Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

"Gazeta Wyborcza" - "Kleszcze w brzuchu"

0
Podziel się:

"Gazeta Wyborcza" pisze o kobiecie, która nosiła w brzuchu 21-centymetrowe kleszcze chirurgiczne pozostawione przez lekarzy z Górnośląskiego Centrum Medycznego. Biegli uznali, że nie zagrażało to jej zdrowiu.

Nie mogli także stwierdzić, który z chirurgów pozostawił narzędzie. Na tej podstawie prokuratura umorzyła trwające prawie 2 lata śledztwo.
Sprawa zaczęła się 9. listopada 1998-o roku, kiedy kobieta poddała się w Górnośląskim Centrum Medycznym w Katowicach operacji wycięcia płata wątroby i usunięcia kamienia z pęcherzyka żółciowego. Operację przeprowadził profesor Krzysztof Z., prorektor do spraw klinicznych Śląskiej Akademii Medycznej. Asystował mu doktor Marian D. - pisze "Gazeta Wyborcza".
Po operacji zgodnie z obowiązującą procedurą profesor Z. podpisał protokół, w którym stwierdzono, że zgadza się stan narzędzi chirurgicznych. Po jakimś czasie pacjentka zaczęła odczuwać potworne bóle brzucha. Początkowo lekarze nie potrafili powiedzieć, co jej dolega. W końcu doktor D. uznał, że trzeba usunąć pęcherzyk żółciowy. Kolejną operację przeprowadzono 30. listopada 1999-o roku. Przeprowadził ją Marian D., a po jej zakończeniu także podpisał, że liczba narzędzi się zgadza. Kolejny zabieg niewiele pomógł. Dopiero po zrobieniu zdjęcia rentgenowskiego okazało się, że kobieta ma w brzuchu 21-o centymetrowe szczypce. Wyciągneli je dopiero lekarze z krakowskiej kliniki chirurgii - czytamy w "Gazecie Wyborczej".

Gazeta Wyborcza/Kalinowski/ab

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)