Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Jak to jest z wydawaniem i oszczędzaniem w skali budżetu państwa?

0
Podziel się:

Każdy, kto prowadzi rachunki domowe wie, jak trudno trzymać je w ryzach, jak trudno wydawać zgodnie z planem, nie przekraczać „limitów”, zaspokoić wszystkie potrzeby, przeznaczyć część na inwestycje, rozwój, spłatę długów czy też trochę zaoszczędzić.

Jak to jest z wydawaniem i oszczędzaniem w skali budżetu państwa?
(Andresr/Dreamstime)

Każdy, kto prowadzi rachunki domowe wie, jak trudno trzymać je w ryzach, jak trudno wydawać zgodnie z planem, nie przekraczać „limitów”, zaspokoić wszystkie potrzeby, przeznaczyć część na inwestycje, rozwój, spłatę długów czy też trochę zaoszczędzić. Nasze życie w większości przypadków to zlepek - mniej lub bardziej - nie planowanych wydatków, dziur finansowych, oczekiwań do pierwszego. Ostatnio modne stały się debety na kontach osobistych (u tych mniej zamożnych) i kartach kredytowych (u bardziej zamożnych). Coraz częściej się zadłużamy, coraz częściej przejadamy resztki oszczędności.

Budżet państwa jest poniekąd podobny do naszego budżetu domowego. My z reguły planujemy swoje wydatki raz na miesiąc, na najbliższy miesiąc znamy też nasze dochody. W budżecie państwa horyzont sięga roku kalendarzowego. Skarb państwa ponosi określone planowane wydatki i szuka źródeł ich pokrycia w uzyskiwanych dochodach, jeśli ich nie wystarcza musi się zadłużać.

Budżet państwa – ten roczny plan wydawania i pokrywania wydatków uchwala parlament i aprobuje prezydent. Teoretycznie zadaniem budżetu państwa jest zaspokajanie tych potrzeb, które obywatel nie może lub nie wolno mu samemu zaspokajać, a muszą one dla dobra funkcjonowania państwa być zrealizowane. To swoista składka całego społeczeństwa, pobierana w sposób skomplikowany i specyficzny na pewne cele, które parlament i prawo określają jako przypisane do realizacji przez państwo.

To tak jak w domu, w którym mieszka kilka odrębnych finansowo gospodarstw domowych. Są pewne kwestie, które muszą być finansowane wspólnie a wydatki na te cele dzielone proporcjonalnie lub zgodnie z obowiązującą w pomiędzy mieszkającymi umową. Np. ogrzewanie, prąd elektryczny, trudno te koszty pokrywać samodzielnie.

Kwestią dyskusji pozostają inne przypisywane budżetowi role do spełnienia. Czy budżet ma być miernikiem sprawiedliwości posiadanych dochodów przez poszczególnych członków społeczeństwa, czy budżet ma być narzędziem wyrównywania szans, przymusowego wspomagania ekonomicznie słabszych przez silniejszych, czy budżet ma być sposobem na bezpieczeństwo ekonomiczne obywateli i przedsiębiorstw, narzędziem kształtowania koniunktury gospodarczej i jej stabilizacji?

Niedobrze jest jeśli żyjący pod wspólnym dachem ludzie z odrębnych gospodarstw zbyt wiele wydatków finansują wspólnie. Nie wszystkie bowiem potrzeby są równie konieczne dla każdego. Nie wszyscy chcą oglądać kablówkę, to dlaczego wszyscy mają za nią płacić poprzez składkę? Nie wszyscy tyle samo zarabiają i dla niektórych składka na przyjęcie jest poważnym ciężarem wydatków. Jeśli wprowadzimy przymus na tego typu wspólne wydatki to w niedługim czasie dojdzie do zgrzytów. Co innego gdy każdemu pozostawia się wybór. Jeśli chce, to może się złożyć. Jeśli chce i zarabia dużo, to może zapłacić składkę za kolegę.

Z budżetem państwa jest inaczej. Owszem, są pewne wydatki konieczne dla funkcjonowania państwa, których nie sposób sobie kupić na rynku. Co to by było za państwo gdybyśmy kupowali sobie za każdym razem usługi policji, wojska czy wymiaru sprawiedliwości. Jednak już dyskusyjną kwestią wydaje się obowiązek emerytalny, zdrowotny, edukacyjny, opieki społecznej, przerostu administracji.

Jeszcze gorzej, jeśli wydatki dotyczące wąskiej grupy społecznej finansowane są z kieszeni innej grupy społecznej. To de facto przymus w majestacie prawa do świadczenia daniny jednych na rzecz drugich. Wówczas budżet przestaje spełniać założone na początku funkcje planu wydatków – staje się narzędziem przymusu finansowego.

Niestety, nie inaczej jest z naszym budżetem. Polski PKB wynosi w ok. 740 mld zł. – to suma wszystkich generowanych w Polsce dochodów przez wszystkie instytucje, przedsiębiorstwa i gospodarstwa domowe. Wydatki budżetowe przekraczają 180 mld zł., ok. 25%. PKB. Należy pamiętać, że nie wszystkie wydatki publiczne kierowane są przez budżet, znakomitą część zebranych od nas w formie podatków, składek i innych danin czy opłat - naszych pieniędzy wydają bądź wydawać będą instytucje jak ZUS, KRUS, NFZ (Narodowy Fundusz Zdrowia), wszelkiej maści fundusze ekologiczne, socjalne, niepełnosprawnych, alimentacyjne, kościelne, poręczeniowe, agencje i agendy rządowe od rolnictwa, przemysłu, wojska, budżety wojewódzkie, powiatowe, gminne. Zapewne wymieniłem tylko zarys tychże instytucji. Łącznie z budżetem państwa pochłaniają one ponad 50% PKB. Same składki ZUS to ponad 50 mld zł., czyli ok. 7% PKB.

Innymi słowy państwo wraz z podległymi mu instytucjami państwowymi bądź samorządowymi wydaje ponad 50% naszych dochodów. Czyżby naprawdę tyle było wspólnych problemów, których nie jesteśmy w stanie sami rozwiązać? Życie w społeczeństwie jest więc dla nas bardzo kosztowne. Jesteśmy swoistego rodzaju niewolnikami państwa, prawie 50% naszej pracy, naszego życia i wolności ekonomicznej oddajemy, w mniejszej lub większej nadziei na jakieś zwroty i profity płynące w drugą stronę.

Wyobraźmy sobie sytuację, w której wszyscy domownicy oddają średnio połowę swoich dochodów na rzecz domowego budżetu, teoretycznie nie powinni się martwić się o mieszkanie, gaz prąd, żywność, środki higieny. Reszta pieniędzy musi im natomiast starczyć na ubranie, rozrywkę, transport, edukację i inne potrzeby. Tymczasem okazuje się, że mieszkanie niezapłacone, w lodówce tylko nieświeże jajka, prąd i gaz już dawno odcięte, z środków higieny tylko szare mydło i zimna woda. Na domiar złego, domownicy są zadłużeni w banku na pokaźną sumę, dług po części pochodzi z czasów gdy w mieszkaniu żyli dziadkowie, a po części z uwagi na znaczący wzrost czynszu i energii elektrycznej. Tak właśnie wygląda budżet państwa.

Budżet państwa choć wydaje ok. 25% PKB, to jego dochody to zaledwie nie całe 20% PKB. Te brakujące ok. 5% PKB to tzw. deficyt budżetowy, zwany też dziurą budżetową. Na ten deficyt trzeba zdobyć środki finansowe, które państwo z reguły pożycza, bądź sprzedaje posiadany majątek uzyskując ekstra jednorazowe dochody. Nie są one jednak liczone do dochodów budżetowych, a traktuje się je jedynie jako źródło pokrycia deficytu.

To tak, jakby w budżecie domowym brakowało środków na 20% dochodów – co miesiąc. Braki finansowane byłyby pożyczkami w rozmaitych lombardach i agencjach pożyczkowych – instytucjach dobrej woli, ale też i dobrego interesu – bowiem pożyczano by nam na procent. Czasem w desperacji domownicy zgodnym chórem stwierdzaliby, że tak w zasadzie tapczan, telewizor czy lodówka nie są im już potrzebne i sprzedawano by te środki trwałe, a za uzyskane pieniądze zaspokajano bieżące potrzeby bądź też mniej pożyczano w kolejnych miesiącach.

Dług publiczny (czyli dług skarbu państwa plus dług samorządowy i wszelkie poręczenia i gwarancje udzielone przez skarb państwa) wciąż rośnie. Zbliży się w 2003 roku do granicy 50% PKB, dalszy wzrost grozi niebezpieczeństwem wpadnięcia w swoistą pułapkę zadłużenia, polegającą na nie możności spłacania bieżących dochodów samych tylko odsetek od długu. Powoduje to spiralę zadłużenia, gdyż dłużnik pożycza po to, aby spłacać odsetki od poprzedniego długu.

Wyjść z tego kręgu jest kilka. Można ograniczyć wydatki przerzucając je na społeczeństwo, np. wprowadzić odpłatną edukację, ale nie obniżać obciążenia społeczeństwa podatkami. Można zwiększyć znacząco dochody budżetu poprzez znaczący wzrost podatków, co doprowadzi jednak do efektu „strzyżenia owiec wraz ze skórą”. Można wreszcie liczyć na stopniowy wzrost dochodów podatników – składko-dawców, a wraz z nim na wzrost zbieranych podatków. Wybór metody powinien zależeć od odpowiedzi na pytanie – czy za dużo wydajemy, czy za mało płacimy podatków i czy możemy płacić więcej, czy też moglibyśmy więcej zarabiać ?

Z reguły inna jest odpowiedź a inne tzw. względy społeczne (czytaj polityczne). Z reguły wydatki okazują się zawsze zbyt małe, cierpliwość podatników niewyczerpana, zaś optymizm co do założeń o dochodach w przyszłości nieograniczony. Sami Państwo oceńcie, co w takiej sytuacji sami zrobilibyście zarządzając budżetem domowym.

Oszczędzaj i inwestuj
pieniądze
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)