"Niefortunne jest to, że Władimir Putin zdecydował się nadać tak dużą polityczną rangę i zrobić wielką dyplomatyczną kwestię z małego incydentu pobicia czterech rosyjskich nastolatków w Warszawie" - powiedział PAP Nicholas Redman z "Economist Intelligence Unit"
"Putin nie jest zawodowym politykiem. Zanim został prezydentem nie musiał ubiegać się o żaden urząd pochodzący z wyboru. Nie ma niczego do powiedzenia, gdy rosyjski okręt podwodny grzęźnie na dnie Pacyfiku, a rzuca gromami z powodu niegroźnego incydentu w Warszawie" - dodał.
"Niepokojące jest to, że po pierwszym incydencie w Warszawie, Rosja podniosła go od razu na wysoki poziom dyplomatyczny uznając za kwestię rzutującą na stosunki międzypaństwowe" -stwierdziła w rozmowie z PAP rusycystka profesor Margot Light z London School of Economist.
Zarówno Redman jak i Light uważają, że pobicia Polaków w Moskwie nie są wynikiem jakichś oficjalnych decyzji, lecz z chęci odwetu ze strony sił nacjonalistycznych i ksenofobicznych, które uznały, że zapanowała atmosfera oficjalnego przyzwolenia na tego rodzaju samosądy.
"Jeżeli rosyjski prezydent, wciąż bardzo popularny, wypowiada się na temat mało ważnego incydentu w Warszawie, sprawę nagłaśniają media, to ci, którzy sami siebie uważają za samozwańczych rosyjskich patriotów mogli byli uznać, że można wziąć sprawy w swoje ręce" - mówi Redman.
"Jesteśmy świadkami odwetu w stosunku do Polaków, ale nie ze strony rządu, lecz jakichś nacjonalistycznych sił poczuwających się do pomszczenia domniemanej zniewagi, której Rosja miała doznać w Warszawie" - dodaje Light.
Zarówno Redman jak i Light uważają, że w interesie Rosji jest wyciszenie atmosfery wokół pobić, ponieważ psują one międzynarodowy wizerunek Rosji.
"Takie incydenty nie były na porządku dziennym w czasach ZSRR. Jeśli będą się powtarzać, to powstanie wrażenie, że władze rosyjskie nie są w stanie zapewnić bezpieczeństwa zagranicznym dyplomatom" - podkreśla Light.
W opinii Redmana, dalszy rozwój wydarzeń zależeć będzie od tego, jaki charakter nadadzą sporowi sami Rosjanie: czy w dalszym ciągu będą traktować go jako sprawę publiczną wysokiego szczebla, czy też uznają, że dyplomatyczne wyrazy ubolewania ze strony Warszawy ich zadowalają.
Osobną kwestią jest to, czy policja w Moskwie zdoła ująć winnych pobić Polaków i doprowadzić do wszczęcia postępowania wobec nich.
Według Light, stosunki polsko-rosyjskie są złe od pewnego czasu i na incydenty w Moskwie trzeba spojrzeć w szerszym, historycznym kontekście. Podkreśla zarazem, że nie należy w tym kontekście ujmować zbyt wielu rzeczy na raz, na przykład łączyć incydentów w Moskwie z polityką Polski wobec Ukrainy, czy Białorusi.