Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Złoty szczytuje

0
Podziel się:

Powodów do umocnienia złotego należy szukać nie tylko w decyzji o przełożeniu na jesień wyborów parlamentarnych, ale i w ogólnoregionalnym trendzie aprecjacji walut krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Czy dalsze wzmocnienie złotego będzie oznaczać konieczność sięgnięcia de facto do kieszeni podatnika po raz kolejny? I czy to jest jedyny sposób na zarządzanie ryzykiem walutowym? Z pewnością nie.

Złoty szczytuje

Minął pierwszy miesiąc 2005 roku. Miesiąc, który można kolokwialnie podsumować: było nudno! Złoty, po rekordowo silnej końcówce roku, wyraźnie odpoczywał. Inwestorzy niechętnie podejmowali zdecydowane działania, oczekując ważnych wydarzeń makroekonomicznych lub politycznych, które mogłyby wskazać kierunek dalszych zmian. Kolejny raz nie zawiodła nas nasza scena polityczna. Rada Krajowa SLD głosuje za konstytucyjnym terminem wyborów parlamentarnych. Dla zagranicznych graczy, obserwujących nasz rynek z perspektywy Londynu, Frankfurtu czy Nowego Jorku, oceniających Polskę po bieżących danych makro, poszukujących wyższych rentowności w bezpiecznym, stabilnym otoczeniu oznacza to, co najmniej pół roku stabilności. Przełożenie wyborów o kilka miesięcy oznacza, że prawdziwa kampania wyborcza oraz przedwyborcze rozdawnictwo w Sejmie zaczną się później i pozostało jeszcze trochę czasu, aby inwestorzy krótkoterminowi spokojnie mogli zagrać na umocnienie złotego. Wzrost napięcia na scenie politycznej osiągnie swoją
kulminację dopiero jesienią.

Ogólnoregionalna aprecjacja
Nic dziwnego, że początek lutego przyniósł silne umocnienie złotego i przełamanie kluczowych poziomów wsparcia. Powodów do umocnienia złotego należy szukać m.in. w ogólnoregionalnym trendzie aprecjacji walut krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Kurs euro do słowackiej korony spadł 3 lutego 2005 r. do najniższego poziomu wszech czasów. Czeska waluta jest najsilniejsza do euro od przeszło dwóch lat. Dobrze zachowuje się nawet targany politycznymi napięciami węgierski forint.
Pretekstem do silnego ruchu na polskim rynku stała się środowa niefortunna wypowiedź wicepremiera Hausnera, który jest jedną z niewielu osób w rządzie, która przejmuje się silnym złotym. Prof. Hausner wskazał co prawda na problem szkodliwości kursu złotego dla gospodarki i wzrostu gospodarczego, dodał nawet, że ta kwestia zostanie poruszona na poniedziałkowym spotkaniu rządu z NBP, ale jednocześnie sam przyznał, że możliwości oddziaływania na kurs złotego są „bardzo ograniczone”. Nie trzeba było długo czekać na reakcję… Złoty przełamał wsparcie na poziomie 4,04 PLN otwierając drogę do gwałtownego wzmocnienia.

Skutki wzmocnienia złotego
Konsekwencje tak dużego wzmocnienia złotego dla gospodarki będą bardzo poważne. Eksport będzie nadal zmniejszał dynamikę, a import wzrośnie wypierając nasze produkty. Cieszyć się z tego wzmocnienia mogą jedynie Polacy biorący kredyty w dewizach (niepracujący jednak w firmach produkujących na eksport) i obrońcy kraju przed inflacją. Mocny złoty oznacza spadek dynamiki wzrostu PKB i wzrost bezrobocia.
Szybki spadek wartości złotego dziesiątkuje także wysokość tzw. rezerwy rewaluacyjnej NBP, czyli różnicy pomiędzy obecną wartością walut obcych a średnim kosztem ich zakupu. Kilka lat temu toczyła się ożywiona dyskusja nad przeznaczeniem jej na spłatę długów Polski lub przeznaczeniem jej na rozwój naszego kraju. Jak napisał były minister finansów Grzegorz W. Kołodko w „Wykorzystać rezerwę, by nie marnować szans”: „Rezerwa spadłaby do zera (jeśli reguły tworzenia tej rezerwy byłyby właściwie skonstruowane), gdyby wartość walut obcych spadła do przeciętnego kursu ich zakupu, czyli do poziomu 3 złoty za dolara USD. A to jest przecież niemożliwe.” Aktywa rezerwowe NBP wyrażone w PLN wykazują bardzo dużą zależność od kursu złotego i eurodolara. Praktycznie niezmienione rezerwy w 2004 r. w ujęciu dolarowym spadły w 2004 r. z 29,9 mld euro do 26,9 mld. Dalszy trend umacniania się euro na rynku międzynarodowym wraz z silnym złotym może więc szybko sprowadzić polskie rezerwy do poziomu poniżej 100 mld PLN. W grudniu
wyniosły one 109 mld PLN, czyli 38 mld PLN mniej niż w lutym 2004, kiedy euro kosztowało 4.90 złotych.

Eksporterzy muszą się zabezpieczać
Dalsza aprecjacja złotego jest bardzo prawdopodobna, szczególnie w perspektywie najbliższych 6 miesięcy. Czy oznaczać będzie dalszy spadek opłacalności eksportu, który był głównym autorem wzrostu PKB w 2004 roku o 5,4%. Firmy, które realizują już zawarte umowy szczególnie ucierpią na aprecjacji. Przykładowo branża stoczniowa jest bardzo wrażliwa na zmiany kursów. Statki buduje się w dłuższym okresie czasu, a wartość jednostki w walucie jest ustalana na początku tego okresu. Na początku roku rząd zadeklarował dotacje dla branży w wysokości 150 milionów złotych. Ma ona zrekompensować straty kursowe.
Można oczekiwać, że najpóźniej za kilka miesięcy nastąpi gwałtowne odwrócenie trendu i przed wyborami złoty znacznie osłabnie. Takie wahania kursów są bardzo niekorzystne zarówno dla importerów jak i eksporterów. Przedsiębiorstwa powinny być świadome występowania zagrożenia zmian kursu walutowego, i wykorzystywać szeroko dostępne instrumenty finansowe w celu neutralizacji tych negatywnych efektów. Niezależne firmy doradcze czy też banki mogą skonstruować odpowiednią strategię zabezpieczającą. W ofercie są zarówno instrumenty bezkosztowe jak i generujące pewien koszt początkowy, ale dające możliwość wykorzystania ewentualnego osłabienia złotego w przyszłości.

wiadomości
waluty
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)