Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Katastrofa amerykańskiego promu kosmicznego "Columbia"

0
Podziel się:

Amerykański prom kosmiczny "Columbia" rozpadł się na kilkanaście minut przed lądowaniem. Prom, który wracał z 16-sto dniowej misji, miał o 15.16 polskiego czasu wylądować na Przylądku Canaveral na Florydzie.

Kiedy wszedł w ziemską atmosferą nad amerykańskim stanem Teksas stracono z nim kontakt. Świadkowie mówią, że słyszeli wybuch, później widać było spadające części promu. Kilka z nich odnaleziono już na ziemi w pobliżu miejscowości Nacogdoches w Teksasie. Prom w momencie katastrofy leciał z prędkością 19-stu tysięcy kilometrów na godzinę. Znajdował się na wysokości 63-ech kilometrów.

Na pokładzie statku znajdowało się 7-miu astronautów, w tym dwie kobiety. W skład załogi wchodził także pierwszy w historii astronauta z Izraela.

Nic nie wskazuje, aby katastrofa promu była aktem terrorystycznym. Takie informacje oficjalnie przekazano prezydentowi Bushowi, który wraca z rezydencji w Camp David do Białego Domu.

Przyczyny katastrofy nie są znane. Jednak amerykańskie media przypominają, że w czasie startu Columbii z zewnętrznego silnika promu odpadł kawałek warstwy izolacyjnej i uderzył w lewe skrzydlo. Jednak jeszcze wczoraj szef kontroli lotu zapewniał, że uszkodzenie jest niewielkie i nie stanowi zagrożenia.

Columbia była najstarszym amerykańskim promem kosmicznym. Jej pierwsza misja odbyła się w 1981-szym roku, a obecna była 28-mą podróżą w kosmos.

Według Wojciecha Łuczaka, specjalisty od spraw lotniczych i obronnych, redaktora naczelnego miesięcznika "Raport", katastrofa wahadłowca nie była aktem sabotażu czy aktem terrorystycznym. Jego zdaniem, prawdopodobną przyczyną katastrofy było obluzowanie się specjalnych płytek, które sprawiają, że konstrukcja statku kosmicznego może wytrzymać ogromne temperatury tarcia, jakie wytwarzają się podczas przechodzenia z kosmosu do gęstych stref atmosfery.

Wojciech Łuczak powiedział, że raczej nie był to sabotaż, ponieważ ze względu na obecność na pokładzie promu astronauty izraelskiego środki bezpieczeństwa były zaostrzone do maksimum. Jego zdaniem niemożliwe jest, aby uratował się ktokolwiek z członków załogi.

Potwierdza to były polski kosmonauta Mirosław Hermaszewski, który uważa, że jeśli tragedia wydarzyła się w momencie kiedy centrum lotów kosmicznych straciło łączność w wahadłowcem, czyli na 16 minut przed lądowaniem, to powinniśmy liczyć się z najgorszym - śmiercią wszystkich członków załogi.

Według doktora Aleksego Bartnika z Instytutu Fizyki Teoretycznej Uniwersytetu Warszawskiego, amerykański prom kosmiczny "Columbia" rozpadł się po prostu ze starości. Również jego zdaniem, prawdopodobnie zawiodła specjalna powłoka promu złożona z ceramicznych płytek.

Aleksy Bartnik powiedział Polskiemu Radiu, że prom podchodząc do lądowania nie ma już praktycznie paliwa, a więc przyczyną katastrofy nie mógł być jego wybuch. Prom leciał z bardzo dużą prędkością i bardzo wysoko, a więc niemożliwe było jego zestrzelenie przez terrorystów.

W Cape Canaveral na Florydzie, gdzie wahadłowiec miał lądować, flagi opuszczono do połowy masztu.

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)