Od czterech godzin kurs EUR/USD próbuje odrabiać nocne spadki, w efekcie których spadł on do poziomu 1,2952 dolara, co jest najniższym poziomem od 24 listopada ub.r.
Zniżkę tę wywołały spekulacje, że szef Fed z Chicago, Michael Moskow, w czasie zaplanowanego na dziś wystąpienia (godzina 17:30), będzie wskazywał na utrzymujące się ryzyko inflacyjne w USA. Spekulacje te nie są pozbawione podstaw. Moskow to "jastrząb", który już od dłuższego czasu wypowiada się nt. zagrożenia inflacyjnego, sugerując podwyżki stóp, gdyż niosą one mniejsze zagrożenie dla amerykańskiej gospodarki, niż igranie z inflacją.
Dziś nie tylko wystąpienie przedstawiciela Fed będzie ogniskować uwagę rynku. Wydarzeniem dnia będzie bowiem publikacja bilansu handlu zagranicznego USA w listopadzie. Analitycy prognozują, że deficyt handlowy nieznacznie wzrośnie w stosunku do października i wyniesie 59 mld USD. Wyższy deficyt to minus dla dolara, niższy to plus. Przy czym, przy obecnym prodolarowym nastawieniu, już nieznacznie niższy deficyt może wywołać silniejsze umocnienie „zielonego”. Natomiast dane będą musiały wyraźnie wyższy od prognozowanych 59 mld USD deficytu, żeby wywołać większą wyprzedaż amerykańskiej waluty.
Sytuacja techniczna na wykresie EUR/USD wskazuje na przewagę podaży. W tej sytuacji można oczekiwać, że do 14:30, a więc do publikacji danych z USA, para ta może pozostawać pod lekką presją sprzedających. Trwały powrót eurodolara ponad psychologiczny poziom 1,30 dolara, częściowo zmieniłby układ sił na rynku. Jednak nawet wówczas podaż będzie miała przewagę.
W średnim terminie analiza techniczna wskazuje na spadki EUR/USD przynajmniej do poziomu 1,27 dolara, gdzie znajduje się kilkuletnia linia trendu wzrostowego.
O godzinie 9:11 kurs EUR/USD testował poziom 1,2991 dolara wobec 1,2999 wczoraj pod koniec dnia.