Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Kalisz: Kolejni świadkowie zeznawali w procesie o zakażenia żółtaczką w stacji dializ

0
Podziel się:

Po przerwie w procesie o spowodowanie zakażeń
żółtaczką typu C 53 pacjentów stacji dializ w Ostrowie
Wielkopolskim, Sąd Okręgowy w Kaliszu wysłuchał w środę zeznań
kilkorga świadków. Kolejnych 30 świadków sąd przesłucha w czwartek.

Po przerwie w procesie o spowodowanie zakażeń żółtaczką typu C 53 pacjentów stacji dializ w Ostrowie Wielkopolskim, Sąd Okręgowy w Kaliszu wysłuchał w środę zeznań kilkorga świadków. Kolejnych 30 świadków sąd przesłucha w czwartek.

Poprzednie dwie rozprawy zostały przerwane po zasłabnięciu oskarżonej Renaty R. - b. pielęgniarki stacji. Trafiła ona na oddział szpitalny aresztu w Poznaniu.

W środę sąd wysłuchał zeznań pacjentów stacji. "Byłam przekonana, że to co robi pielęgniarka, robi dobrze" - powiedziała starsza kobieta, zakażona wirusem. Twierdziła, że Renata R. nie wstrzykiwała pacjentom ponownie resztek krwi pozostałej po badaniach. Mówiła też, że urządzenia służące dializom były czyszczone i często dezynfekowane, a personel używał jednorazowych rękawiczek.

Starszy mężczyzna, który uniknął zakażenia twierdził, że nie jest możliwe, aby krew była wstrzykiwana ponownie. "Nigdy takich sytuacji nie było, nie robiono takich rzeczy" - mówił.

W trwającym od 11 kwietnia procesie jako pierwsi zeznawali oskarżeni - Renata R. oraz b. ordynator Stanisław T. Oboje twierdzą, że nigdy nie dopuścili się zarzucanych im czynów. Zeznawało także kilkunastu świadków - m.in. zakażeni wirusem i pracownicy stacji oraz przedstawiciele spółki Międzynarodowe Centra Dializ - właściciela ostrowskiej placówki.

Prokuratura oskarża pielęgniarkę i ordynatora o wykonywanie zabiegów medycznych bez użycia jednorazowych rękawiczek, łamanie zasad właściwego podziału wirusologicznego pacjentów oraz w sposób niedopuszczalny z medycznego punktu widzenia, ponowne wpuszczanie po badaniu krwi do krwioobiegu chorych i niewymienianie rurek kapilarnych w jonometrze (urządzenie do badania poziomu elektrolitów)
.

Dotychczasowi świadkowie zeznali, że rurki kapilarne były w stacji pobierane, ale - jak wykazało śledztwo - na 2 tys. sztuk zużyto ich jedynie 600. Podobnie było ze strzykawkami - na 10,5 tysiąca sztuk pobrano ich 6,5 tysiąca. Sprzęt jednorazowy nie zawsze był tam używany, a krew była ponownie wstrzykiwana do krwioobiegu - twierdzili tylko niektórzy z zeznających na poprzednich rozprawach.

Według głównego inspektora sanitarnego kraju, wiceministra zdrowia Andrzeja Wojtyły, do zakażeń doszło w wyniku "bałaganu organizacyjnego, nieprzestrzegania zasad sanitarno- epidemiologicznych i higienicznych oraz niechlujstwa personelu stacji". Oskarżenie twierdzi, że pielęgniarka i ordynator narazili na zakażenie żółtaczką 131 pacjentów stacji.

W trakcie trwającego wiele miesięcy śledztwa w sprawie zakażeń powołano biegłych z dziedziny nefrologii i chorób zakaźnych. Przesłuchano ponad 170 świadków, zgromadzono 10 tomów materiałów procesowych i około 10 tomów materiałów dokumentacyjnych. Od samego początku śledztwo nadzorowała Prokuratura Krajowa.(PAP)

zak/ malk/ gma/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)