Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Stabilny wzrost dochodów a stabilny pieniądz

0
Podziel się:

Każdy z nas chciałby zapewne, aby nasze dochody charakteryzowały się permanentnym, systematycznym, długookresowym wzrostem. Taki wzrost zapewniłby nam stały awans w zakresie wzrostu dobrobytu i zaspokajania coraz to nowszych potrzeb konsumpcyjnych związanych z rozwojem cywilizacyjnym, wzrostem aspiracji i świadomości konsumenckiej.

Stabilny wzrost dochodów a stabilny pieniądz
(Janpietruszka/Dreamstime.com)

Nie zawsze jednak zbyt szybki wzrost naszych dochodów może wyjść nam na zdrowie. Dzieje się tak zwłaszcza wtedy, gdy w parze z eksplozją naszych dochodów, jeszcze szybciej rośnie nasza presja konsumpcyjna. Innymi słowy zarabiamy coraz więcej, a kupujemy jeszcze znacznie więcej. Czy w ogóle zdarzają się takie piękne historie w życiu człowieka, ze nagle osiąga dużo większe dochody? Tak, nawet wiele razy, chociaż tym, którzy tego nie doświadczyli trudno w to uwierzyć. Zaszczyt ten mają zmieniający pracę na lepiej płatną, awansujący w swoje dotychczasowej pracy, poprawiający swoje kwalifikacje.

Wówczas radykalnie podnosimy swój poziom życia, wynika to nie tyle ze wzrostu naszych dochodów, co ze wzrostu oczekiwań co do przyszłych dochodów. Tracimy racjonalną ocenę naszych przyszłych możliwości, oceniając je zbyt wysoko, a także zbyt pewnie. Zupełnie nie bierzemy pod uwagę, że możemy stracić tak dobre wynagrodzenie.

Podobnie jest w gospodarce. Poprawa sytuacji gospodarczej zawsze skłania społeczeństwo do dużego wzrostu konsumpcji na wyrost. I chociaż w pierwszej fazie taki wybuch popytu jeszcze bardziej wspomaga rodzący się wzrost gospodarczy, to jednak później okazuje się, że przesadna konsumpcja pozostawia po sobie zbyt duże długi do spłacenia. Zbyt gwałtowny rozwój konsumpcji musi przecież odbywać się kosztem oszczędności. A te z kolei warunkują inwestycje - bez których nie ma większej produkcji i zatrudnienia. A my zamiast oszczędzać zabieramy dodatkowo oszczędności innych (które miały zostać pożyczone inwestorom i przedsiębiorcom na rozwój firm) i wydatkujemy je na zwiększenie konsumpcji własnej. W rezultacie konkurujemy o te same oszczędności do pożyczenia co przedsiębiorcy.

Ponieważ nasza wola konsumowania jest niepohamowana, zaś inwestorzy nie mogą zapłacić zbytnio wygórowanych odsetek z uwagi na fakt, że inwestycja musi na siebie zarobić, wygrywamy z inwestorami w walce o kredyt. Oni rezygnują z inwestycji, która miała przynieść nowe dobra do konsumpcji i nowe dochody do wydania, my natomiast zgłaszamy jeszcze większy popyt na rynku, na którym nie ma już wystarczającej ilości dóbr. Są wówczas dwa wyjścia, albo posiłkujemy się dobrami importowanymi napędzając koniunkturę u sąsiadów i ogołacając rynek walutowy z walut obcych, albo też konkurujemy ceną z innymi amatorami konsumpcji i podbijamy cenę przyczyniając się do wzrostu inflacji, tym samym obniżając siłę nabywczą naszych dochodów.

Tak czy inaczej nic dobrego w dłuższym okresie z tego nie wynika.
Dlatego ważne jest aby obok stabilnego pieniądza wyrastał także inny fundament budowy dobrobytu (bogactwa) – stabilny wzrost dochodów. Powyżej opisany mechanizm to tzw. klasyczne przegrzanie gospodarki, coś co groziło nam od 1998 roku. Takiej konsumpcji nad wyraz zapobiec może tylko radykalna decyzja – szybki wzrost stóp procentowych. Dzięki niemu oszczędzanie staje się tak atrakcyjne, a zaciąganie kredytów tak nieopłacalne, że naród stopniowo leczy się z zachłanności na posiadanie. Rykoszetem obrywa się przedsiębiorcom, którzy do reszty rezygnują z inwestycji i nawet zamykają część bieżąco działających interesów. Kwitnie za to sfera finansowa, łasa na wysokie odsetki od posiadanego kapitału. Bez stabilnego wzrostu dochodów w gospodarce nie można planować długotrwałych inwestycji, stabilizacja daje trwałość pozytywnym tendencjom w dłuższym okresie.

Sytuacja może przybrać nieco inny charakter jeśli brak oszczędności krajowych wypełnią oszczędności zagraniczne, zaś brak odpowiedniej podaży dóbr rodzimych do konsumpcji – dobra importowane. Wówczas scenariusz staje się jeszcze czarniejszy – nadchodzi kryzys walutowy. Ale o tym w następnym odcinku.

Autor: dr Rafał Wójcikowski

Oszczędzaj i inwestuj
pieniądze
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)