Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Rafał Wójcikowski
|

Czy winiety to jedyne wyjście?

0
Podziel się:

Rząd powinien zrezygnować z winiet albo zaproponować inną formę opłaty. Mianowicie powinien zwolnić z opłaty winietowej osoby, które nabędą w danym roku na rynku pierwotnym określoną liczbę akcji spółki Zarząd Dróg Publicznych

Powraca niczym bumerang sprawa wprowadzenia winiet za korzystanie z autostrad i dróg ekspresowych oraz kilku jeszcze zwykłych jezdni, zwanych z racji swojego szczególnego położenia drogami krajowymi.

Wiadomo, że roczna opłata wynosić będzie 180 zł. w przypadku samochodu osobowego prywatnego i ponad 2 tys. zł. w przypadku dużej firmowej ciężarówki. Jeśli wykupiłoby winiety ok.10 mln użytkowników, to można by spodziewać się ok. 3-4 mld zł. wpływów z tego tytułu. Rząd zakłada 50% frekwencję i wpływy w wysokości ok. 2 mld zł.

Pamiętajmy jednak, że ponad 20% tej kwoty wpłynie do budżetu państwa jako podatek VAT. Minister Kołodko nie pogardzi sumą ponad 400 mln zł. Tutaj leży źródło, miedzy innymi oczywiście, nagłego wzrostu wpływów z tytułu podatku VAT w przyszłorocznym budżecie. Minister Kołodko nie zrezygnuje tak łatwo z atrakcyjnego kąska, zwłaszcza że budżet ma napięty i każde dochody zbliżają go do karkołomnego zadania uzyskania założonych na wyrost dochodów.

Tymczasem wicepremier Marek Pol, ojciec ustawy winietowej obiecuje wszem i wobec, że pieniądze pobierane na winiety w całości trafią na budowę nowych i remonty istniejących dróg. Ta obietnica kłóci się z podatkiem VAT, a nie jest łatwo pobrać taki podatek z rąk podatnika i jednocześnie wmówić mu, że to dla jego dobra i że pieniądze idą na rozbudowę dróg, za których użytkowanie płaci przed ich powstaniem.

Ministerstwo Finansów planuje nałożyć opłatę winietową, bo uważa, że płatne udostępnianie dróg jest usługą i podlega VAT-owi. Wicepremier Pol zakłada jednak, że winieta jest opłatą urzędniczą, od której nie ściąga się VAT-u. Problem w tym, że winietę pobiera spółka a nie urzędnik i racje ma minister Kołodko. Bo na dobrą sprawę bilety PKP czy zapłatę za drewno z Lasów Państwowych też można by było podciągnąć pod opłatę urzędniczą i zwolnić z podatku. Mój pogląd na sprawę winiet jest czysto kapitałowy. Jeśli płacimy za budowę czegoś w przyszłości, to powinniśmy stać się współwłaścicielem tego czegoś. Proponowanie płacenia za usługę, której nie ma lub będzie w przyszłości jest sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem. Rząd powinien zrezygnować z winiet albo zaproponować inną formę opłaty. Mianowicie powinien zwolnić z opłaty winietowej osoby, które nabędą w danym roku na rynku pierwotnym określoną liczbę akcji spółki Zarząd Dróg Publicznych.

Spółka ZDP ta będzie pobierać opłaty winietowe od cudzoziemców i tych którzy nie zdecydują się na kupno akcji. W przyszłości kiedy powstaną już drogi udziały w zyskach z ich eksploatacji będą posiadać osoby posiadające akcje. W ten sposób ominie się kilka przepisów podatkowych zaś korzystający z dróg publicznych na rynku wtórnym będą mogli odzyskać część środków. Takie rozwiązanie wydaje mi się o wiele bardziej sprawiedliwe.

Podsumowując - uważam, że sprawa winiet szkodzi rozwojowi naszej gospodarki. Po ograniczeniu obniżki CIT, kolejna podatkowa tama hamuje rozwój polskich przedsiębiorstw. Przecież koszt winiet podnosi koszt wytworzenia produktu. Ponadto winiety nie mogą służyć poprawie wzrostu przychodów z tytułu podatku VAT. Szkoda mi już dróg lokalnych, na których utrzymanie już teraz przeznacza się znikome kwoty w porównaniu z kwotami przeznaczanymi na drogi krajowe. Ich zwiększona eksploatacja zrujnuje gminne budżety - które pójdą albo na intensywne remonty albo na odszkodowania za skutki fatalnego ich stanu.

gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)