Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Ministerstwo Łączności chce podać rękę słabym teleoperatorom

0
Podziel się:

Jutro przedstawiciele największych lokalnych operatorów telekomunikacyjnych mają dyskutować z resortem łączności na temat projektu rozporządzenia, które ma wprowadzić zmiany w płatnościach za koncesje oraz przyspieszyć telefonizację wsi. Ten kolejny pomysł resortu, na uratowanie przed bankructwem kilku podmiotów oraz poprawienie wskaźników gęstości sieci na wsi, ma jednak małe szanse powodzenia.

Ministerstwo Łączności zaczyna sobie wreszcie zdawać sprawę z fatalnej sytuacji finansowej kilku lokalnych operatorów telekomunikacyjnych oraz zacofania telekomunikacyjnego wsi jest poważny. Co więcej, resort próbuje naprawiać popełnione błędy, bo dostrzegł, że nie może deklarować budowy społeczeństwa informacyjnego bez równoległego tworzenia korzystnych warunków do działania tym podmiotom, które budują infrastrukturę telekomunikacyjną. Co najgorsze jednak, nikt nie ma już wątpliwości, że przyjęty w Polsce system liberalizacji rynku telekomunikacyjnego okazał się klapą.
- Wskaźniki rozwoju infrastruktury telekomunikacyjnej są wręcz żenujące, a dystans dzielący nas od krajów Unii Europejskiej zamiast się zmniejszać, w praktyce ciągle rośnie - alarmują przedstawiciele Centrum im. Adama Smitha.
Jedną z istotnych przyczyn dystansu jaki dzieli Polskę od większości państw OECD jest katastrofalna sytuacja na rynku operatorów niezależnych, czyli tych spółek które miały napędzać rozwój infrastruktury. Okazuje się jednak, że większość z nich ledwo wiąże koniec z końcem. Zgodnie z założeniami resortu z przed kilku lat w 2000 roku niezależni operatorzy mieli wspólnie podłączyć około 3 mln abonentów. Plan ten zrealizowali jednak zaledwie w 20 proc.
Rozwojowi rynku nie sprzyjała także struktura cen połączeń telefonicznych, która nie mogła zakłócić rozwoju narodowego operatora - tanie rozmowy lokalne, a drogie międzystrefowe oraz międzynarodowe.
- System liberalizacji wymuszał na niezależnych operatorach licytowanie wysokich stawek za licencje. Z jednej strony robili to z własnej woli, ale nie mieli raczej specjalnego wyboru. Teraz większość spółek lokalnych jest w tarapatach związanych z wysokimi zobowiązaniami koncesyjnymi, a resort łączności musi wybrać: albo doprowadzenie ich do bankructwa, albo podjęcie próby ratowania - twierdzi szef jednego z zagrożonych operatorów.

Tragiczne konsekwencje

Najbardziej dramatyczną sytuację finansową ma holding Poland Telecom Operators, skupiający sześć spółek operatorskich i dysponujący okło 80 tys. podłączonych abonentów. Wobec wszystkich z nich prowadzone jest obecnie postępowanie układowe. MŁ wysłało do urzędów skarbowych właściwych dla tych podmiotów wnioski o egzekucję nie zapłaconych rat koncesyjnych. Spółki złożyły już podobno zażalenie od tej decyzji. Jeśli resort je odrzuci, a układ z wierzycielami nie będzie możliwy, to wspomniane spółki czeka bankructwo. Na marginesie, tajemnicą poliszynela jest, że nie brakuje chętnych na przejęcie masy upadłościowej PTO.
W podobnej sytuacji jest Potel, spółka myślenickiej Telefoniki. Operator nie inwestuje, nie płaci też rat koncesyjnych. Należący do Elektrimu El-Net, nie inwestuje z kolei w byłych województwach: słupskim, suwalskim i koszalińskim, choć musi łącznie wpłacić z tytułu tych licencji 39 mln EUR (ponad 150 mln zł). Takich terenów, na które wydane zostały licencje, a ich mieszkańcy nie mają możliwości skorzystania z usług konkurencji Telekomunikacji Polskiej jest więcej. Na przykład, byłe województwa: olsztyńskie, kieleckie, częstochowskie.

Mały krok

Resort Łączności próbuje więc znaleźć wyjście z tej trudnej sytuacji
- Problem jest bardzo poważny i dotyczy dwóch kwestii: ulżenia operatorom w opłatach koncesyjnych oraz zachęcenia ich do inwestowania na terenach słabo zurbanizowanych. Wprowadzenie preferencji przyczyniłoby się do zwiększenia inwestycji na wsi. W przeciwnym wypadku nie ma o nich nawet co marzyć, tym bardziej, że TP SA też stopniowo rezygnuje z takiej działalności. Wprawdzie z powodu ulg licencyjnych resort finansów straci w krótkiej perspektywie, ale w dłuższy. czasie odzyska te pieniądze z nawiązką - uważa Jarosław Nowrotek, wiceprezes Synergies.
Projekt zaproponowanego przez resort rozporządzenia przewiduje zawieszenie opłat koncesyjnych dla tych podmiotów, którzy inwestują na terenach wiejskich i w miastach poniżej 15 tys. ludności. Ci z nich, którzy mogliby się wykazać 20 proc. klientów wiejskich (nie mniej niż 500 abonentów), od każdego z nich mogliby uzyskać 1 tys. EUR bonifikaty. Miała by natomiast polegać na tym, że odliczona zostanie ona od płatności za koncesje na 10 lat. Ten pomysł miałby zachęcić do inwestowania na wsi, gdzie gęstość sieci szacowana jest obecnie zaledwie na około 12 proc. (12 na 100 mieszkańców ma telefon).
W uzasadnieniu do projektu rozporządzenia czytamy: 'Proponowana zmiana spowoduje w pierwszym etapie obniżenie wpływów do budżetu. Zostanie jednak zrekompensowana tym, że za każde 100 tys. nowo przyłączonych abonentów na wsi wpłynie do budżetu około 30 mln zł rocznie z tytułu podatków. Brak możliwości prolongowania opłat koncesyjnych spowoduje niewykonanie planowanych inwestycji na wsi. Korzyści ekonomiczne z tytułu przesunięcia płatności będą natomiast stymulowały operatora do inwestowania na tych mało atrakcyjnych obszarach'.
- Inwestycje na wsi są niedochodowe. Skoro TP SA odchodzi od telefonizacji wsi z przyczyn ekonomicznych, to w jaki sposób może się to opłacać lokalnym graczom, obciążonym opłatami koncesyjnymi. Potrzebne są generalne zmiany i ruch należy do rządu. W grę wchodziły by chociażby dotacje budżetowe dla firm budujących infrastrukturę telekomunikacyjną na terenach słabo zurbanizowanych - mówi się Jan Guz z Netii.

Tylko punkt wyjścia

- Projekt tego rozporządzenia traktujemy jako punkt wyjścia do rozwiązania trudnej sytuacji na rynku operatorów lokalnych oraz kwestii telefonizacji wsi. Ważne, że powstała taka inicjatywa. Projekt rozporządzenia jest obecnie w trakcie konsultacji międzyresortowych. Operatorzy też przekażą swoje uwagi. Liczę, że wyniku wspólnej dyskusji uda się wypracować kompromisowe rozwiązanie - mówi Eugeniusz Gaca, w-ce prezes El-Netu.
- Ten projekt to jedynie drobny krok, który nie rozwiąże problemu. Resort powinien dokonać samooceny, rozliczyć się z błędami popełnionymi w przeszłości, a przede wszystkim zastanowić się nad przyszłością tego rynku - mówi Jan Guz.
- Sposób przeprowadzenia liberalizacji był niewłaściwy. Resort musi znaleźć wyjście z tej trudnej sytuacji. Potrzebne jest rozwiązanie, aby uaktywnić te firmy, które nie podłączają telefonów z powodu kłopotów finansowych. Projekt nowego rozporządzenia pozostawia wiele do życzenia - uważa Jarosław M. Janiszewski, prezes Telefonii Lokalnej.

Jest kontrpropozycja

W środowisku telekomunikacyjny pojawił się ostatnio nowy pomysł na rozwiązanie problemów zadłużonych operatorów. Nie wiąże się on jednak bezpośrednio z telefonizacją wsi. Część specjalistów sugeruje, że w związku z planowanym na 2002 rok całkowitym uwolnieniem rynku, lokalni operatorzy działający na mocy koncesji powinny mieć proporcjonalnie umorzoną spłatę rat koncesyjnych. Jeśli licencja wydana była w 1998 roku na 15 lat, to operator miałby zapłacić proporcjonalnie cztery piętnaste łącznej opłaty koncesyjnej (plus niewysoką bonifikatę za pierwszeństwo wejścia na rynek), czyli płaciłby do momentu uwolnienia rynku. Takie rozwiązanie mogłoby bardzo pomóc lokalnym operatorom, którzy muszą sprostać konkurencji od stycznia 2002 r. Obciążeni opłatami koncesyjnymi stoją natomiast na bardzo trudnej pozycji.

wiadomości
gospodarka
najważniejsze
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)