Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Komentarze po wystapieniu prezydenta

0
Podziel się:

Dzisiejsze gazety komentują wczorajsze wystąpienie Aleksandra Kwaśniewskiego. Prezydent mówił, miedzy innymi, że nikt rozsądny nie ma dzisiaj wątpliwości, że stan wojenny był złem, a po 20 latach od jego wprowadzenia Polska zasłużyła na pojednanie.

Prezydent zwrócił się do wszystkich "pokrzywdzonych i poszkodowanych w związku ze stanem wojennym", aby swych urazów nie przekazywali młodemu pokoleniu.
Komentator "Gazety wyborczej" Piotr Stasiński ocenił słowa Aleksandra Kwaśniewskiego jako "uczciwe i mądre". "Prezydent przekroczył tym przemówieniem horyzont myślenia i doświadczenia zarówno swojej dawnej partii - PZPR - jak i tej, którą tworzył już w wolnej Polsce - SLD. Ten dawny aparatczyk potrafił prosto i dobitnie nazwać stan wojenny złem" - pisze Stasiński.
"Zło zostało nazwane" podsumowuje wystapienie prezydenta publicysta "Rzeczpospolitej" Krzysztof Gottesman. Autor zauważa, że wypowiedziane wczoraj słowa były o tyle ważniejsze, że "padły z ust nie tylko dzisiejszego prezydenta wolnej Rzeczypospolitej, ale również człowieka należącego dwadzieścia lat temu do formacji, w imieniu której została podjęta decyzja o wprowadzeniu stanu wojennego." Gottesman podkreśla też, że prezydent powiedział, że odpowiedzialni za śmierć górników z kopalni Wujek powinni ponieść konsekwencje. "Wczoraj zło zostało nazwane. Musi jeszcze zostać osądzone, a winni jego popełnienia ukarani" - konstatuje autor.
Z kolei publicysta "Trybuny" Wojciech Pielecki uważa, że słowa prezydenta tak jak i wcześniejsze wezwanie Adama Michnika, nie trafiły jeszcze na właściwy moment. Daleko nam bowiem - zdaniem Pieleckiego - do chłodnego osądu historii. "W każdym z uczestników tamtych zdarzeń, musiałoby się najpierw wypalić do końca osobiste wspomnienie [...] Kto wie, czy nie stanie się to w pełni możliwe dopiero wraz z odejściem całej generacji stanu wojennego" - zastanawia się autor.
Zdaniem komentatora "Życia" Roberta Krasowskiego wczorajsze wystąpienie prezydenta to pierwszy przykład uświadomienia sobie przez SLD, że to nie byli opozycjoniści mają się wyprzeć przeszłości, ale SLD. "Nie chodzi o kajanie się, o nieustanne przeprosiny, ale o zerwanie z tradycją obrony tego, czego obronić się nie da" - podkreśla Krasowski.
Autor zaznacza jednak, że jeżeli za gestem prezydenta nie pójdą następne, niewiele się zmieni. "Prawica nie musi na każdym kroku wytykać politykom SLD ich dawnych postaw, ale SLD nie może dowodzić, że były one słuszne" - uważa Robert Krasowski

IAR/gazeta.wyborcza/rzeczpospolita/życie/trybuna/pp/d.nyg

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)