Do południa notowania miały dosyć spokojny przebieg. Dane z Eurolandu nie miały wpływu na rynek, który czekał na informacje o CPI core w USA.
Przed czternastą trochę ożywienia wniosła informacja z Ministerstwa Finansów, które podało do wiadomości stopień wykorzystania założonego deficytu (czyli ile już wydano z „kotwicy" na 30 mld PLN). Okazało się, że po 2/3 roku wydano „jedynie" 48.5% z 30-sto miliardowej dziury. Oczywiście, taki news rodzi nadzieje na ograniczenie deficytu w tym roku i zamknięcie budżetu z dziurą mniejszą niż 30 mld PLN. Wymaga to jedynie dobrej woli polityków, którzy musieliby zrezygnować z takiego prezentu w okresie kampanii wyborczej do samorządów. Do czternastej złoty umocnił się na 3.9470 (EURPLN) i 3.1120 na USDPLN.
Po godzinie 14:00 wydarzenia nabrały rumieńców - opublikowano dane o inflacji w USA (praktycznie w zgodzie z konsensusem rynkowym, nie mogło być mowy o zaskoczeniu), co umocniło dolara. EURUSD przebił ważny poziom 1.2680, najbliższe wsparcie w krótkim okresie jest na 1.2620, ale sytuacja techniczna przemawia za dalszym spadkiem w dłuższym okresie aż do 1.2550.
Później wyszło jeszcze trochę nowych danych, większość prodolarowych - wyższy od oczekiwań odczyt indeksu nastrojów Uniwersytetu Michigan (84.4 pkt.), nadal wysokie wykorzystanie mocy produkcyjnych (powyżej 82%). Jedynie dynamika produkcji przemysłowej zaskoczyła cokolwiek negatywnie (-0.1% m/m).
W świetle tak ważnych wydarzeń na rynku międzynarodowym inne informacje z kraju zostały niejako w cieniu. Tymczasem, RPP wielokrotnie podkreślała znaczenie tempa wzrostu średniego wynagrodzenia (zwolniło z 5.6% r/r do 5.3% r/r) dla ścieżki tempa inflacji.
Patrząc w przyszłość - zapowiada się tydzień mocniejszego złotego, który powinien dążyć do poziomów 3.92-3.90 na EURPLN. Oddzielną kwestią jest USDPLN - tutaj jesteśmy w stabilizacji wokół 3.11, co świadczy pozytywnie o złotym przy mocniejszym dolarze.