Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Śledztwo ws. katastrofy w "Halembie" może się nie zakończyć w tym roku

0
Podziel się:

Gliwicka prokuratura, od blisko roku
wyjaśniająca okoliczności katastrofy w kopalni "Halemba" w Rudzie
Śląskiej, zamierza wkrótce zamknąć śledztwo. Może się to jednak
nie udać - jak wcześniej zakładano - do końca tego roku. Lista
podejrzanych liczy 18 osób i może się jeszcze powiększyć.

Gliwicka prokuratura, od blisko roku wyjaśniająca okoliczności katastrofy w kopalni "Halemba" w Rudzie Śląskiej, zamierza wkrótce zamknąć śledztwo. Może się to jednak nie udać - jak wcześniej zakładano - do końca tego roku. Lista podejrzanych liczy 18 osób i może się jeszcze powiększyć.

21 listopada minie rok od tej największej - od blisko 30 lat - tragedii w polskim górnictwie. W wybuchu metanu i pyłu węglowego zginęło wtedy 23 górników. Dotychczasowe ustalenia śledztwa przedstawił PAP we wtorek rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gliwicach, Michał Szułczyński.

"Bardzo chcielibyśmy zakończyć to postępowanie do końca tego roku. Wiemy, że rodziny osób, które poniosły śmierć, czekają na skierowanie aktu oskarżenia do sądu. "Jeżeli nie uda nam się to do końca tego roku, to myślę, że na początku przyszłego roku wątek dotyczący samej katastrofy będziemy mogli skierować do sądu" - powiedział rzecznik.

Prok. Szułczyński poinformował, że ostatnio zarzuty przedstawiono dwu kolejnym osobom. Są to dyspozytor główny kopalni Piotr F. i kierownik zmiany Henryk Sz. Według prokuratury, na dwa dni przed katastrofą obaj wiedzieli, że w kopalni występował tzw. trójkąt wybuchowości, czyli stężenie metanu wynosiło 5-15 proc. Mimo to nie zdecydowano o wycofaniu załogi z niebezpiecznego rejonu.

Wcześniej zarzuty - dotyczące m.in. narażenia górników na utratę życia lub ciężki uszczerbek na zdrowiu oraz niedopełnienia przepisów bezpieczeństwa i fałszowania dokumentów - usłyszało 16 innych osób. Byli wśród nich zarówno pracownicy "Halemby", jak i zewnętrznej firmy Mard, która na zlecenie kopalni wykonywała prace przy likwidacji ściany wydobywczej ponad 1000 metrów pod ziemią. 15 z 23 ofiar tragedii to pracownicy Mardu.

Najpoważniejsze zarzuty ciążą na głównym inżynierze wentylacji i kierowniku działu wentylacji w "Halembie" Marku Z. Odpowiada on przede wszystkim za sprowadzenie katastrofy, która skutkowała śmiercią górników. Grozi za to do 12 lat więzienia. Marek Z. jest jednym z dwóch podejrzanych, którzy ciągle są aresztowani. Drugi to nadsztygar wentylacji Ryszard J.

Według prokuratury, to pracownicy ds. wentylacji odpowiadają za to, że pył węglowy w kopalni nie był właściwie neutralizowany pyłem kamiennym, a w sytuacji przekroczeń dopuszczalnych stężeń metanu nie wycofywano załogi. O przypuszczalnej odpowiedzialności osób z tego pionu mówili dziennikarzom górnicy z "Halemby" jeszcze w dniu tragedii.

W innych wątkach prokuratura bada m.in. przetargi w kopalni. O poświadczanie nieprawdy w dokumentacji przetargowej jest podejrzany prezes i właściciel firmy Mard. Marian D. przyznał się do winy.

Szułczyński zaznaczył, że śledztwo w sprawie "Halemby" jest bardzo trudne, mimo że nie jest pierwszym prowadzonym w Gliwicach postępowaniem w sprawie poważnego wypadku w kopalni. Na początku tego roku zakończył się już proces dziewięciu mężczyzn oskarżonych w związku z dwoma wypadkami w kopalni "Bielszowice". Ponad cztery lata temu w wyniku zapalenia się metanu w tej kopalni poszkodowanych zostało 35 górników, 13 z nich doznało ciężkich poparzeń. Sąd w Rudzie Śląskiej wymierzył im kary więzienia w zawieszeniu - od pół roku do dwóch lat - oraz grzywny.

Prowadząc podobne postępowania zespół prokuratorów musiał przyswoić specjalistyczną wiedzę z branży górniczej. Dodatkową trudnością jest zamknięte i zhierarchizowane środowisko górnicze - mówią prowadzący sprawę.

Dotychczas w śledztwie w sprawie "Halemby" przesłuchano ponad 200 świadków, niektórych wielokrotnie. Materiał dowodowy liczy kilkadziesiąt tomów akt i załączniki z dokumentami. Do dzisiaj prowadzący śledztwo nie zdecydowali się powołać biegłych. "Praca wykonana przez ekspertów Wyższego Urzędu Górniczego potwierdza to, do czego sami doszliśmy podczas prowadzenia postępowania i wzmacnia nam materiał dowodowy" - wyjaśnił Szułczyński.

Według ustaleń specjalnej komisji WUG, która niezależnie od prokuratury badała przyczyny katastrofy, za nieprawidłowości w kopalni, które poskutkowały śmiercią górników, odpowiada 19 osób - 16 z kierownictwa, dozoru i służby dyspozytorskiej kopalni "Halemba" oraz trzy z firmy Mard.

W przedstawionym na początku czerwca raporcie komisji eksperci uznali, że do tragedii w "Halembie" przyczyniły się liczne naruszenia przepisów. Roboty były źle zorganizowane i nadzorowane, a górnicy pracowali mimo przekroczenia dopuszczalnych stężeń metanu; czujniki metanowe ustawiano tak, aby zaniżyć ich wskazania; zlekceważono zagrożenie wybuchem pyłu węglowego.

Komisja ustaliła też, że w likwidowanej ścianie wydobywczej pracowały urządzenia niespełniające norm, a pozostawiając w chodniku - zamiast wywieźć na powierzchnię wyciągnięte ze ściany sekcje obudowy zmechanizowanej - poważnie naruszono technologię prac. Chodnik był nieprawidłowo przewietrzany, a podziemny transport źle zorganizowany.

Okręgowy Urząd Górniczy w Gliwicach, obok WUG prowadzący postępowanie w sprawie katastrofy, 1 sierpnia ogłosił, że skala nieprawidłowości i naruszeń zasad bezpieczeństwa w "Halembie" jest większa, niż wcześniej ustalił to WUG. OUG ustalił, że za złamanie przepisów odpowiedzialnych jest 29 pracowników kopalni, 6 firmy Mard oraz 2 - innej firmy usługowej.

Do tragedii w kopalni "Halemba" doszło 21 listopada ub. roku. Z powodu zaniechania - na podstawie fałszywych odczytów - profilaktyki związanej ze zwalczeniem zagrożeń naturalnych, po zapaleniu i wybuchu metanu, w wyrobisku wybuchł też pył węglowy, czyniąc największe spustoszenie i zabijając większość ofiar tragedii. (PAP)

kon/ pz/ gma/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)