Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Trudna liberalizacja rynku telekomunikacyjnego w USA

0
Podziel się:

W ostatnich miesiącach na Baby Bells (spółki powstałe w wyniku rozbicia monopolu AT&T) nałożono niezliczoną ilość wielomilionowych kar za naruszanie amerykańskiego prawa antymonopolowego.

Jednocześnie wielu operatorów alternatywnych próbujących z nimi konkurować musiało ogłosić bankructwo.

W 1996 r. po podpisaniu przez prezydenta Clintona The Telecommunications Act of 1996, wzrosły nadzieje na powstanie prawdziwej konkurencji na rynku telekomunikacyjnym.

Baby Bells, do których należą: BellSouth, SBC Communications, Verizon i Qwest są pozostałością monopolu utworzonego przez Bella. Spółki te przyrzekły dopuszczenie konkurencji do lokalnego rynku w zamian za umożliwienie im dostępu do rynku połączeń długodystansowych.

Już w kilka miesięcy po wejściu w życie ustawy z 1996 r. Baby Bells udały się do sądów walcząc z próbami dopuszczenia do rynku konkurencji. W ten sposób udało im się na długo zablokować implementację nowego prawa.

Konkurencja inwestowała ogromne środki w rozbudowę infrastruktury, zmagała się z lokalnymi monopolistami o umowy interkonektowe i próbowała pozyskać klientów na swoje usługi. Operatorzy alternatywni toczyli jednocześnie walkę sądową, próbując zmusić Baby Bells do przestrzegania prawa.

Taktyka opóźniania, jak się wydaje jest bardzo opłacalna. Inwestorzy ostatecznie wycofali środki na finansowanie operatorów alternatywnych. Odwrót ten spowodowały niepewność wywołana przez spory proceduralne i nakładający się na to kryzys branży telekomunikacyjnej.

Jak widać, taktyka przyjęta na polskim rynku przez TP S.A. nie jest nowym pomysłem. Utrudnianie wejścia w życie przepisów deregulujących rynek przynosi działającym już operatorom ogromne korzyści.

„To jest zawsze opłacalna strategia - ona przynosi wymierne, natychmiastowe korzyści. Natomiast na pewno nie jest to dobre dla rynku. Wartość kreowana przez tricki prawne mogłaby zasilić inne firmy, co oznaczałoby niższe opłaty za usługi telekomunikacyjne i w efekcie końcowym efektywniejszą alokację zasobów. Pojawiają się dwa obiegi ekonomii. Jeden mniej efektywny, protegowany, a po drugiej stronie zupełnie wolny rynek. Operator dominujący może sobie w takiej sytuacji pozwolić na niższą wydajność na jednego pracownika, a jego konkurenci są zmuszeni do prowadzenie nierównej walki' - powiedział w rozmowie z Kopernikiem Piotr Wilczek z The Boston Consulting Group.

Każdy dzień opóźnienia wprowadzenia nowej usługi przez konkurencję daje operatorom dominującym zyski liczone w milionach USD. Nic więc dziwnego, że konsultanci zdecydowanie zalecają takie praktyki. Szkoda tylko, że tracą na tym osoby korzystające z usług telekomunikacyjnych i inwestorzy, którzy zainwestowali ogromne środki w rozwój nowych przedsięwzięć.

telekomunikacja
wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)