1.2864, EURPLN – 3.9727, USDPLN – 3.0884.
Dane o PPI (5.9% r/r) w strefie euro wyniosły wspólną walutę o około 10 pipsów na EURUSD, czyli tyle, co nic. Eurodolarowi nadal brakuje impetu aby z sukcesem zaatakować ważny opór na 1.2880. Nieoczekiwanym „wygranym” był japoński jen, któremu pomogły dużo lepsze od oczekiwanych dane dotyczące inwestycji w środki trwałe. Bank of Japan ustami swoich przedstawicieli przyznał, że to właśnie mocno przegrzane inwestycje skłoniły go do pierwszej od dawna podwyżki stóp. O 16:00 eurojenem handlowano na 149.15, co istotnie różni się od rekordowo wysokich wartości powyżej 150.50 jakie widzieliśmy ostatnio. Z technicznego punktu widzenia słowa o korekcie do 148.50 pozostają w mocy.
Złoty miał dzisiaj chwile słabości, co można wyjaśnić tym, że nasi politycy stają się coraz bardziej aktywni, a to tradycyjnie nie wróży dobrze polskiej walucie. Kiepskie wrażenie udało się zatrzeć dzięki wyjątkowo korzystnej sesji na GPW, podczas której przebito psychologiczny poziom 3000 pkt. na WIG-20. Patrząc w przyszłość – z analizy historycznej wynika, że złoty zwykle umacnia się w IV kwartale. Nasuwa się tylko pytanie o to, czy kampanii wyborczej do samorządów uda się zakłócić funkcjonowanie tej prawidłowości.
Rano pisałem o znaczeniu PPI w Eurolandzie, ale rynek ewidentnie nie podzielał moich poglądów. W środę Fed opublikuje Beżową Księgę, obok tej informacji rynek nie powinien przejść obojętnie.
W krótkim okresie złoty powinien kontynuować kurs na deprecjację, nie ma wyraźnych sygnałów zmiany trendu, a z rynkiem się nie dyskutuje. Przebicie poziomu 3.9780 wróży dalsze wzrosty w okolice 4.00, gdzie zlokalizowany jest poziom 61.8% fali spadków z czerwca i lipca. Dla USDPLN mocnym oporem pozostaje 3.10.