"Życie Warszawy" dowiedziało się, że ludzie Donalda Tuska wpadli do warszawskiego biura Platformy kilka godzin po usunięciu Pawła Piskorskiego z partii. Głównodowodzącym nalotu był Paweł Graś, poseł PO. Towarzyszyło mu kilka osób zatrudnionych w klubie parlamentarnym Platformy Obywatelskiej. Zażądali wydania wszystkich dokumentów ze zjazdu regionu. Część skserowali na miejscu, a część w ogóle wynieśli.
W stołecznej PO od kilku dni mówi się, że kierownictwo partii chce unieważnić mandat delegatów, którzy w maju będą wybierać nowego przewodniczącego Platformy. 80 głosów (tyloma dysponuje Mazowsze) to oczywiście za mało, by stanąć na drodze do reelekcji Donalda Tuska. Mimo to kierownictwo partii chce uniknąć sytuacji, w której warszawscy delegaci wyłamaliby się z jednomyślnego poparcia dla obecnego przewodniczącego. Mogłoby to źle wyglądać przed nadchodzącą kampanią samorządową - pisze "Życie Warszawy".
IAR/Życie Warszawy/mb/pul