Polska przesłała dokumenty, z których wynika, że są inwestorzy zainteresowani stoczniami w Gdyni i Szczecinie.
W ten sposób władze w Warszawie chcą przekonać Komisję Europejską, by zaakceptowała rządowe wsparcie przyznane stoczniom po wejściu Polski do Unii.
Wiceminister gospodarki Adam Szejnfeld mówi, że trwają już poszukiwania i wstępne rozmowy z ewentualnymi inwestorami.- _ Powodzenie negocjacji jest niezwykle ważne _- dodaje wiceminister
WICEMINISTER GOSPODARKI WIERZY, ŻE PRZEKONAMY BRUKSELĘ:
Rzecznik Komisji Europejskiej Jonathan Todd potwierdził, że Bruksela dostała dokumenty i przed podjęciem ostatecznej decyzji uważnie je przeanalizuje.
Na razie Komisja przygotowuje negatywną opinię, bo nie ma gwarancji, że stocznie będą mogły samodzielnie utrzymać się na rynku. Ta ocena to efekt sytuacji sprzed kilku tygodni, kiedy zaczęły się kłopoty stoczni Gdynia i Szczecin, bo z ich zakupu wycofała się firma Amber.
Teraz jedyną szansą na uratowanie obu stoczni jest znalezienie nowego inwestora i zatwierdzenie przez Komisję Europejską konkretnych planów dotyczących restrukturyzacji.
Jeśli dokumenty, które przysłała Polska, nie będą satysfakcjonujące, Komisja zażąda zwrotu pieniędzy, a to może doprowadzić stocznie do bankructwa. Trzecia stocznia - Gdańska, która została sprywatyzowana, ma czas do końca czerwca na przesłanie planów restrukturyzacyjnych. Jeśli tego nie zrobi i ona będzie musiała zwrócić pieniądze.
Komisja Europejska szacuje, że rządowe wsparcie przyznane stoczniom - Gdynia, Szczecin, oraz Gdańsk po wejściu Polski do Unii wyniosło około pięciu miliardów złotych.