Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Konrad Bagiński
Konrad Bagiński
|

PIT. Drugi próg podatkowy przekroczy 1,5 mln Polaków. Limity nie zmieniły się od 2009 roku

281
Podziel się:

Nawet 300 tysięcy osób może się zdziwić przy rozliczaniu tegorocznego zeznania podatkowego. Według szacunkowych danych tyle osób wpadło w drugi próg podatkowy. Łącznie liczba podatników, którzy płacą wyższą stawkę PIT, może sięgnąć 1,5 miliona.

PIT. Drugi próg podatkowy przekroczy 1,5 mln Polaków. Limity nie zmieniły się od 2009 roku
Tadeusz Kościński jest już siódmym po J.V. Rostowskim ministrem finansów. Przez ten czas limit II progu i kwota wolna nie drgnęły ani o złotówkę. (PAP, Rafał Guz)

Drugi próg podatkowy funkcjonuje w Polsce od 2009 roku. Wtedy rząd PO, z Jackiem Rostowskim stojącym na czele Ministerstwa Finansów, zdecydował o likwidacji trzeciego progu podatkowego. Tym samym najlepiej zarabiający nie musieli już płacić 40 proc. podatku od nadwyżki dochodu. Progiem była kwota rocznych zarobków nieco ponad 85,5 tysiąca złotych – oczywiście brutto.

Jednocześnie podniesiono limit drugiego progu podatkowego. Do roku 2009 wynosił on 44,5 tysiąca złotych. Od tej daty poszybował w górę, do poziomu dawnego trzeciego progu. To oznaczało, że najbogatsi procentowo zaczęli płacić tyle samo, co średnio zarabiający. Jednocześnie zarabiający średnio wpadali w wyższy wymiar podatku dopiero po przekroczeniu dawnego progu dla bogatych.

Zobacz także: Wyższe podatki dla bogatych? To obowiązek katolików

Ale to był rok 2009, inne realia, inne pensje. W 2009 roku na drugi próg "łapało" się ok. 350 tysięcy osób w całej Polsce. Po 11 latach ich liczba wzrosła i w tym roku prawdopodobnie sięgnie półtora miliona.

Podatników wchodzących w drugi próg zawsze przybywało, ale wzrost w ostatnich latach wyraźnie przyspieszył. Do 2016 roku było to mniej więcej 50 tysięcy osób rocznie, w 2018 roku liczba nowych "bogaczy" sięgnęła prawie 180 tysięcy. W 2020 roku może być podobnie - jeśli tempo wzrostu zostanie utrzymane, to możemy mówić o kolejnych 200, a nawet 300 tysiącach osób w drugim progu podatkowym. Ministerstwo Finansów nie opublikowało jeszcze precyzyjnych danych na ten temat.

Jeszcze lepiej efekt zamrożonego progu podatkowego widać w wartościach względnych. W 2009 roku stawką 32 proc. objętych było nieco ponad 1 proc. z nas. Czyli jeden na stu Polaków. Teraz jest to już około 5 proc., czyli co dwudziesty podatnik.

W 2009 roku trzeba było zarabiać ponad trzy średnie pensje, by mieć szansę wpadnięcia w drugi próg. Ludzie zarabiali średnio ok. 3000 złotych, minimalna pensja wynosiła ok. 1200 złotych. Dziś roczne zarobki w wysokości 85,5 tysiąca brutto to pensja wciąż bardzo dobra, ale o wiele bardziej powszechna. Podstawą opodatkowania jest pensja brutto, od której odejmuje się m.in. składki ZUS, kwotę wolną i koszty uzyskania przychodu.

Oznacza to, że w drugi próg podatkowy wpada się, zarabiając około 6,4 tys. zł na rękę na umowie o pracę. I to przy założeniu, że w ciągu roku nie ma żadnych dodatkowych premii, nagród czy dochodów z innego źródła.

Gdyby próg podatkowy został zwaloryzowany i wzrósł tak jak średnia pensja, to dziś sięgnąłby około 140 tys. złotych rocznie. Ale nadal wynosi 85 528 zł.

De facto mamy trzy progi

Mało kto pamięta, że rząd PiS wprowadził de facto trzeci próg podatkowy. Został on nazwany daniną solidarnościową. Płaci się ją od zarobków powyżej 1 miliona złotych rocznie. W zeszłym roku daninę złożyło ok. 30 tysięcy osób, wpłacając do budżetu dodatkowe 1,65 mld złotych – a więc średnio po 55 tysięcy złotych na głowę. Czy to dużo? Ten "ponadnormatywny" przychód 30 tysięcy osób sięgnął 41,25 mld złotych, a więc 1,375 miliona złotych na głowę.

- Nieruszanie progów podatkowych jest na rękę rządowi, bo daje pieniądze bez konieczności podejmowania niepopularnych decyzji. Dobry przykład to ostatnia "podwyżka" składek ZUS dla samozatrudnionych. Ale to jest przecież zwykła indeksacja o wzrost płac, jak co roku. Ten ruch dawał jakieś 0,1-0,2 mld zł dodatkowych wpływów do budżetu. W tym samym czasie brak zmian w porównaniu do 2020 kwoty wolnej, kosztów uzyskania przychodu i właśnie drugiego progu w PIT daje ok. 1 mld zł - mówi w rozmowie z money.pl Aleksander Łaszek, główny ekonomista Forum Obywatelskiego Rozwoju.

Łaszek nie bez przyczyny wspomina również o kwocie wolnej. To ta część, dochodu, której rząd nie dotyka podatkiem. Ona również jest zamrożona od 2009 roku i wynosi ciągle 3091 złotych. Wyższą kwotę mają jedynie osoby bardzo ubogie. Według zapowiedzi PiS kwota wolna miała wynieść 8 tys. zł dla wszystkich Polaków, jednak podwyżka objęta tylko najuboższych.

- Trzymanie tych limitów na niezmienionym poziomie od dekady to ukryta podwyżka podatków - komentował w money.pl Andrzej Sadowski, prezydent Centrum im. Adama Smitha.

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(281)
Rock
2 lata temu
kurfy i złodzieje, inflację zrobili i nowy wał i jeszcze bardziej okradają ludzi
Mariopiw
3 lata temu
W krajach Unii Europejskiej czy Skandynawii podatki sa rzedu 50 - 60 % ikazdy zyje na dobrym poziomie . W Polsce tylko 15 % zarabia stednia krajowa , dlatego jest taka nietownosc frustracja i kraj sie wyludnia w tepie okolo 40 000 rocznie . Oczywiscie jak ktos korzysta z darmowej opieki zdrowotnej , z drug ktorych nie wybudowal, okrada panstwo na podatki uwaza ze to mu sie nalezy... Dalej chcecie zyc w takiej rzeczywistosci ??? Bo bezdomnych bedzie coraz wiecej a kraj coraz mniej liczny
Tomasz
3 lata temu
Nawet gdybym zarabiał 100k euro miesięcznie to tylko i wyłącznie moja sprawa. Dlaczego mam oddawać swoje pieniądze w postaci niesprawiedliwych podatków. Wstaje wcześnie rano, pracuje, rozwiązuje problemy które by pokonały przeciętnego człowieka. I za co mam płacić? Za to, że sobie radzę? Ludzie będą uciekali przed takimi podatkami, przenosili firmy, zmieniali rezydencje podatkowa
Kaja
3 lata temu
Tu ktoś dał błędne dane, bo aby wpaść w drugi próg podatkowy wystarczy zarabiać niewiele ponad 5000 zł na rękę, co jest osiągalne w Warszawie w większych firmach nawet na stanowiskach asystenckich czy młodszego specjalisty. Plus premie i bonusy, które w zagranicznych firmach są praktycznie normą. Mnie osobiście wkurza, że jestem traktowana jak bogacz, a żyję sama, sama spłacam kredyt hipoteczny, a rząd zabiera mi ciężko zarobione pieniądze na 500+ i czarną mafię. Coraz bardziej zastanawiam się nad wyjazdem z tego kraju, bo tu nie da się żyć. Jak poprawi się status materialny awansem i ciężką pracą, to i tak ci to zabiorą. Przepraszam, ale nie jestem Robin Hood’em, aby sponsorować leniwych dzieciorobów, którym nie chciało się studiować, uczyć języków i podjąć dobrej pracy.
Ola
3 lata temu
Przy 85500 dochodu brutto zarobek miesieczny netto to 4950 zl, a nie 6300, jak podaje reakcja. Dostając 5000zl na rękę, jestes już wsród tych bogatszych i fiskus wyciąga łapkę:)
...
Następna strona