Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Krystian Rosiński
Krystian Rosiński
|
aktualizacja

Sami zbieramy owoce dla siebie. Pomysł na rekreację ratuje sytuację plantatorów

47
Podziel się:

Rodzina przyjeżdża na cały dzień, rozkłada kocyk na piknik, a w przerwach nazbiera trochę owoców. Tak w skrócie można opisać fenomen samozbiorów. Plantatorzy i rolnicy już przygotowują się na tegoroczne odwiedziny "zbieraczy", którzy podreperują ich trudną sytuację.

Sami zbieramy owoce dla siebie. Pomysł na rekreację ratuje sytuację plantatorów
Truskawki w czasie zeszłorocznych samozbiorów u Moniki Bromczewskiej (Archiwum prywatne)

Samozbiory stają się coraz popularniejszym trendem tak wśród rolników i plantatorów, jak i konsumentów. Na jednym z serwisów można znaleźć kilkadziesiąt tego typu ogłoszeń. Dominują w nich takie owoce, jak: truskawki, borówki, jagody czy jabłka, ale trafiają się też nieco mniej oczywiste propozycje typu kukurydza czy słonecznik.

Polacy jadą wiele kilometrów na samozbiory

Nie ma większych trudności, by znaleźć tego typu ofertę w swoim regionie. Nie zmienia to jednak faktu, że nie brakuje śmiałków, którzy są gotowi całą rodziną zabrać się samochodem w kilkudziesięciokilometrową podróż na samozbiory.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Fala zwolnień w Polsce. Dominują te branże. "Pęka bańka"

– Co roku pojawiają się stali klienci, którzy czasem przejeżdżają nawet po 70-100 km tylko po to, by nazbierać 10 kg porzeczek. Zawsze mnie to zadziwia, że jeżdżą tyle na samozbiór – mówi money.pl Monika Bromczewska.

Ona sama udostępnia około pół hektara z pola rodziców w Rogożewku, niedaleko Płocka. Jak tłumaczy, pomysł na czarne porzeczki zrodził się w głowie jej ojca.

Sam je sadził, potem zbierał, a następnie sprzedawał lokalnym odbiorcom. Dorabiał w ten sposób do emerytury i miał "radochę", że ze zbiorów może kupić np. nowe fotele do ogrodu. Niestety, w ostatnich latach miał problemy ze zdrowiem, więc już nie był w stanie sam obejść pola, a ostatnio zmarł, więc jeśli nie samozbiory, to nie byłoby co zrobić z owocami – wyjaśnia nasza rozmówczyni.

Opowiada też, że w przeszłości rodzice mieli pomysł, by zatrudniać młodzież do pomocy przy zbiorach. Najczęściej jednak kończyło się tak, że – poza nielicznymi wyjątkami – młodzi mieli dość już po jednym dniu. Owoce znacznie szybciej schodzą, gdy po prostu udostępnia się ludziom pole za opłatą od kilograma zebranych porzeczek.

Pikniki, rodzinne spędy i do tego zbiór owoców

Dlaczego w ogóle ludzie przyjeżdżają na pola? Jeden z plantatorów truskawek spod Warszawy, który pragnie zachować anonimowość, wskazuje, że odwiedzają go dwie grupy ludzi.

– Jedni przyjeżdżają w ramach rekreacji i urwą sobie dwie-trzy łubianki. Druga grupa to osoby, które chcą zaoszczędzić. Oni biorą do 50 kg owoców – wyjaśnia i dodaje, że znacznie więcej przyjeżdża "rekreacyjnych zbieraczy". Często są to też osoby z zagranicy. Nasz rozmówca wymienia: Ukraińców Turków, Białorusinów, Gruzinów, obywateli Rumunii, a nawet osoby z krajów azjatyckich.

– Turcy np. przyjeżdżają całą rodziną na piknik. Pytają, czy mogą rozpalić ognisko, więc udostępniam im jakiś opał, a oni rozstawiają nad ogniem imbryczek. Rozkładają dwa koce: na jednym siedzą wyłącznie mężczyźni, na drugim – kobiety z dziećmi. Zajadają się swoimi łakociami, czasem też robią sobie całe śniadanie – opowiada plantator.

Od trzech lat udostępnia do samozbiorów ok. 30 arów. Przyjeżdżają do niego przeważnie ludzie z Warszawy i okolic. A jak szybko mu ubywają owoce?

To zależy od pogody i od ceny na rynku. Jeśli w danym sezonie jest trochę mniej truskawki i jest wyższa cena, to ludzie chętniej przyjeżdżają. Najlepszy dzień, jaki wspominam, to sprzed dwóch lat, gdy przez cały weekend przewinęło się z 50 samochodów, a w każdym z nich była rodzinka. A z kolei tydzień później przyszły konkretne upały, mocno dopiekające na polu. I wtedy nie pojawił się nikt z kilku osób się zapowiadających – opowiada nasz rozmówca.

Kilka czynników zaowocowało trendem

Na rozwój trendu samozbiorów nałożyło się kilka czynników. Od kilku sezonów producenci narzekają, że ceny niektórych owoców w skupie są często poniżej kosztów produkcji. W ostatnich czasach dochodziło wręcz do interwencyjnych skupów (w 2023 r. dotyczyło to np. malin).

Owoce są rynkiem bardziej lokalnym. Sytuacja cenowa zależy zatem od czynników lokalnych. W przypadku zbóż, roślin oleistych czy mleka ceny są determinowane przez czynniki o charakterze globalnym. Wynika to m.in. z tego, że owoce mają krótki termin przydatności do spożycia, zwłaszcza miękkie. Oczywiście można je przewozić na dłuższy dystans, ale jest to kosztowne – tłumaczy w rozmowie z money.pl dr Jakub Olipra, ekspert Credit Agricole.

Z kolei jak tłumaczył w sierpniu 2023 r. w rozmowie z Polską Agencją Prasową prezes stowarzyszenia Agroekoton dr inż. Mirosław Korzeniowski, przetwórstwo jest skoncentrowane w małej grupie międzynarodowych koncernów. Stąd, jego zdaniem, niskie ceny w skupach.

Z jego słów wynika, że Polska stała się "światowym centrum logistycznym dla mrożonych owoców jagodowych". Jednak część produkcji eksportowej opiera się na owocach wcześniej zaimportowanych nad Wisłę, co stawia w niekorzystnej sytuacji krajowych plantatorów.

W jego ocenie rozwiązaniem byłoby zwiększanie udziału polskiego w kolejnych ogniwach łańcucha dostaw. Innymi słowy: krajowy kapitał powinien wyraźnie się zaznaczać nie tylko w produkcji, ale także w dystrybucji i handlu, a w niektórych przypadkach i w przetwórstwie. Sytuację mogłoby poprawić też zrzeszanie się grup producenckich czy spółdzielni rolników. W tym wypadku zajęliby się oni nie tylko produkcją, ale również eksportem i kreowaniem własnych marek – ocenił Mirosław Korzeniowski.

Natomiast, jak tłumaczy Jakub Olipra, na rynek owoców w Polsce nie wpłynął aż tak znacząco napływ produktów z Ukrainy. Jednak na pewno odczuli go rolnicy i plantatorzy z regionów przygranicznych.

– Kolejną kwestią są nawozy i środków ochrony roślin, które w poprzednich latach były dość drogie. Jednocześnie mamy do czynienia też z przewagą kontraktową. Rolnicy mają dość krótki czas, by zebrać owoce, a potem muszą szybko je sprzedać, a to osłabia ich pozycję negocjacyjną – wyjaśnia ekonomista Credit Agricole.

Brakuje też rąk do pracy

Osobnym problemem jest brak rąk do pracy. Od dłuższego czasu w Polsce utrzymuje się niskie bezrobocie. Według danych Eurostatu w Polsce wynosi ono 2,9 proc. i jest drugim najniższym w całej Unii Europejskiej (według resortu rodziny, który ma niego inną metodologię, stopa bezrobocia wynosi 5,1 proc.). Daje to niecałe 800 tys. zarejestrowanych bezrobotnych.

Do tego dochodzi stale rosnąca w sposób skokowy płaca minimalna. Obecnie wynosi 4242 zł brutto, ale już od 1 lipca wzrośnie do 4,3 tys. zł brutto.

Efekt? Krajowym plantatorom powoli przestaje się opłacać zbieranie owoców. – Od kilku lat organizujemy samozbiory, bo ceny w skupach były bardzo niskie i nie opłacało się zbierać truskawek lub zatrudniać do tego pracowników. Owoców mamy bardzo dużo – opowiadała w 2023 r. money.pl jedna z nich.

– Sytuacja rolników jest trudna, bo produkcja owoców charakteryzuje się bardzo dużymi nakładami pracy. A ta się staje coraz droższa i droższa, a do tego jeszcze brakuje pracowników. To tłumaczy, dlaczego niektórzy rolnicy są gotowi wpuścić ludzi na pole czy do sadu, żeby sami zebrali owoce, niż samemu zatrudnić pracowników i później je sprzedawać – mówi Jakub Olipra.

Brakuje zatem chętnych do zatrudniania się do pracy przy zbiorze owoców. Od przedstawicieli jednej z większych plantacji w kraju, którzy pragną zachować anonimowość, słyszymy, że spadło też zainteresowanie ze strony pracowników z Ukrainy. Spadek liczby kandydatów szacują na 15-20 proc.

Wiem też, że pracownicy z Ukrainy, którzy do nas przyjeżdżali, bo niektórzy co roku się u nas zatrudniali, wyjechali do innych krajów Unii Europejskiej czy do Kanady – słyszymy.

Aby zebrać wszystkie owoce na czas, plantacja ta przynajmniej rok temu posiłkowała się pracownikami z republik poradzieckich, głównie z Kazachstanu. Jak jednak wskazywali jej pracownicy, proces wydawania wiz zajmował ok. trzech-czterech miesięcy.

Krystian Rosiński, dziennikarz i wydawca money.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(47)
Polak
2 tyg. temu
Śmiech na sali nic się nie opłaca, to zamknij biznes, proste i logiczne
d3v
2 tyg. temu
brakuje rąk do pracy? podnieś stawkę... nie opłaci się? zamknij biznes...
Niki
2 tyg. temu
Dziwne,niby nie zarabiają a trzymają się kurczowo interesu jeszcze mówiąc że to ciężka nieopłacalna praca,chyba lonopiami nadrabiają bo jak to zrozumieć,brak logiki
Tata
2 tyg. temu
Rząd PiS wprowadzając ważne programy społeczne dla polskich rodzin przywrócił im godność. W szczególności takie programy jak melina osimset plus i rodzinny kapitał libacyjny to wielkie wsparcie polskich rodzin. Skończyło się kupowanie jaboli na zeszyt! Teraz codziennego jabola polskie rodziny kupują za gotówkę. Nigdy wcześniej nie było rządu który płacił na chlanie!!! Tym bardziej Polacy dziękują PiS za prorodzinne programy społeczne;-)
Tata
2 tyg. temu
W polskiej osimset plus rodzinie czas miło płynie przy wódce i winie. Taka polskich rodzin wola mieć codziennie na jabola!
...
Następna strona