_ Byłem pierwszy, więc nie rezygnuję - mówi Marek Borowski. _
(Fot. PAP)
Czy możliwe jest odwrote rozwiązanie, to znaczy rezygnacja Borowskiego, gdyby przewagę w sondażach miał Cimoszewicz.
"Nie ma żadnego porozumienia w tej sprawie" - odpowiada Borowski. "Ja wystartowałem pierwszy. Włodzimierz Cimoszewicz zadeklarował wycofanie się z polityki, podobno była to poważna deklaracja, a potem się okazało, że nie do końca. Jeżeli dzisiaj zdecydował się wejść jako drugi kandydat lewicy, to inicjatywa należy do niego. To on jakby rozważył wszystko i wziął odpowiedzialność za taką
decyzję" - tłumaczył Borowski.
Dodał jednak, że gdyby w drugiej turze wyborów znalazł się Cimoszewicz, to go poprze. Podkreślił, że Włodzimierz Cimoszewicz jest jego konkurentem, a nie
przeciwnikiem.
Borowski powtórzył, że nie po to wystartował w wyborach, żeby z tego zrezygnować, a namawianie do go rezygnacji określił jako grę polityczną.
Borowski mówił, że nie boi się starcia z Włodzimierzem Cimoszewiczem. Podkreślił, że różni ich podejście do prezydentury, bo Cimoszewicz kładzie nacisk na politykę zagraniczną, a on uważa, że nadszedł czas, żeby prezydent skupił się bardziej na sprawach wewnętrznych kraju, który wymaga naprawy.
Prezentując swoją wizję prezydentury powiedział, że prezydent powinien się skupić na takich najważniejszych zagadnieniach jak: naprawa państwa (walka z nepotyzmem, klikami, partyjniactwem), sprawiedliwość i solidarność społeczna (spójne państwo, a nie podzieleni Polacy) i rozwoju Polski. Mówił, że prezydent powinien zająć się takimi zagadnieniami jak wykluczenie społeczne czy łamanie praw pracowniczych i wyzysk, ale także promować rozwój nowoczesnych technologii, przedsiębiorczość i nowoczesne wykształcenie.