Nie wiadomo czy ktokolwiek przeżył.
W Bumerdes, 70 km od Algieru, znajduje się sztab dowodzenia całą akcją ratunkową. Pracuje tam 27 ratowników z Państwowej Straży Pożarnej.
Strażacy oprócz profesjonalnego sprzętu przywieźli ze sobą psy, które będą im pomagały w poszukiwaniu ofiar trzęsienia ziemi. Do Algierii przybyło już 36 ekip ratowniczych z różnych krajów świata, między innymi, z Japonii, Chin, Francji, Austrii i Grecji. Nasi ratownicy są jednymi z niewielu tu przybyłych, którzy mogą nie tylko odnaleźć pod gruzami żyjącego człowieka, ale wydobyć go i udzielić mu kompletnej pomocy medycznej.
W Algierii nie działają połączenia międzynarodowe, a także nie ma możliwości kontaktu z zagranicą za pomocą telefonii komórkowej. Od środy służby sejsmologiczne naliczyły już około 300 wstrząsów wtórnych. Niektórzy mieszkańcy Bumerdesu w obawie przed zawaleniem się ich domów koczują na osiedlowych trawnikach. Ich mieszkania to prymitywne szałasy z prześcieradeł zawieszonych na rozciągniętych pomiędzy drzewami sznurach. Co cenniejszy dobytek trzymają w samochodach.
Liczba śmiertelnych ofiar środowego trzęsienia ziemi w Algierii wzrosła do 1723. Według najnowszych danych ministerstwa spraw wewnętrznych, 7605 osób zostało rannych.
Setki osób uważa się za zaginione.