Jeżeli największy dłużnik "Ceglorza" - Stocznia Szczecińska - nie odda pieniędzy, to zakład będzie w sytuacji katastrofalnej.
Kiedyś w Cegielskim pracowało 22 tysiące ludzi. Teraz jest tu 1978 pracowników. Do tego trwa jeszcze procedura zwolnienia grupowego 216 osób. Zakłady Hipolita Cegielskiego założono w 1846 roku. Na początku produkowały narzędzia i maszyny rolnicze, potem także tramwaje. Po wojnie Cegielski był największym w Polsce producentem wagonów, lokomotyw i silników okrętowych. Jednak PKP od dawna nie kupuje wagonów w Poznaniu. Jeszcze gorzej jest w Fabryce Silników Okrętowych, bo główny odbiorca - Stocznia Szczecińska - wstrzymała niedawno pracę. Dlatego maszyny stanęły też w Poznaniu. Stocznia Szczecińska ma u nas ponad 70 milionów złotych długu. Od początku roku nie dostaliśmy od niej ani grosza - mówi Bolesław Januszkiewicz, rzecznik HCP. - Niedawno stocznia dostała gwarancję na 40 milionów dolarów kredytu, my mamy obiecane z tego 40 milionów złotych. Jeżeli dostaniemy te pieniądze, to sytuacja się poprawi. Cegielskiego może też uratować kontrakt na silniki do elektrowni w Sudanie. Fabryka zarobi na nim 100 milionów
dolarów, ale czy kontrakt ruszy, będzie wiadomo dopiero w czerwcu. Dlatego firma musi oszczędzać.
Trwają jeszcze rozmowy dyrekcji z czterema związkami zawodowymi w fabryce. Dziś o godz. 10 wszystkie związki przedstawią wspólne stanowisko.
"W Ceglorzu coraz gorzej" - to tytuł artykulu w Super Expressie.
SE/em