Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Szczecin: Zakończył się proces b. prezesów stoczni szczecińskiej

0
Podziel się:

Zakończył się trwający trzy i pół roku proces
siedmiu byłych członków zarządu Stoczni Szczecińskiej Porta
Holding SA, który od jesieni 2004 roku toczył się przed
szczecińskim sądem okręgowym. W piątek zamknięto przewód sądowy.

Zakończył się trwający trzy i pół roku proces siedmiu byłych członków zarządu Stoczni Szczecińskiej Porta Holding SA, który od jesieni 2004 roku toczył się przed szczecińskim sądem okręgowym. W piątek zamknięto przewód sądowy.

Sąd nie uwzględnił kilku wniosków obrony o włączenie nowych materiałów dowodowych do materiału procesowego. Na poniedziałek zaplanowano pierwsze mowy końcowe stron. Kolejne terminy wyznaczono na 13, 17 i 20 marca.

Byli prezesi są oskarżeni o narażenie przedsiębiorstwa na prawie 70 mln zł strat. Wszyscy odpowiadają z wolnej stopy. Grozi im od jednego roku do 10 lat więzienia. Przedsiębiorstwo ogłosiło upadłość latem 2002 roku.

Wszyscy oskarżeni zrezygnowali z przysługującego im prawa do ochrony wizerunku i zgodzili się na ujawnienie swoich nazwisk. Na ławie oskarżonych zasiadają były prezes holdingu Krzysztof Piotrowski oraz sześciu członków zarządu: Ryszard Kwidziński, Grzegorz Huszcz, Zbigniew Gąsior, Andrzej Żarnoch, Arkadiusz Goj i Marek Tałasiewicz. W śledztwie żaden z nich nie przyznał się do zarzutów. Wszyscy spędzili w areszcie parę miesięcy w 2002 roku.

Śledztwo w tej sprawie prowadziła Prokuratura Apelacyjna w Poznaniu, która zarzuciła byłym prezesom niegospodarność, nadużycie uprawnień i niedopełnienie obowiązków polegających m.in. na braku dbałości o interesy majątkowe Stoczni Szczecińskiej.

W toku śledztwa ustalono, że członkowie byłego zarządu od 1999 do 2000 roku, działając na szkodę Stoczni Szczecińskiej Porta Holding SA, jednocześnie działali na korzyść Grupy Przemysłowej - spółki, do której należało ok. 50 proc. udziału w całym holdingu i której byli udziałowcami.

W czasie gdy holding stracił ponad 68 mln 246 tys. zł, Grupa Przemysłowa zarobiła ponad 28 mln zł. Chodziło m.in. o to, że zobowiązania Grupy Przemysłowej regulowano ze środków finansowych stoczni.

Krzysztof Piotrowski w dniu rozpoczęcia procesu w październiku 2004 roku mówił dziennikarzom, że upadłość firmy ogłoszono, mimo że przedsiębiorstwo było już w trakcie postępowania układowego z wierzycielami. Podkreślał też wówczas, że w czasie trwania tego postępowania wbrew prawu sprzedano majątek jednej ze spółek holdingu - Porty Petrol, której właścicielem został Jerzy Jędykiewicz (ówczesny baron SLD na Pomorzu, podejrzany m.in. o pranie pieniędzy - przyp. PAP).

Piotrowski utrzymywał też wtedy, że chodziło o przejęcie całej firmy przez państwo, co miało charakter sprawy politycznej.

Prowadzący sprawę sędzia Paweł Wojtysiak jeszcze przed zamknięciem przewodu sądowego w piątek dopytywał oskarżonych o genezę Grupy Przemysłowej, która - co według niego nie budzi wątpliwości - brała udział w restrukturyzacji przedsiębiorstwa, mimo, że jej nazwa nie pojawia się wprost w dokumentach.

Jak wyjaśniał Piotrowski wzięło się to stąd, że jako "pewna koncepcja" Grupa funkcjonowała pod tą nazwą zanim została oficjalnie zarejestrowana. Podkreślił, że jej powołanie było wspólną decyzją, którą po wielu dyskusjach podjęto m.in. z kierownictwem ówczesnego Polskiego Banku Rozwoju. "Był to model stosowany w krajach Europy Zachodniej i USA, gdzie tego typu spółki występują, model nieznany wówczas w polskiej gospodarce" - wyjaśnił.

Ryszard Kwidziński zaznaczył, że w tamtym okresie (chodzi o lata 90.) obowiązywał model prywatyzacji, zgodnie z którym można było otrzymać 20 proc. akcji firmy na własność. "Myśmy z akcji zrezygnowali na rzecz zbudowania Grupy Przemysłowej" - dodał. Kwidziński precyzując rolę GP powiedział, że miała ona funkcjonować w trzypoziomowej strukturze grupy przemysłowo- finansowej, zajmującej się restrukturyzacją branży stoczniowej. Sama zaś GP miała pełnić funkcję Menagement Company tj. grupy zarządzającej.

Kwidziński przypomniał, że w okresie, gdy zaczynały się procesy prywatyzacyjne, nie było możliwości konwersji zadłużenia, czyli zamiany na akcję. Dlatego z prawnego punktu widzenia koncepcja, w myśl której wierzyciele Stoczni mieli w zamian za objęcie pakietu akcji wejść w skład podmiotu tworzącego grupę przemysłowo- finansową, była niemożliwa do realizacji - wyjaśniał.

Akta sprawy liczą 319 tomów. W procesie zeznawali m.in. b. premier Jan Krzysztof Bielecki, b. minister resortów gospodarczych w kilku rządach SLD-owskich Janusz Kaczmarek (był ministrem przekształceń własnościowych, gospodarki oraz Skarbu Państwa) oraz b. minister gospodarki Jacek Piechota.

Stocznia Szczecińska Porta Holding SA w październiku 2001 roku utraciła płynność finansową, w marcu 2002 roku wstrzymała produkcję. Na przymusowe urlopy wysłano wtedy ok. 6 tys. pracowników. Latem 2002 r. zarząd firmy złożył wniosek o upadłość. Przez kilka miesięcy stoczniowcy organizowali wiece i marsze protestacyjne w obronie miejsc pracy. Ich protesty zaowocowały m.in. tym, że państwo zaangażowało się w ratowanie przedsiębiorstwa. Za symboliczną złotówkę jedną ze spółek odkupiła od holdingu państwowa Agencja Rozwoju Przemysłu, która utworzyła na tej bazie nowy podmiot - Stocznię Szczecińską Nową (SSN). Po ponad 2 latach starań Stocznia w połowie lipca tego roku kupiła część majątku po upadłym holdingu stoczniowym. (PAP)

mgm/ malk/ mow/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)