Euro kosztuje już 4,1 złotych. To o niemal 20 groszy, czyli o 7 procent więcej niż dwa dni temu. Jeszcze bardziej zdrożał dolar, za którego dziś rano płacono ponad 3,2 złotych. We wtorek rano dolar kosztował poniżej 3 złotych.
Także frank szwajcarski traci w ostatnich dniach wyraźnie na wartości. Od poniedziałku jego kurs wzrósł o ponad 5 procent, dochodząc do poziomu niemal 2,9 złotych.
*
*
Osłabienie złotego jest skutkiem zawirowań na rynkach finansowych wywołanych obawami o kondycję finansów publicznych takich państw jak, Portugalia, Hiszpania, Irlandia czy też Włochy. Inwestorzy mają coraz więcej wątpliwości, czy również i one nie wpadną w takie tarapaty jak Grecja, która jeżeli do 19 maja nie otrzyma wsparcia finansowego może mieć problem z wykupem swoich obligacji. A to będzie oznaczało faktyczne jej bankructwo.
I jak na razie trudno wyrokować, czy Grekom uda się uniknąć tego czarnego scenariusza. Choć wynegocjowali oni z Unią Europejską oraz Międzynarodowym Funduszem Walutowym pożyczkę w wysokości 110 mld euro, to do jej uruchomienia potrzeba jeszcze zgody państw członkowskich, szczególnie Niemiec, które mają być największym pożyczkodawcą (22 mld euro). Nasi zachodni sąsiedzi z dość dużymi oporami podchodzą jednak do pomocy dla Greków.
Obawy inwestorów potęguje też sytuacja w samej Grecji, gdzie nasilają się protesty przeciwko radykalnym reformom gospodarczym, których przeprowadzenie jest warunkiem udzielenia pomocy Grecji.
Do czasu wyjaśnienia sprawy greckiej nie należy się spodziewać znacznego uspokojenia nerwowych nastrojów na rodzimym rynku walutowym. Choć stan polskiej gospodarki jest nieporównanie lepszy niż państw, które są najbardziej zagrożone niewypłacalnością, to inwestorzy pozbywają się złotego, bo nasz kraj nadal jest zaliczany do grupy państw, w których inwestowanie jest nadal dość ryzykowne.