Francuska policja szuka bomby, którą sama podłożyła. Chodzi o to, że nikt nie wie, gdzie ona może być.
Podłożenie ładunku było częścią ćwiczeń antyterrorystycznych na paryskim lotnisku.
Ćwiczenia jednostki terrorystycznej z psami miały być maksymalnie zbliżone do rzeczywistych sytuacji. W walizce anonimowego pasażera, w zapinanej na suwak kieszeni podłożono niewielki ładunek wybuchowy. Pies go nie wykrył, a żandarmi stracili go z oczu, po czym nieoznakowany bagaż trafił do samolotu. Problem w tym, że nie wiadomo do jakiego.
Pewne jest tylko to, że maszyna odleciała z paryskiego lotniska Roissy-Charles de Gaulle. Zawiadomiono linie lotnicze, które tego dnia obsługiwały połączenia z tego lotniska, a także służby specjalne państw, do których samoloty odleciały. Bomba nie jest niebezpieczna, bo nie ma zapalnika. Więcej szczegółów nie podano, by nie posłużyły jako instrukcja dla terrorystów.