Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Minister sprawiedliwości Grzegorz Kurczuk zeznaje przed komisją śledczą

0
Podziel się:

Minister sprawiedliwości Grzegorz Kurczuk oświadczył przed sejmową komisją śledczą, że przed publikacją w "Gazecie Wyborczej" brak było podstaw do wszczęcia wobec Lwa Rywina śledztwa w sprawie popełnienia przestępstwa płatnej protekcji lub też jakiegokolwiek innego przestępstwa.
Minister sprawiedliwości czekał na publikację w "Gazecie Wyborczej", ale -jak powiedział - "w tym czasie z założonymi rękoma nie siedział".

Minister sprawiedliwości Grzegorz Kurczuk oświadczył przed sejmową komisją śledczą, że przed publikacją w "Gazecie Wyborczej" brak było podstaw do wszczęcia wobec Lwa Rywina śledztwa w sprawie popełnienia przestępstwa płatnej protekcji lub też jakiegokolwiek innego przestępstwa.

Minister sprawiedliwości czekał na publikację w "Gazecie Wyborczej", ale -jak powiedział - "w tym czasie z założonymi rękoma nie siedział". W październiku, przy okazji rutynowej rozmowy z premierem, Grzegorz Kurczuk zapytał Leszka Millera o aferę Rywina. "Premier - relacjonował minister sprawiedliwości- powiedział, że doszło do zdarzenia absuradalnego, głupiego i niepoważnego". Poradził Grzegorzowi Kurczukowi, by zasięgnął języka u Adama Michnika.

Minister postąpił zgodnie z radą premiera. 4 listopada ubiegłego roku doszło do spotkania Grzegorz Kurczuka z redaktorem naczelnym "Gazety Wyborczej". Wcześniej minister i Adam Michnik rozmawiali tylko raz, telefonicznie, ale w zupełnie innej sprawie. Podczas spotkania Adam Michnik poinformował ministra, że ma pewne dowody dotyczące propozycji korupcyjnej złożonej przez Lwa Rywina, ale ujawni je dopiero po upublicznieniu sprawy. Zapewnił jednak, że tego tak nie zostawi, a artykuł i wszystkie dowody opublikuje.

Minister sprawiedliwości miał w tej sytuacji dwie możliwości: cierpliwie czekać, mając zapewnienie współpracy, albo drogą sądową żądać od Adama Michnika dowodów w tej sprawie. Grzegorz Kurczuk, współautor zapisów o tajemnicy dziennikarskiej, zdawał sobie sprawę, że drugie rozwiązanie skazane było na niepowodzenie. Zdecydował się więc na pierwsze rozwiązanie.

Doniesienie do prokuratury o popełnieniu przestępstwa złożył dopiero po publikacji artykułu w "Gazecie Wyborczej".

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)