Amerykański publicysta Harold Meyerson poprosił w środę czytelników "Washington Post", aby "wyobrazili sobie małą armię islamską, która znalazłaby się w Europie podczas walk między katolikami i protestantami w XVI i XVII wieku".
"Jej misja - dodał - byłaby mniej więcej tak [mało] jasna jak nasza obecnie w Iraku".
W artykule pod tytułem "Jaka jest więc nasza rola w irackiej wojnie domowej?" Meyerson pisze, iż "rzezie w Iraku są dziełem wielu rąk po obu stronach linii podziału wyznaniowego". Fanatycy sunniccy zabijają szyitów, a szyiccy - sunnitów. W takiej sytuacji "nie da się wiarygodnie określić roli żołnierzy amerykańskich".
Skoro "według wszelkich oznak" w Iraku trwa wojna domowa, Stany Zjednoczone powinny zdaniem Meyersona pomyśleć o wycofaniu stamtąd swych żołnierzy i o zastąpieniu ich siłami ONZ z krajów neutralnych ("ani muzułmańskich, ani chrześcijańskich"). Takie wojska mogłyby lepiej ograniczyć rozmiary masakr niż oddziały amerykańskie.
Jednak - dodaje publicysta - prezydent George W. Bush, wiceprezydent Dick Cheney i minister obrony Donald Rumsfeld nie chcą słyszeć o takim rozwiązaniu, gdyż "ujawniłoby ono pełne rozmiary ich głupoty".
"Nie jest prawdą, że nie mają oni żadnego planu dla Iraku - pisze Meyerson. - Mają plan, w którym chodzi o to, by zapobiec takiemu rozwiązaniu za ich rządów i opóźnić rozpad Iraku (...) do czasu, gdy Bush opuści urząd i będą mogli obwinić o katastrofę jego następcę". (PAP)
xp/ ap/
int.