Według informacji Radia Merkury, na Placu, skąd ruszyła demonstracja, zebrało się około 200-u osób. To mniej niż zapowiadali organizatorzy poznańskich Dnich Równości i Tolerancji. Demonstranci mają ze sobą tęczowe i czerwone flagi. Trzymają też transparenty "Stop dyskryminacji", "Stop wykluczeniu", "Wolny wybór prawem kobiet". "Homo znaczy człowiek". Demonstranci idą przez centrum Poznania przy dźwiękach bębnów.
Uczestników marszu przybywa. Są wśród nich zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy manifestacji. Pod Pomnikiem Poznańskiego Czerwca 56-ego roku, skąd ruszył pochód, przed 15-ą zebrało się kilkanaście starszych osób, wśród nich kombatantka Czerwca 56-ego roku Aleksandra Banasiak, która powiedziała Radiu Merkury, że przyszła, by zaprotestować przeciwko miejscu, które wybrano na początek manifestacji. Dodała też, że marsz promuje złe wartości.
Przeciwko marszowi protestowały kuria metropolitalna, kombatanci i działacze Młodzieży Wszechpolskiej. Ci ostatni, na krótko przed dzisiejszą manifestacją zorganizowali jeszcze jedną konferencja prasową. Wyrazili nadzieję, że nie dojdzie dziś do żadnych ekscesów, bo według nich nikomu to nie służy. "Nie jesteśmy skinhedami, nie jesteśmy faszystami, nie nosimy kijów bejsbolowych" - zaznaczali Wszechpolacy.
Na trasie marszu rozdawają poznaniakom ulotki, w których napisali m.in "Mamy prawo do ulic wolnych od deprawacji, wolnych od wrogo nastawionych środowisk dążących do zrównania gejowskich związków z tradycyjną rodziną, mamy prawo do normalności". Przygotowali 4 tysiące takich ulotek.
Organizatorzy Marszu Rowności mają pozwolenie władz miasta. Policja zapowiedziała, że będzie zabezpieczać trasę przemarszu - od placu Mickiewicza, przez ulicę Święty Marcin do placu Wolności. Nieoficjalnie wiadomo, że w centrum Poznania jest pół tysiąca funkcjonariuszy. Marsz ma potrwać trzy godziny.
