Za nami kolejny tydzień, który przyniósł nam silne osłabienie dolara, gdzie kurs EURUSD po wybiciu się z półrocznej konsolidacji 1,2460-1,2960 wzrósł powyżej 1,33.
Z technicznego punktu widzenia wzrost ten może być w dalszym ciągu kontynuowany, a poziomy 1,3460-1,3660, czyli szczyty z przełomu roku 2004 i 2005 wyglądają, co raz bardziej kusząco. Z drugiej jednak strony, podchodząc do zachowania dolara z bardziej zdroworozsądkowym podejściem, wszystko co bardzo wzrosło musi też kiedyś spaść, a korekta w tym wypadku prędzej czy później musi nadejść.
Fundamenty jednak sugerują, że termin późniejszy w tym wypadku jest bardziej prawdopodobny, a do końca roku wciąż możemy oglądać słabsze poziomy amerykańskiego dolara.
Dane makroekonomiczne z amerykańskiego rynku co raz to dostarczały nam mieszanych wyników, raz zaprzeczając, raz potwierdzając tezę o istotnym spowolnieniu.
Do korzystnych wyników na pewno można zaliczyć rewizję danych na temat PKB w III kwartale 2006 roku, która według nowych szacunków wyniosła 2,2%, wobec wcześniej zakładanego 1,6%.
Z dobrych danych chyba jednak na tym będziemy musieli poprzestać. Pozostałe publikacje dostarczały nam już tylko wyniki poniżej oczekiwań, gdzie szczególnie sporo obaw dostarczył nam indeks Chicago PMI, badający stan koniunktury w przemyśle w największym okręgu wytwórczym w całych Stanach Zjednoczonych, który po raz pierwszy od 3,5 roku spadł poniżej uważanej za krytyczną bariery 50 punktów teoretycznie oddzielającej wzrost od recesji. Indeks wyniósł 49,9 wobec oczekiwanych 54,5.
Wartość ta, chociaż bada sytuację tylko w jednym regionie Stanów Zjednoczonych, to jednak jest dobrym wyznacznikiem koniunktury dla całego kraju.
Wyniki Chicago PMI zostały potwierdzone przez wyniki indeksu ISM, podobnego w konstrukcji, chociaż mniej dokładnego, badającego koniunkturę dla całego kraju. Wyniósł 49,5, podczas gdy rynek spodziewał się wartości na poziomie 51,2.
Również nie zachwycił nas rynek nieruchomości, chociaż w tym wypadku zrodziła się niewielka szansa na poprawę. Sprzedaż domów na rynku pierwotnym, co prawda spadła kolejny miesiąc z rzędu, tym razem z 1,075 mln do 1,004 mln, jednak równocześnie zaobserwowano wzrost cen aż o 12,9%, co jakby oddala perspektywę pęknięcia bańki spekulacyjnej.
Trochę inaczej wygląda za to sytuacja na rynku wtórnym, gdzie po raz pierwszy od lutego 2006 roku odnotowano wzrost sprzedaży mieszkań z 6,21 mln do 6,24, jednak równocześnie odnotowano istotny spadek cen aż o 3,4%, sugerujący wiekszą aktywność strony podażowej.
Tak wiec każdy na rynku nieruchomości znajdzie jakąś informację dla siebie, jednak jasnego kierunku dalszego rozwoju sprawy wciąż nie znamy, a liczba zwolenników koncepcji poprawy sytuacji jest równa tym, którzy obawiają się spowolnienia.
Podobnie wygląda sytuacja na rynku konsumenckim, który powszechnie uważany jest jako ten, który ma odbudować wysoką dynamikę wzrostu w nadchodzących kwartałach. Wyniki póki, co tego nie potwierdzają. Zarówno dochody jak i wydatki konsumpcyjne odnotowały umiarkowaną dynamikę wzrostu ( odpowiednio 0,4% oraz 0,2% - w okolicach oczekiwań), jednak już tzw. indeksy wyprzedzające, badające nastroje wśród amerykańskiego społeczeństwa oraz będące jednocześnie wyznacznikiem skłonności do konsumpcji pokazują pogorszenie nastrojów. Wskaźnik publikowany przez Conference Board spadł z 105,3 do 102,9, podczas gdy rynek spodziewał się wartości w okolicach 106.
Oczywiście późniejsze wyniki nie muszą przełożyć się na rzeczywistość, jednak w każdej ankiecie jakieś ziarnko prawdy występuje i na pewno do końca nie można jej zignorować.
Trzymając się dalej negatywnych wyników przejdźmy do wtorkowych zamówień na dobra trwałego użytku, które spadły aż o 8,3% znacznie poniżej oczekiwanego spadku o 4,6%. Chociaż wyniki w tym wypadku minęły się z prognozami rynkowymi, to jednak spadek ten został w głównej mierze spowodowany ponad 20% spadkiem wśród zamówień na niewojskowe samoloty, po których wykluczeniu spadek ten wyniósł już tylko 1,9%.
Przy wszystkich tych słabszych wynikach pocieszeniem dla gospodarki może być już tylko spadek inflacji. Wskaźnik bazowy PCE (Personal Consumption Exenditures) wyniósł 2,2%, zbliżając się tym samym do docelowego poziomu wyznaczonego przez FED, czyli przedziału 1% - 2%.
Rynek już coraz chętniej zaczyna spekulować na temat obniżek stóp procentowych w I kwartale 2007 roku. Rentowność dziesięcioletnich obligacji spadła do najniższego od ponad roku poziomu 4,46%, wobec 4,55% pod koniec ubiegłego tygodnia.
Przypuszczenia te jednak nie są potwierdzane przez przedstawicieli członków Rezerwy Federalnej, którzy wciąż powszechnie głoszą, że ryzyko inflacyjne wciąż stanowi poważne zagrożenie, a w roku 2007 w dalszym ciągu prawdopodobieństwo podwyżek jest większe niż obniżek.
Przeświadczenie to wynika z faktu, że zdaniem FEDu obecne spowolnienie gospodarcze jest tylko przejściowe i chociaż może przeciągnąć się jeszcze na IV kwartał 2006 i I 2007 roku to jednak późniejszy okres powinien już być dla nas korzystny.
Podobnie wydaje się myśleć rynek akcyjny, który bynajmniej na obecnych rekordowych poziomach wcale nie zamierza poprzestać. Indeks Dow Jones cały czas ustanawia kolejne historyczne szczyty, a korekty z reguły są stosunkowo niewielkie.
Dobry nastrój na amerykańskich parkietach ma też znaczne przełożenie również na polski rynek i to zarówno walutowy jak i akcyjny. Wig 20 co prawda nie może poprawić poziomów, które osiągnęliśmy w maju 2006 roku, to jednak wciąż znajduje się tylko nieznaczne poniżej ich poziomu.
Bez wątpienia ma to również przełożenie na złotówkę. Ogólne dobre nastroje na światowych rynkach sprawiają, że skłonność inwestorów do podejmowania ryzyka wciąż utrzymuje się na wysokim poziomie, a waluty krajów rozwijających cieszą się sporym zainteresowaniem.
Dodatkowo polską walutę wspierają korzystne dane makroekonomiczne. W tym tygodniu poznaliśmy wyniki PKB w III kwartale 2006 roku, które ukształtowało się na poziomie 5,8%, tym samym znacznie przewyższając oczekiwane przez rynek 5,5%. Głównym motorem napędzającym wzrost okazały się inwestycje, które wyniosły 19,8%, pokazując tym samym, że zarówno krajowi jak i zagraniczni przedsiębiorcy wciąż zainteresowani się inwestowaniem w naszą gospodarkę.
Kurs EURPLN w tym tygodniu spadł z poziomów 3,84 do 3,80 a to czy będzie umacniał się dalej zależeć będzie od nastrojów panujących na globalnych rynkach światowych, gdzie w przypadku ich pogorszenia trudno oczekiwać aby nawet dobre dane makroekonomiczne miały tu jakiekolwiek znaczenie.
Trudno jednak oczekiwać aby końcówka roku była istotnie gorsza. Grudzień z reguły uważany jest za miesiąc wyjątkowo korzystny zarówno dla rynków akcyjnych jak i dla rynków wschodzących. Z jednej strony fundusze próbują podciągnąć na koniec roku wyniki, aby uzyskać lepszą premię dla zarządzających, a z drugiej powrót do krajów Polaków, którzy w celach zarobkowych wyjechali za granicę prowadzi do zwiększonej wymiany walut.
Pamiętajmy jednak, że rynek wycenia wiele elementów wcześniej, a fakt, że praktycznie wszyscy dookoła mówią ile to złotówka może jeszcze zyskać na wartości sugeruje, że znaczna część z tych czynników została już uwzględniona, a fakt, ze większość z reguły nie ma racji sprawia, że grudzień wcale nie musi doprowadzić do znacznego przełamania poziomów 3,80 na EURPLN.
Wiele oczywiście zależeć będzie od bieżących danych makroekonomicznych, których w nadchodzącym tygodniu czeka nas cała seria. Główną uwagę skupiłbym na wynikach ze Stanów, które mogą mieć znaczne przełożenie zarówno na kurs EURUSD jak i polską złotówkę.
Jeżeli wyniki będą w dalszym stopniu poniżej oczekiwań, doprowadzić to może do wyczerpania się cierpliwości inwestorów, którzy mogą zacząć wierzyć, że gospodarka amerykańska ma jednak przed sobą dłuższy okres dekoniunktury, co poza przeceną dolara, może doprowadzić również do wyprzedaży na rynkach wschodzących.
Najważniejsze będą piątkowe dane z rynku pracy, gdzie poznamy poziom zatrudnienia w sektorze pozarolniczym. Rynek liczy na nieznaczny wzrost z 92 000 do 110 000, jednak biorąc pod uwagę ostatnie dane na temat liczby zasiłków dla bezrobotnych, która wzrosła z 310 000 do 357 000, można mieć obawy, czy rzeczywiste wyniki spełnią oczekiwania inwestorów.
Kolejnym ważnym wydarzeniem następnego tygodnia będzie decyzja Europejskiego Banku Centralnego w sprawie stóp procentowych. Powszechnie uważa się, że EBC zdecyduje się na podwyżkę stóp procentowych o 0,25% do poziomu 3,50, jednak pytanie pozostaje co dalej. Rynek liczy na wzrost stóp procentowych co najmniej do poziomu 3,75%, a spora część uczestników rynku nawet spodziewa się dalszego zacieśnienia polityki monetarnej.
Jeżeli jednak okazałoby się, że zdaniem EBC ryzyko inflacyjne spada, inwestorzy mogą stracić jeden z głównych argumentów wpierających ostatnie umocnienie wspólnej waluty.