*Gen. Wojciech Jaruzelski, pozwany o naruszenie dóbr osobistych, zeznawał w poniedziałek przed Sądem Okręgowym w Warszawie. Został pozwany przez Jana Przedpełskiego, syna przedwojennych właścicieli domu, w którym od lat 70. mieszka generał. *
Chodzi o wypowiedzi gen. Jaruzelskiego, który na początku października 2005 r. komentował w mediach podejmowane przez rodzinę Przedpełskich próby odzyskania domu w Warszawie przy ul. Ikara (starają się oni o to od początku lat 90.).
Jaruzelski powiedział wówczas PAP, że "zanim kupił dom, upewnił się co do jego strony własnościowej". Według niego poprzednia właścicielka willi, Lidia Przedpełska, kupiła przed wojną dom i działkę przy ul. Ikara za pieniądze pożyczone z państwowego Banku Gospodarstwa Krajowego. "Pieniądze te nie zostały zwrócone" - mówił Jaruzelski.
Jan Przedpełski domaga się od Wojciecha Jaruzelskiego przeprosin na łamach mediów i wpłaty 10 tys. zł na rzecz Muzeum Powstania Warszawskiego.
Generał zeznał w poniedziałek przed stołecznym sądem okręgowym, że on sam jest "obiektem ostrych epitetów" ze strony rodziny Przedpełskich. Dodał, że nazywano go "złodziejem, czerwoną zarazą" oraz mówiono, że "ukradł" dom. "Zamieszkałem w tym domu w 1973 r., a w 1979 r. nabyłem go zgodnie z obowiązującym prawem" - zaznaczył Jaruzelski.
"Nie pamiętam czy konkretnie wtedy (gdy cytowano jego słowa - PAP) rozmawiałem z dziennikarzami. W gęstwinie rozmów mógł pojawić się też taki temat" - powiedział Jaruzelski. Dodał, że "jest daleki od dyskredytowania kogokolwiek".
Zaznaczył, że zwrócił się do reprezentującego go mec. Henryka Walkowiaka o zbadanie sprawy przeszłości domu, a informację o długu i egzekucji prawnik znalazł m.in. w księdze wieczystej budynku. Na tej podstawie Jaruzelski sformułował swe wypowiedzi. Generał powołał się też na toczące się w 1993 r. przed sądem postępowanie w sprawie budynku przy ul. Ikara. Przedpełscy domagali się wtedy zwrotu nieruchomości, lecz ich pozew oddalono.
"Staram się nawet po ludzku rozumieć powoda, starego żołnierza, który pamięta, że kiedyś w tym domu mieszkał. Ja też kiedyś mieszkałem w pięknym dworze. Szedłem na Berlin w mundurze Wojska Polskiego, mając świadomość, że po wojnie zostanie mi tylko ten mundur i zapasowa koszula. Przyjąłem ze zrozumieniem, że takie są dziejowe konsekwencje" - dodał generał.
Syn Jana Przedpełskiego, Ryszard, wnioskował w poniedziałek o włączenie go do sprawy w charakterze interwenta (osoby, która stoi po stronie jednej ze stron i jest zainteresowana rozstrzygnięciem na jej korzyść - PAP). Sąd jednak odmówił, argumentując, że jeśli czuje się słowami generała urażony, może osobiście pozwać do go sądu.
Ryszard Przedpełski powiedział przed sądem w poniedziałek, że jego rodzina "nie była bankrutami". "Jej status finansowy był dobry, nie widzę powodów, dla których dług nie miał być spłacany" - dodał.
Zeznał, że jego babcia, Lidia Przedpełska, nabyła akt notarialny, w którym zobowiązała się do spłacania długu spółdzielni, która dom wybudowała. "Nie mam pojęcia dlaczego z księgi nie wykreślono zapisu o egzekucji, ale nie dotyczyła nas ona" - zaznaczył.
Sąd odroczył proces bezterminowo.
Nieruchomość przy ul. Ikara została odebrana Przedpełskim w 1945 r. na mocy tzw. dekretu Bolesława Bieruta.
Przed jednym z warszawskich sądów toczy się obecnie postępowanie o uznanie wyroku sądu amerykańskiego, który ustalił listę spadkobierców Lidii Przedpełskiej. Jeśli polski sąd uzna ten wyrok, spadkobiercy będą mogli starać się o zwrot domu przy Ikara. (PAP)
dnt/ itm/